Blisko ludziZaradny wiercipiętek

Zaradny wiercipiętek

Moja paryska przyjaciółka patrząc na polskie kobiety, których ambicją jest zadbanie o swojego chłopczyka w każdym calu, nie jest w stanie zrozumieć, jak oni to wytrzymują.
Dobra żona - męża korona, mówi stare przysłowie, ale żeby od razu kupować dorosłemu facetowi majtki i skarpetki?

04.10.2011 | aktual.: 10.10.2011 10:51

Moja paryska przyjaciółka patrząc na polskie kobiety, których ambicją jest zadbanie o swojego chłopczyka w każdym calu, nie jest w stanie zrozumieć, jak oni to wytrzymują. Dobra żona - męża korona, mówi stare przysłowie, ale żeby od razu kupować dorosłemu facetowi majtki i skarpetki?

Załatwiać za niego rachunki w banku, rezerwować lekarza i go tam prowadzić. Nosić mocz do analizy, robić kanapki. Decydować jak spędzi weekend, gdzie pójdzie, a gdzie nie, bo nie, to się nie mieści w głowie. Jesteśmy ogromnie dumne z bycia szyją, która kręci głową i pomału zaczynamy i nią być.

Musi to doprowadzić do kastracji, zważywszy, że jeszcze „dajemy” lub nie i korygujemy każde jego usiłowanie opowiedzenia jakiejś historyjki. To zjawisko, zwane przeze mnie „ betoniara”, stało się powszechne i polega na zalewaniu lekceważącym betonem każdej próby zaistnienie partnera w towarzystwie. Kiedy zaczyna opowiadać, że było fajnie w Grecji, twierdzimy, że fajniej było w Juracie itd.

Spotyka się to ze zrozumieniem innych żon, które łaskawym pomrukiem, dobywającym się ze skrzywionych protekcjonalnie, kolagenowych usteczek, wyrażają aprobatę. Faceci zalewają łiskaczem i piwem swoje smutki, a my triumfujemy, wreszcie mamy flaka. Obserwuję to zjawisko wśród koleżanek i jego natężenie jest proporcjonalne do długości trwania związku. Swoją drogą sama tak robię po dłuższym czasie, bo jestem prawdziwą Polką.

Jednocześnie zastanawiam się, jak współczesny pan Dulski to wytrzymuje. Ja bym zabiła, a on kupuje betoniarze nowe auto. Wyobraźmy sobie odwrotną sytuację. Trafiamy na zakałę, który jest wychowany na tradycyjnej prowincji „ zaradny wiercipiętek”, często dziecko wojskowego. Dusza towarzystwa, wesoły od rana.

Testosteron aż piszczy. On Tarzan, my Jane. Kiedy chcemy spać, natychmiast wlecze nas do łóżka. Gdy napomykamy o spacerze, jazda do parku, pomimo, że w TV jest nasz ulubiony serial, który włączył, bo wie, co chcemy. Spoglądamy na lodówkę i w zależności od naszych upodobań, albo smaży kotlecika, albo nalewa nam wódki.

Wpada z wykupioną wycieczką do Tunezji, bo kiedyś nieopatrznie powiedziałyśmy, że pewnie jest tam ładnie. W weekendy obdzwania znajomych, wytaszcza grilla, podpala i pędzi do sklepu, skąd przywozi niesłychane ilości jedzenia, a mają wpaść dwie osoby. Pamięta o urodzinach naszej cioci i organizuje dla niej rejs do Fiordów. Nas też zabiera, pomimo że mamy chorobę morską.

Nie daj Boże zerknąć na coś w sklepie. Następnego mamy trzecią kosiarkę lub indyjskiego, dwumetrowego Buddę. Pełen energii, która przejawia się w bezsensownych działaniach, przypomina kurę, w którą rzucono kamieniem, tyle że zamiast gdakać nuci - bez względu na słuch. Pomimo protestów zapisuje nas na kurs tańca brzucha, choć sam powinien. Inna sprawa, że porykując wesoło ćwiczy w piwnicy z Jane Fondą, bo chciałyśmy video z jej aerobikiem.

Jednocześnie zmienia wygodne meble na niewygodne i kupuje nam ciepłą bieliznę, bo idzie zima. Zapomina, że sam dopłacił za podgrzewane siedzenia w aucie terenowym, które dla nas, bez pytania, wybrał, choć marzyłyśmy o Alfie. Do seksu garnie się wesoło i podśpiewując, łaskotkami usiłuje z nas wydobyć, na co mamy ochotę... Jeśli na nic, tym bardziej nas dosiada. Psotna bestia.

W jednym ręku różowe kajdanki, w drugim lateksowa maseczka, na podłodze pejczyk, bo nieopatrznie, po drinku napomknęłyśmy o odrobinie perwersji. Potem siup, wlecze nas na bieżnię stojącą koło łóżka, bo lubimy biegać. Jest na to rada. Napomykamy, że chcemy mieć ładny, damski pistolecik. Mówisz, masz. Ciało zawsze da się ukryć, więc należy sprawę przemyśleć, bo żaden sąd nie da nam rozwodu z takim mega facetem.

hb/(kg)

Komentarze (14)