Blisko ludziGwałt małżeński

Gwałt małżeński

Przed księdzem albo urzędnikiem przysięga się: "i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci". Ani słowa w stylu: bierz co, kiedy i gdzie tylko chcesz. Dlaczego więc gwałt małżeński to wciąż temat tabu?

Gwałt małżeński
Źródło zdjęć: © 123RF
Aneta Wawrzyńczak

Przed księdzem albo urzędnikiem przysięga się: "i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci". Ani słowa w stylu: bierz co, kiedy i gdzie tylko chcesz. Dlaczego więc gwałt małżeński to wciąż temat tabu?

TO dzieje się wtedy, gdy kobieta wraca sama z pracy przez park do domu, znienacka na jej drodze staje rosła postać w szarym prochowcu, błyskawicznie ją obezwładnia, wrzuca w krzaki, jak się kobieta za bardzo szamocze, to ucisza jednym lub kilkoma razami, a później bezprawnie odziera ją z ubrania i godności. Wtedy TO nazywa się gwałt, budzi powszechną odrazę, oburzenie, nawet współczucie.

Wystarczy jednak trochę zmodyfikować okoliczności, na przykład skrócić kobiecie spódnicę, mocniej ją pomalować, nocną zmianę w pracy zamienić na imprezę, wlać w nią drinka czy dwa - i już zdania będą podzielone.

Można też kobiety wcale z domu nie wypuszczać, ulokować ją gdzieś między kuchnią a brzegiem małżeńskiego łoża, mężczyźnie zaś prochowiec wymienić na wydeptane kapcie i mimo takiego samego oporu, krzyku i bólu, gwałtu nie będzie wcale, tylko święty obowiązek małżeński.
Tak przynajmniej myśli co piąty Polak.

- Żyjemy w kraju, w którym pokutuje przekonanie, że kobietę może ewentualnie zgwałcić jakiś dewiant w ciemnej ulicy – mówi prof. Zbigniew Izdebski, badacz seksualności z SWPS. – Ale żeby mąż żonę? Przecież wpaja się kobietom od wieków, żona jest po to, by spełniać obowiązki. W tym obowiązek współżycia z mężem, niezależnie od tego, czy ma na to ochotę, czy nie – mówi seksuolog. Z jego badań z 2013 roku wynika, że ponad połowa Polaków i prawie co trzecia Polka uważa, że kobieta ma obowiązek uprawiać seks małżeński.

Tabu

U. najbardziej na świecie nienawidzi swojego męża. "Już po pierwszej ciąży zaczął zachowywać się w łóżku inaczej. Nasz seks nie był już czuły, moje ciało i moja przyjemność w ogóle go nie interesowały. Chciał zaspokoić wyłącznie swoje potrzeby po ciężkim dniu. Wtedy jeszcze nie mówił mi wprost, że jestem gruba, że mam obwisłe ciało, na które nie chce mu się patrzeć. Po prostu przestał mnie rozbierać. Ściągał mi spodnie do kolan i brał od tyłu, żeby nic nie widzieć. Stosunek trwał kilka chwil, a po wszystkim zostawiał mnie z, za przeproszeniem, gołą pupą i siadał przed telewizorem, domagając się kolacji", pisze w liście do serwisu Papilot.

I dalej: "Najgorsze stało się miesiąc temu. Była noc, ja już spałam, kiedy nagle poczułam jak on na mnie napiera. Byłam bez majtek, on trzymał w łapskach moje piersi i wciskał się we mnie. Zaczęłam mu się wyrywać, a on zacisnął mi ręką usta i zrobił swoje. Zgwałcił mnie we własnym łóżku. Widać już mu ręka nie wystarczała. Kiedy skończył, ja płakałam. Własny mąż mi to zrobił".

Według amerykańskich badaczy gwałtu małżeńskiego doświadcza co szósta kobieta. Czy podobnie jest w Polsce - nie wiadomo, takich badań póki co nie ma. Są za to inne, na przykład przeprowadzone przez prof. Zbigniewa Izdebskiego, z których wynika, że 80 proc. ofiar gwałtu zna sprawcę. To kolega, sąsiad, znajomy, przełożony, chłopak, wreszcie mąż. Albo te zrobione w 2010 roku przez OBOP, z których wynika, że według 19 proc. Polaków coś takiego jak gwałt w małżeństwie nie istnieje. - W wielu związkach, które są małżeństwami zawartymi przed ołtarzem, występuje silne przekonanie, że nie ma takiej sytuacji, w której kobieta mogłaby odmówić współżycia seksualnego mężczyźnie - wyjaśnia Renata Kałucka, psycholog i psychoterapeutka.

