Idiotka III
Jednym ze sposobów utrzymania uczucia w temperaturze wrzenia jest rozłąka. Zgodne małżeństwa marynarzy rozpadają się po przejściu kapitana do portowych biur. Gdyby Romeo mieszkał na stałe z Julią, z pewnością Szekspir nie miałby o czym pisać. Nic się nie zmieniło. Odległość jest proporcjonalna do pożądania obiektu.
08.03.2011 15:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jednym ze sposobów utrzymania uczucia w temperaturze wrzenia jest rozłąka. Zgodne małżeństwa marynarzy rozpadają się po przejściu kapitana do portowych biur. Gdyby Romeo mieszkał na stałe z Julią, z pewnością Szekspir nie miałby o czym pisać. Nic się nie zmieniło. Odległość jest proporcjonalna do pożądania obiektu.
Piękna, niezależna, bogata Julia poznała mężczyznę bez wad. No, miał jedną, a była to żona. Wadą całości było to, że mieszkał na absolutnie drugim końcu Polski. Przecież mógł być Australijczykiem, więc nie ma co gadać. Większość facetów uważa, że żona nie jest specjalną przeszkodą w romansowaniu, tym bardziej, że jak każda ofiara zdrady nic nie wie, a dowiaduje się ostatnia, o ile w ogóle.
Julia zakochała się w pięknym, zamożnym, wysportowanym Jacku na imprezie korporacyjnej w przestronnym spa. Zajarzyło w jacuzzi i wybuchło. Każdy marzy o wielkiej miłości i o dziwo nie jest to zależne od płci. Umówili się za tydzień u niej. Rozmawiali do rana o małżeństwie, domu, który kupią, nawet o wspólnych dzieciach, bo on - jak każdy Polak po trzydziestce - już miał dwójkę i nawet usiłował pokazać Julii zdjęcia, ale nie chciała oglądać.
Telefony były „rozgrzane”, nie mówiąc o laptopach zdumionych taką gorącą korespondencją. Sprawa rozwodowa nie była prosta, bo żona była chora. Wszystkie żony, gdy przychodzi do rozwodu, tak mają i należy o tym pamiętać. Są dwie możliwości. Albo kłamią one, albo mąż boi się powiedzieć ukochanej, że z rozwodu nici, bo wszystko jest przepisane na żonę, nawet jego BMW.
Julia zmieniła styl. Z chłodnej, korporacyjnej królowej śniegu, wyfrunęło połączenie wampa w stringach i motylka w różowym kostiumiku. Namiętnie przeglądała witryny typu www.hopsiup i ślub, które oferowały nawet weselne stroje dla eks teściowych i yorków. Koleżanki umierały z zazdrości, gdy opowiadała szczegóły, bo sprowadzali za pośrednictwem Internetu przeróżne perwersyjne urządzenia.
Było odlotowo, ale w pewnym momencie Jacek znikał za rogiem, bo miał rodzinę, a ogłupiała Julia bawiła się kajdankami, obszytymi różowym futerkiem i jego lateksową maseczką z ryjkiem. Żeby być dłużej razem, przenieśli spotkania do miasta w połowie drogi.
Jacek naprawdę nazywał się Mietek, co okazało się przy meldowaniu w hotelu, w którym wylądowali. Uznała to za rozkoszne, tym bardziej, że naprawdę nazywała się Jadwiga. Datę ślubu przesuwali minimalnie, za każdym razem, bo żona miała wszystkie choroby na czele z padaczką i schizofrenią, dlatego ze sobą nie spali i to od urodzin pierwszego dziecka.
Minął rok, a żona ciągle żyła, choć za każdym razem była w stanie agonalnym. Julia jechała 300 kilometrów w piątek po pracy, ukochany czasem zjawiał się dopiero w sobotę rano, aż w końcu zaproponowała, żeby spotykać się bliżej jego miasta, żeby nie był zmęczony jazdą.
Rozmowy o ślubie przestały mieć sens, bo medycyna czyniła cuda, poza tym zbliżała się komunia córeczki, a to święto rodzinne. Poza tym po co ślub?
Wkrótce zamieszkają razem. Koleżanki odzyskały dobry humor, bo widać było, że coś jest nie tak. Julia przerobiła samochód na gaz, choć teraz widują się maksymalnie raz w miesiącu, bo żonie się pogorszyło i boi się zostawać sama na noc. I tak zostanie, bo jeśli facet nie złoży pozwu o rozwód po miesiącu, to już raczej tego nie zrobi - po co, skoro zjada ciastko i ma ciastko?
hb/kg