Zrób mi zdjęcie, mamo!

W dzisiejszych czasach robieniem zdjęć para się prawie każdy. Jest to prostsze i tańsze niż kiedykolwiek. Pstrykasz, wkładasz do komputera, a potem na stronę lub bloga, a cała rodzina, nawet przedzielona oceanem, może zobaczyć rozwój twojego dziecka dzień po dniu.

Zrób mi zdjęcie, mamo!

W dzisiejszych czasach robieniem zdjęć para się prawie każdy. Jest to prostsze i tańsze niż kiedykolwiek. Pstrykasz, wkładasz do komputera, a potem na stronę lub bloga, a cała rodzina, nawet przedzielona oceanem, może zobaczyć rozwój twojego dziecka dzień po dniu.

Od narodzin Jadźki umieszczamy jej zdjęcia na jednym z fotoportali. Zebraliśmy tam ponad dwa tysiące (wyselekcjonowanych wcześniej!) zdjęć. Znajomi i rodzina często go odwiedzają, aby zobaczyć dawno nie widzianą Igę i dowiedzieć się, co u nas słychać. A to że byliśmy w zoo, a to jak spędziliśmy święta, a to jak wygląda nasze nowe mieszkanie i jak się w nim czuje nasza mała poczwarka. Na stronę zaglądają nawet sędziwe ciocie i ci, którzy od miesięcy starają się zarobić na chleb i mieszkanie w Anglii lub Irlandii. Ponieważ lubię fotografować, a niektórzy mówią, że mam do tego pewną smykałkę, nie szczędzę naszego ukochanego aparatu. Regularnie obrabiam zdjęcia i umieszczam w naszym katalogu, aby nie zawieść tych, którzy na nie czekają.

Ale prawda jest taka, że zdjęcia głównie robimy dla siebie. Żeby lepiej widzieć, żeby móc porównać i cieszyć się, jak to nasze dziecko zmienia się z miesiąca na miesiąc. A jest to proces przedziwny. Od czasu do czasu odpalamy naszą stronę poświęconą Idze i śmiejemy się do rozpuku. Bo to dziecko z pierwszych stron bloga, małe, pomarszczone, o dziwnym wyrazie twarzy, wcale nie wygląda jak nasze dziecko. Zupełnie jej takiej nie pamiętamy!

Pamięć ludzka jest niesłychanie zawodna. Pierwsze miesiące z życia naszej córki zlewają się w jeden długi sen. Kiedy ktoś pyta mnie, czy Jadźka dużo płakała, jak zasypiała i czy lubiła siedzieć we własnym foteliku, rozkładam ręce z zakłopotaniem. Nie pamiętam tak ważnych rzeczy, umknęły gdzieś z czasem. Swoją drogą okres tamten był tak intensywny, że w mojej głowie utkwiło najwyraźniej tylko jedno wspomnienie – ogromnej potrzeby spania i niemożności jej spełnienia.

Z wyglądem dziecka jest podobnie. Gdyby nie zdjęcia, nie potrafiłabym w głowie odtworzyć rysów twarzy noworodka, niemowlaka, a potem rocznego dziecka. Podam przykład. Dla nas, jak dla każdych rodziców, nasza córka jest najpiękniejsza i zawsze była, od momentu kiedy wypchnęła się z mojego brzucha. Dumni rodzice patrzyli na inne dzieci i nie mówiąc nic na głos zawsze myśleli sobie w cichości serca, że nie ma na ziemi piękniejszego, bardziej rozkosznego dzieciaka.

Teraz wiemy, że to całkowita nieprawda. A raczej prawda, ale bardzo subiektywna. Na zdjęciach sprzed miesięcy zdecydowanie widać, że Jadźka była małym brzydalem. Zakroszczona od niemowlęcych wysypek, łysa, pulchna na pucach, wcale nie wyglądała jak miss niemowlaków 2008. Ale za to w tej chwili, jak w każdej teraźniejszej, jest najpiękniejsza! Choć za jakiś czas patrząc na fotografię z lutego 2009 znowu z trudem rozpoznamy na nich naszą Jadźkę.

Od czasu do czasu sama Jadwiga upomina się o zdjęcia. Doskonale wie już, o co w tym wszystkim biega. Nie pozuje, ale i nie ucieka do aparatu. Jest naturalna. Dla niej najważniejsze jest OGLĄDANIE siebie. Domaga się natychmiastowego ujrzenia efektów. Pokazuję jej zdjęcia na ekraniku, a ona łaskawie przytakuje, pokazując palcem i stwierdzając oczywiste krzyczy: „Ja!”.

Potem następuje pokaz zdjęć dla taty i Jadźki na ekranie komputera. Jadźka wymienia wszystkie osoby, które „załapały się” fuksem na zdjęcie obok niej. Starszych zdjęć nie lubi oglądać, bo podobnie jak my jej, ona siebie także na nich nie poznaje. Mówi, że to jakaś dzidzia. „Fajna, fajna, ale to nie ja” – zdaje się myśleć i idzie pobawić się wózkiem. No cóż, może kiedyś zda sobie sprawę, że ta mała, łysa, o bezmyślnym wyrazie twarzy, to jednak ona. Nie ma co zadzierać nosa, skoro kiedyś wyglądało się jak mały troll.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (2)