Można powiedzieć, że to i tak nieźle, w takich na przykład Indiach nawet rząd się zdecydowanie sprzeciwił rojeniom jednej parlamentarzystki, którą oburzył artykuł 375 tamtejszego kodeksu karnego. Jest w nim bowiem zapisane, że owszem, gwałt jest przestępstwem, ale nie wtedy, gdy go dokonuje mąż na żonie. Szef indyjskiego MSW stwierdził w odpowiedzi: "względy społeczne i kulturowe sprawiają, iż koncepcja gwałtu małżeńskiego nie może być przełożona na grunt indyjskiego prawa".

Mec. Mariusz Stelmaszczyk, który przez siedem lat orzekał w sądach rodzinnych i karnych, a od kilku lat reprezentuje ofiary przemocy domowej jako adwokat, przypomina, że w komentarzu do kodeksu karnego z 1932 roku (tzw. kodeksu Makarewicza) juryści orzekli podobnie. - Komentatorzy-prawnicy stali na stanowisku, że gwałt w małżeństwie jest co do zasady niemożliwy, bo jak mąż z żoną deklarują w kościele czy urzędzie stanu cywilnego, że chcą zawrzeć związek małżeński, to przyjmują na siebie nie tylko prawa, ale i obowiązki, a jednym z obowiązków jest wspólne pożycie, de facto więc wyłącza to możliwość dokonania gwałtu w małżeństwie - wyjaśnia prawnik.

I zaraz uspokaja: - Ale to było w 1932 roku, po wojnie to się zmieniło kompletnie, sędziowie i prokuratorzy przyzwyczaili się do tego, że mąż może zgwałcić żonę albo żona męża i to jest przestępstwo. Takie sprawy trafiają na wokandy sądowe i nikt się już temu nie dziwi.

Litania

Na wokandzie gwałt małżeński tematem tabu więc nie jest, ale poza nią - różnie z tym bywa. Choć, jak zauważa Malwina Bobrzyk, adwokat-konsultantka Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia", powoli się to zmienia. - Przemoc przestaje być tematem tabu, głównie dzięki działalności wielu organizacji niosących pomoc osobom doświadczającym przemocy, do których o pomoc kobiety mogą się zwrócić, edukacji, kampaniom społecznym, profilaktyce, zmianom w prawie - uważa prawniczka "Niebieskiej Linii".

Jednocześnie przyznaje, że wiele kobiet, które się do Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie zgłaszają, na początku nie wie, czy już doświadczyły przemocy, czy jeszcze nie. Renata Kałucka zauważa: - Wiele kobiet nie rozpoznaje albo nie chce rozpoznać, że w ich relacji z mężem czy partnerem dochodzi do przemocy, przekraczania ich granic, także seksualnych czy deprecjonowania potrzeb. Nie zawsze, ale często jest to problem kobiet, które wychowały się w domu, w którym była przemoc.

Psycholożka i psychoterapeutka wyjaśnia, że córki matek doznających przemocy ze strony męża, kiedy same stają się kobietami, wchodzą w rolę ofiary - często zupełnie nieświadomie. - Dziecko, które staje się dorosłą osobą, powiela różne zachowania swoich rodziców w sposób automatyczny, na zasadzie czegoś, co jest mu znane. Dziewczynka, która w sposób naturalny czerpie przykład z zachowań swojej matki, jako osoba dorosła pozwala na złe traktowanie swojemu mężowi czy partnerowi, nie sprzeciwia się (lub po jakimś czasie już nie ma siły sprzeciwiać się), ustępuje dla "świętego spokoju", nie skarży się innym (bo to wstyd). Nie znaczy to, że obarczamy "winą" taką kobietę za to, że w jej związku dochodzi do przemocy. Zawsze winny jest sprawca, nie ofiara - mówi Renata Kałucka.

