Zjedzmy razem
Wspólne posiłki to nie tylko okazja do przekazania dziecku paru lekcji dobrego wychowania, ale przede wszystkim bycia razem.
Wspólne posiłki to nie tylko okazja do przekazania dziecku paru lekcji dobrego wychowania, ale przede wszystkim bycia razem. W dzisiejszym zabieganym świecie to już nie rodzinne obiadki, ale raczej kolacje.
Nie garb się, łokcie ze stołu
Chociaż nie mówi się o tym głośno, wielu z nas wspomina domowe, rodzinne obiadki jako źródło stresu. Niektórym tak dały się we znaki w dzieciństwie, że do dziś nie lubią "rodzinnych spędów", a nawet kolacji wigilijnej. Zawsze bowiem to, co może być źródłem radości, zmieniając się w schematyczny, sztywny rytuał, budzi niechęć, zwłaszcza u dzieci.
Przy stole nie wolno śpiewać, gadać, wiercić się, mlaskać, siorbać, bawić, etc., etc. Zarazem wiele maluchów, zwłaszcza tych bardziej ruchliwych, przeżywa tortury, gdy wszystko jest na baczność. To każdemu może odebrać apetyt. Jak cieszyć się smakiem babcinych pierogów, jeśli zarazem co chwilę trzeba prostować plecy i sprawdzać, gdzie są łokcie?
Nauka i swoboda
Oczywiście nikt z nas nie chce wychować dziecka na człowieka, który nie umie się zachować przy stole. I wcale nie o to chodzi. Warto jednak wyważyć ilość pouczeń, a przede wszystkim zastanowić nad ich formą. Dziecko nie powinno kojarzyć rodzinnych posiłków przede wszystkim ze strofowaniem i krytykowaniem.
W domach, w których rodzice zachowują się kulturalnie przy stole, a zarazem jest miejsce na odrobinę luzu, dzieci z czasem przejmują właściwe zachowania. Malec to bystry obserwator, a zarazem naśladowca. Przestanie z czasem siorbać, skoro nikt inny tego nie robi. Zarazem jednak zbuntuje się, gdy podczas posiłku panuje grobowa cisza. Jeszcze bardziej zniechęci, gdy rodzice, jeśli akurat mają taką potrzebę, to rozmawiają, a jego zawsze proszą o zamknięcie buzi.
Dlatego jakimś wyjściem jest poproszenie dziecka, by nie mówiło z pełnymi ustami (bo tylko to tak naprawdę jest nieestetyczne, a nawet niebezpieczne). Można też posłużyć się wierszykiem przedszkolaka: "Czekolada, marmolada, przy jedzeniu się nie gada. Bo się w brzuszku źle układa".
Czas i wiarygodność
Zazwyczaj oczekujemy od dzieci ciszy przy stole, by w rozsądnym czasie zakończyć posiłek. Malec, który opowiada, co tam w szkole, potrafi się tak zapomnieć, że na talerzu nie ubywa. Wówczas aż nas korci, żeby mu przerwać. Tymczasem równocześnie tak chętnie powtarzamy dzieciom, że dosłowne "połykanie" posiłków, czyli szybkie jedzenie jest niezdrowe. Gdzie tu konsekwencja?
Na rodzinne biesiadowanie trzeba mieć czas. Najlepiej sprawdza się kolacja w tygodniu (w weekend obiad)
, gdyż nie jest posiłkiem obfitym, a zarazem przystępujemy do niej po trudach mijającego dnia. Nic się nie stanie, gdy potrwa kwadrans dłużej. Będzie nawet wskazane, jeśli przy okazji dowiemy się o sprawach, które cieszą (bądź gnębią) nasze latorośle. By jednak kanapka znikała, ustalcie zasady: jeden kęs, przegryzienie i połknięcie, dwa zdania, jeden kęs.... I tak dalej. Dziecko nie będzie mówiło z pełną buzią, a zarazem zaspokoi głód i potrzebę komunikacji.
Mała księżniczka i lord
Zamiast pouczać, bawcie się. Pokażcie dziecku, jak przy stole zachowuje się dama i dżentelmen. Poproście, by spróbowały tego samego. Na początek 5 minut kindersztuby wystarczy. Zdziwicie się, jak szybko, nieświadomie, pewne (niekoniecznie wszystkie) dobre zachowania "wchodzą w krew", utrwalają się. Skuteczność nauki przez zabawę udowodniono dawno temu.
Są rzeczy zasadnicze, których odpuścić nie wolno: choćby garbienie. Ustalcie z dzieckiem jakiś zabawny kod, przypominający o właściwej postawie (choćby klaśnięcie w dłonie). Nieraz to łatwiej znieść, niż ciągłe: "siedź prosto". Zwracajcie uwagę z umiarem. Im więcej nakazów i wymagań, tym trudniej spełnić rodzicielskie oczekiwania. Nie zapomnijcie chwalić: za każdy ładnie zjedzony posiłek, a nawet drobną czynność (umyte ręce bez przypominania, użycie noża, brak beknięć, cokolwiek). Dzieci doceniane starają się bardziej.