Jak przetrwać rozstanie?
Rozstanie boli. Najbardziej, gdy to nas porzucają. Podkopuje pewność siebie, powoduje niewyobrażalną pustkę, sprawia, że wycofujemy się z życia. Jedni błyskawicznie rzucają się w wir nowych znajomości. Inni w samotności przechodzą żałobę po nieudanym związku.
Rozstanie boli. Najbardziej, gdy to nas porzucają. Podkopuje pewność siebie, powoduje niewyobrażalną pustkę, sprawia, że wycofujemy się z życia. Czy są uniwersalne zasady, które czynią rozstanie mniej bolesnym?
Kiedy związek się rozpada, najczęściej powoduje to ogromne spustoszenie w naszym życiu – nawet jeśli ostatnio nie układało się najlepiej, było więcej kłótni niż radości i wydawało się, że koniec wisi w powietrzu.
Angela: Po 1,5 roku związku chłopak zostawił mnie kilka tygodni temu, dlatego że nie umiałam okazywać uczuć i często się kłóciliśmy. Nadal go kocham, jestem załamana, nie mam na nic siły. Nikt nie umie mnie pocieszyć. Nie chce mi się żyć.
Sebastian: Mam 31 lat i tydzień temu usłyszałem najgorsze słowa w życiu od osoby, która dla mnie była wszystkim. Zostawiła mnie dla innego faceta po 3,5 roku bycia ze sobą. Jest mi cholernie ciężko.
Ona: Mnie też zostawił. Przyszedł z bukietem czerwonych róż, przyznał, że wiele spraw spieprzył i uciekł jak Piotruś Pan… Kolejny niedojrzały emocjonalnie facet. Ilu jeszcze takich chodzi po świecie? Takich, którzy albo się pomylili, albo już nie kochają, albo odchodzą do innej. Nieważne, jak długie miałam związki, jedno wiem – nie warto płakać przez faceta, oni są nic nie warci.
Te wpisy z naszego forum to tylko wierzchołek góry lodowej. Internet pełen jest gorzkich wyznań porzuconych osób, które nie radzą sobie z nową sytuacją. Psychoterapeuci twierdzą, że to, co czujemy po rozpadzie związku, przypomina uczucia osoby w żałobie. W obu sytuacjach chodzi zresztą o utratę kogoś bliskiego i uczucie pustki, jaka po nim zostaje.
Większość terapeutów wymienia pięć etapów, przez które musimy wtedy przejść. Są to:
- Etap pierwszy – wstrząs, szok, rozpacz.
- Etap drugi – niedowierzanie, zaprzeczanie temu, co się stało.
- Etap trzeci – bezsilność, bezradność, smutek.
- Etap czwarty – ukojenie, godzenie się z sytuacją i akceptowanie nowej.
- Etap piąty – trwała akceptacja, powrót do normalności, nowe nadzieje na przyszłość.
Jest więc naturalne, że po rozstaniu szalejemy, chociaż fakt, że mają tak wszyscy, którzy stanęli w obliczu nieudanego związku, niewiele nam pomaga. Ból może być naprawdę dotkliwy – nie tylko psychiczny. W medycynie istnieje zespół złamanego serca. To potoczna nazwa dla zespołu takotsubo (kardiomiopatii stresowej). Chodzi o zespół objawów ostrej niewydolności serca, który nie ma podłoża miażdżycowego.
Przyczyna tej dolegliwości jest słabo znana, wiele jednak wskazuje na rolę czynników emocjonalnych. Zespół takotsubo diagnozowano bowiem zarówno u osób, które np. straciły kogoś bliskiego wskutek śmierci albo które przeżyły rozstanie. Typowe objawy zespołu złamanego serca to ból w klatce piersiowej, nieregularna praca serca, objawy obrzęku płuc, obniżenie nastroju, nagłe zatrzymanie krążenia w mechanizmie migotania komór.
Schorzenie nie jest groźne, a do powrotu prawidłowej funkcji skurczowej serca dochodzi w przeciągu 2-3 tygodni. To niezbicie pokazuje, że najlepszym antidotum na ból rozstania jest czas. Potwierdzają to ci, którzy przez to przeszli. - Rozstanie to taka mała śmierć, ale fakt, że z czasem jest lepiej - mówi 26-letnia Magda.
Na wszystko potrzeba czasu
A ile tego czasu potrzeba, by dojść do siebie? To kwestia indywidualna. „Rozstałam się z facetem (on ze mną zerwał) pięć miesięcy temu i wciąż kocham go tak samo. Ani na moment nie przestaję o nim myśleć i męczę się z tym, boję się, że nigdy mi nie przejdzie. Byliśmy razem półtora roku, bardzo go kocham, wiązałam z nim przyszłość i strasznie mi przykro, że tak się stało… Chcę zacząć żyć, ale nie potrafię. Robiłam już wszystko, żeby zapomnieć, ale nic z tego” – to wpis z forum dyskusyjnego.
Z wypowiedzi internautów wynika, że każdy dochodzi do siebie po rozstaniu w swoim tempie. Niektórym wystarcza kilka tygodni. Inni potrzebują paru miesięcy. Są też tacy, którzy rany po rozstaniu leczyli przez lata. Tym dłużej będzie to trwało, im bardziej będziemy tłumić w sobie negatywne emocje. Unikanie płaczu, trzymanie w sobie bólu, pocieszanie się przypadkowymi znajomościami zdaniem psychoterapeutów nie są najlepszym sposobem, by stanąć na nogi po rozpadzie związku. Mamy prawo do silnych emocji.