- Bardzo często myślą, że na przykład upokarzanie ich, izolacja od najbliższych osób, niedawanie środków pieniężnych - bo na przykład nie pracują zawodowo - popychanie, wyśmiewanie poglądów, to zachowania, które nie noszą znamion znęcania. Dopiero pomoc psychologiczna, edukacja prawna uświadamia im, że na takie zachowania godzić się nie można, należy o nich głośno mówić i są one czynami karalnymi - mówi z kolei mec. Bobrzyk.

Tak właśnie było w przypadku N. "Do tej pory nie rozumiałam, że zmuszanie żony do stosunku jest gwałtem. (…) Ostatnio tak normalnie miałam ochotę na seks przed urodzeniem syna. Mąż zawsze chciał więcej i więcej, zawsze, w każdej sytuacji. Kiedyś, wiele lat temu, przez jakiś czas podobało mi się. Potem stało się przykrym obowiązkiem. Oczywiście obecnie mąż zaspokaja swoje potrzeby, a ma gdzieś, że mnie boli, że nie chcę, że go nienawidzę. Zwyczajnie mnie gwałci. Gdy mnie gwałci, krzyczy i wyzywa, twierdzi, że tak lubi. Potem poklepuje mnie po pupie. (…) Płaczę, bronię się, a on to robi jeszcze chętniej. (…) Twierdzi, że mnie kocha".

- Kobiety coraz częściej i odważniej zaczynają mówić o sferze naruszenia wolności seksualnej przez małżonków, partnerów lub byłych partnerów właśnie poprzez zgłaszanie już konkretnych zachowań czy kierowania zapytań czy przedstawiane przez nie przykłady mogą wskazywać na formę przemocy seksualnej - wyjaśnia prawniczka "Niebieskiej Linii". I wymienia całą litanię wstydu i bólu, jaką odmawiają w zaciszu własnych domów: przymuszanie do pożycia seksualnego, wymaganie nieakceptowanych pieszczot i praktyk seksualnych, przymuszanie do seksu z osobami trzecimi, krytyka zachowań seksualnych, wymuszanie sadystycznych form pożycia seksualnego, przymuszanie do prostytucji, do oglądania pornografii, gwałt itp.

Powinność

W odpowiedzi na ogłoszenie, które zamieszczam na popularnym forum internetowym, odpowiada właściwie tylko jedna użytkowniczka. Nie to, żeby sama doświadczała gwałtu ze strony partnera, ale bacznie śledzi wątki związane z przemocą. To, co ją najbardziej oburza - poza samymi przypadkami jej stosowania - to reakcje innych użytkowników (konkretnie: użytkowniczek) forum. Gdy jej znajoma opisała swoją historię, "reakcja ludzi była taka, że czepiali się szczegółów, kilka osób nawet napisało coś przykrego, wulgarnego w e-mailach do niej. Były też komentarze kobiet, że to oznaka zainteresowania, miłości, że one by wiele dały, żeby ich mąż tak je adorował. Ostatecznie w temacie zawrzało, doszło do słownych przepychanek i moderacja zamknęła wątek, a ona została zbanowana za prowokację".

Renata Kałucka zauważa, że stojąc z boku, łatwo jest powiedzieć: "daj sobie z nim spokój", "weź się rozwiedź". Albo krytykować: "głupia jesteś, trzymaj się go, bo on pracuje i ma szkołę a ty nie", "widziały gały, co brały". - Kobiety na forach wzajemnie oceniają się w taki sposób. Z psychologicznego punktu widzenia można to uzasadnić. Łatwiej jest oceniać, krytykować, dawać dobre rady niż zrozumieć. Szczególnie trudno jest nam zrozumieć coś, czego nie doświadczyliśmy sami. Pochylenie się nad sytuacją ofiary przemocy, słuchanie jej, czytanie jej opowieści wzbudza w drugiej osobie w naturalny sposób podobne uczucia, jakie ona przeżywa, czyli bezradność, smutek, rozczarowanie, złość itd. Są to nieprzyjemne emocje, których nie lubimy. Nikt nie chce czuć się jak ofiara przemocy.

Zrozumienia ofiary przemocy seksualnej, zwłaszcza tej w małżeństwie, próżno szukają nie tylko w "wirtualu", ale często i "realu". N. przyznaje, że się zwierzyła kiedyś teściowej. "A ona mi na to, że to okej, bo jej mąż, czyli mój teść, też tak miał i że przechodzi mu powoli. Cóż, żony powinność to seks z mężem". - O tym się nie mówi, natomiast same kobiety, nie wszystkie, ale wiele, wynoszą z domu rodzinnego przekonanie, że kobieta podlega mężczyźnie w każdym aspekcie, również w kwestii swojej cielesności i seksualności - wyjaśnia Renata Kałucka. I dodaje, że chodzi o tzw. punitywność seksualną, czyli przekonanie kobiety, że jej ciało nie jest jej własnością, tylko męża czy partnera. Jest ono przekazywane córce (nawet jak się o tym w domu wprost nie mówi), która wnosi taki "posag" w swoje dorosłe życie - mówi psychoterapeutka.

Znęty

K. dała się oczarować: jej wybranek był zabawny, czuły, inteligentny. To, że był starszy kilkanaście lat i miał potężny bagaż doświadczeń (w którym najbardziej ciążyły zagraniczne misje wojskowe) nie grało najmniejszej roli. Gdy się jej oświadczył, nie wahała się ani przez moment. "Zaraz po ślubie zaczął się zmieniać. Działo się to bardzo powoli i stopniowo, wcześniej naprawdę mieliśmy bardzo dobry kontakt, dlatego tłumaczyłam sobie jego złe zachowania, starałam się go nie prowokować i zachowywałam się tak, jak on chciał, żeby tylko się nie zdenerwował".

On zaczął wykazywać cechy despotyczne, ciągle K. krytykował, narzekał na wszystko, co zrobiła - i czego nie zrobiła, zaczął zabraniać jej wychodzić z domu. "W łóżku zaczął zmuszać mnie do perwersji, których nie akceptowałam, wydawać komendy nie dotykając mnie nawet, wymuszał w brutalny i poniżający mnie sposób seks analny, w trakcie seksu oralnego sprawiał, żebym się dławiła".

K. broniła się, mówiła, że nie chce tego robić, ale on był nieugięty, stawał nad nią i tylko powtarzał polecenie. "Mówiłam, że nie chcę tego robić, że mnie boli, ale on w takich momentach był nieugięty, stawał nade mną i tylko powtarzał polecenie. Gdy nadal tego nie robiłam, po chwili denerwował się i robił to za mnie, tylko w dużo brutalniejszy sposób. Dlatego z czasem przestałam się stawiać i wolałam robić to, co mi każe. (…) Gdy tylko wchodzi do domu, telepię się ze strachu, nie jestem w stanie wykrztusić z siebie słowa, czasem nawet nie mogę się ruszać, bo czuję się jak sparaliżowana".

Od czerwca 2013 roku, to znaczy od nowelizacji kodeksu karnego i kodeksu postępowania karnego, która weszła w życie 27 stycznia 2014 roku, gwałt (czy, szerzej, przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajowości) jest przestępstwem ściganym z urzędu, a nie jak do tej pory - tylko na wniosek ofiary. Mec. Bobrzyk tłumaczy: - To oznacza, że wszczęcie i kontynuowanie postępowania karnego jest niezależne od woli osoby pokrzywdzonej przez przestępstwo. Zawiadomienie o popełnieniu takiego przestępstwa może złożyć nie tylko sama osoba pokrzywdzona, ale każdy, kto się dowiedział o jego popełnieniu, na przykład świadek.

W praktyce często wygląda to natomiast tak, że przed sądem staje zazwyczaj mąż-kat, oskarżony z artykułu 207 kodeksu karnego (tego, który mówi o znęcaniu się i za który grozi od 3 miesięcy do pięciu lat), ale nie mąż-gwałciciel według artykułu 197 (który za gwałt przewiduje karę od 2 do 12 lat więzienia). W jednej z organizacji działających na rzecz ofiar przemocy w rodzinie słyszę: - Prokuratorzy wrzucają gwałt do jednego worka ze znęcaniem się, to im poprawia statystyki.