Osoby, które mają za sobą rozstanie, wiedzą, że choć ból jest wtedy dotkliwy, czas naprawdę leczy rany. I choć nie sprawi, że nasza przeszłość zostanie wymazana, to spowoduje, że w końcu się otrząśniemy i będziemy znowu cieszyć się życiem.
Początek lepszego życia
Ciekawie stawia sprawę Lisa Steadman, specjalistka ds. związków, autorka poradników, osobowość telewizyjna w książce „Rozstanie. Pierwszy dzień Twojego lepszego życia!” (Sensus 2010). Jej zdaniem rozstanie może być wręcz błogosławieństwem, wybawieniem. „Tak dla Twojej informacji: Twoje rozstanie to coś fantastycznego. Dlaczego? Bo wybrałaś siebie – niezwykłą siebie – zamiast związku, który już nie funkcjonował”.
Steadman pisze tak: „Uważam, że to niesłychanie odważne i inspirujące. Jeśli to Ty byłaś tą, którą porzucono, nie myśl nawet, że bycie porzuconą oznacza, że jesteś popsuta albo nie jesteś taka świetna. Może po prostu nie zebrałaś się wystarczająco szybko na odwagę, by to zakończyć. A może całe to rozstanie było szokiem? Jeśli tak było, potraktuj je jako dzwonek ostrzegawczy (i dar od losu). Ewidentnie osoba, którą z Tobą zerwała, nie była dla Ciebie odpowiednia. Kończąc Wasz związek, po prostu dała Ci możliwość pójścia w życiu do przodu bez żadnego poczucia winy”.
Zdaniem Lisy Steadman skoro związek się rozpadł, to znaczy, że coś w nim nie funkcjonowało. A wy do siebie nie pasowaliście. Dotyczy to zarówno osób porzuconych, jak i tych, które zdecydowały o zakończeniu relacji. „Rozstanie nie jest zależne od tego, jak związek wyglądał w oczach innych ludzi. Liczy się to, jak wyglądał dla Ciebie, a przede wszystkim, jakie w Tobie budził uczucia (…). Po dotkliwym, niszczącym i niemożliwym do wytrzymania bólu przychodzi przyjemność (tak, dobrze przeczytałaś – przyjemność!). Przyjemność odkrywania na nowo siebie i swojego cudownego życia” – uważa autorka poradnika.
Rozstanie jest zatem początkiem nowego rozdziału w twoim życiu. Będziesz miała teraz okazję zrobić remanent w swoim życiu, przewartościować je i przede wszystkim czekać na kogoś, kto będzie do ciebie pasował bardziej niż eks.
Klin klinem?
Niektórzy uważają, że receptą na złamane serce jest… nowa miłość. „Jestem ciekawa, jakie jest wasze zdanie. Czy przysłowiowy klin to dobry sposób na zapomnienie o ranach i bólu po dopiero zakończonym związku? Moje znajome twierdzą, że powinnam zacząć spotykać się z jakimś facetem, że to pozwoli mi złapać oddech i dystans do przeszłości. Co o tym sądzicie? A może macie lepsze pomysły i propozycje dla osób, którym ciężko zapomnieć? Czy należy wchodzić w nowe związki dla zapomnienia?” – pyta na forum netkobiety.pl Batrix.
Wiele jest teorii na ten temat. Niektóre osoby twierdzą, że otaczanie się ludźmi i szukanie wśród nich nowej miłości może pomóc złagodzić ból po rozstaniu. Większość Polek wypowiadających się na forach dyskusyjnych uważa jednak, że zbyt szybko wiążąc się z nowym mężczyzną, można zrobić krzywdę i sobie, i jemu. „U mnie było tak, że dopiero nowy związek sprawił, że zapomniałam o poprzednim. Ale moim zdaniem nie można rozpoczynać nowej relacji zbyt szybko. Wiązanie się z kimkolwiek tylko po to, żeby zapełnić pustkę, to olbrzymi błąd. Trzeba dać sobie trochę czasu” – uważa Ilona.
Szybszemu powrotowi do codzienności po rozstaniu na pewno sprzyja otaczanie się przyjaciółmi, poświęcanie czasu swoim sprawom, aktywność. Internautka Ola pisze: „Jestem sama od sześciu miesięcy, a byłam w związku sześć lat. Teraz już w ogóle nie myślę o nim. Wyłączyłam się, zajmuję się tym, co kocham, spotykam się ze znajomymi. Wiadomo, że wspomnienia zostają, ale trzeba wspominać je miło i nie rozpamiętywać. Ciężko żyć po rozstaniu, ale wierz mi – da się. Trzeba tylko przez pierwsze miesiące robić wszystko, by zająć czymkolwiek głowę. Moja kumpela twierdzi, ze origami jest niezawodne, ja osobiście wylewam żółć na papier, spaceruję, sprzątam. I nie słucham piosenek, które mi się z nim kojarzą”.
Pomóc może też prowadzenie dziennika, zapisanie się na kurs doszkalający, wyjazd poza miejsce zamieszkania, uprawianie sportu.
Lisa Steadman sumuje: „To, że Twoje rozstanie to coś fantastycznego, nie oznacza, że jest ono bezbolesne. Oznacza, że cierpiąc, powinnaś pamiętać, iż jest światełko na końcu tunelu. I nie, nie jest to pociąg pośpieszny z Twoim byłym na pokładzie”.
Ewa Podsiadły-Natorska/(mtr), WP Kobieta