Prawniczka z "Niebieskiej Linii" wyjaśnia: - Czy rzeczywiście tak się dzieje? Nie mogę tego zarzutu potwierdzić. Z mojej praktyki wynika, że większość pań nie zgłasza gwałtu jako wyodrębnionego, pojedynczego czynu, a opisuje przemoc psychiczną i fizyczną, wskazując jej wieloaspektowość i wieloczynowość. Stąd też w moim odczuciu najwięcej postępowań toczy się z art. 207 kk., a nie art. 197 kk.

Pod warunkiem oczywiście, że kobieta w ogóle zdecyduje się gwałt małżeński zgłosić. W mediach nie brak wszak historii, kiedy to ofiary "zwykłych" gwałtów są traktowane, eufemistycznie mówiąc, z niewielką dozą empatii. Natomiast zgłoszenie gwałtu małżeńskiego wywołuje różne dziwne reakcje policjantów, sędziów, na przykład: bagatelizowanie, podawanie w wątpliwość, czy aby na pewno był to gwałt. Wiem, że takie postawy są coraz rzadsze, ale wiem też, że nadal się zdarzają - mówi Renata Kałucka.

Wie to też mec. Stelmaszczyk. - Ofiary są nierzadko zniechęcane do wszczynania postępowania. Nie zawsze, ale często, gdy wchodzę z pokrzywdzoną do komisariatu policji, by złożyć ustne zawiadomienie o przestępstwie znęcania się, wygląda to tak, że oficer dyżurny pyta mnie, o co chodzi, drapie się po głowie i ryczy na cały komisariat: "ej, który tam chce sprawę o znęty". Taka znieczulica powoduje, że kobieta od razu czuje, że nie jest traktowana poważnie.

Dowód

To i tak, jak się okazuje, tylko pierwszy krok. Schody zaczynają się później. - Problemy bardziej dotyczą sfery dowodowej. Jeżeli jest pani napadnięta w parku przez nieznanego pani mężczyznę, który panią zgwałcił, doznała pani obrażeń na ciele, wszystko jest udokumentowane, to nie ma żadnych wątpliwości, że doszło do przestępstwa. Ale gdy sprawa dotyczy małżonków, a więc dzieje się w czterech ścianach, to jest słowo przeciwko słowu i udowodnienie sprawcy, że żona rzeczywiście nie zgodziła się na stosunek płciowy, jest piekielnie trudne - nie ukrywa mec. Stelmaszczyk.

Nie oznacza to jednak, że sprawa jest z góry przegrana. Mec. Stelmaszczyk przekonuje: - Jeżeli gwałt ze strony męża czy partnera się powtarza, to nie ma chyba lepszego wyjścia niż to, żeby kobieta kupiła jakieś urządzenie rejestrujące dźwięk i w sytuacji, kiedy podejrzewa, że może dojść do gwałtu, to urządzenie włączyła. Wtedy będzie miała twardy dowód, który sprawcy będzie niezmiernie trudno podważyć.

A co, gdy ofiara napaści się nie spodziewa? - Najczęściej zgwałcenie polega na przełamaniu oporu fizycznego, więc na ciele zgwałconej osoby i w okolicach organów płciowych zostają ślady stosowania przemocy. Taka kobieta, jeżeli ma na to siłę, powinna od razu udać się do biegłego, który wykona obdukcję lekarską. Albo do dowolnego lekarza w każdym publicznym zakładzie opieki zdrowotnej, nawet do prywatnego lekarza, a każdy lekarz ma obowiązek wystawienia jej bezpłatnie zaświadczenia o tym, jakie obrażenia zobaczył na jej ciele - wyjaśnia adwokat.

Również mec. Bobrzyk przekonuje: - Ze strony ofiary niezbędne jest pokonanie wstydu i wyjście z informacją o zdarzeniu oraz prośbą "na zewnątrz". Pokonanie tej przeszkody tkwiącej w świadomości ofiary na przestrzeni kilkunastu godzin decyduje często o skuteczności w ściganiu sprawcy popełnionego przestępstwa.

Aneta Wawrzyńczak/(gabi)/WP Kobieta

POLECAMY:

Źródło artykułu:WP Kobieta
gwałtgwałt w małżeństwieniebieska linia

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (855)