GwiazdyMłode wdowy – jak żyją?

Młode wdowy – jak żyją?

„Taka młoda i już wdowa? Jeszcze pani sobie życie ułoży”. To słyszę najczęściej tam, gdzie muszę przyznać się do stanu cywilnego. Każdy ma dla mnie dobrą radę i słowo pocieszenia. Ostatnio nowa sąsiadka oraz ankieter w spisie powszechnym. Ja mam w nosie, co ludzie myślą. - Maryna ma trzydzieści lat. Wdową jest od trzydziestu miesięcy.

Młode wdowy – jak żyją?
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

„Taka młoda i już wdowa? Jeszcze pani sobie życie ułoży”. To słyszę najczęściej tam, gdzie muszę przyznać się do stanu cywilnego. Każdy ma dla mnie dobrą radę i słowo pocieszenia. Ostatnio nowa sąsiadka oraz ankieter w spisie powszechnym. Ja mam w nosie, co ludzie myślą. - Maryna ma trzydzieści lat. Wdową jest od trzydziestu miesięcy.

Podobno lepsze stare panieństwo, niż młode wdowieństwo, mówi polskie przysłowie. Gdy kobieta traci męża, czuje złość, przygnębienie, smutek i rozpacz. Co czuje młoda wdowa? Ewa Chalimoniuk, psychoterapeutka z Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie, specjalistka w leczeniu urazów po śmierci uważa, że wdowieństwo młodej wdowy wcale nie jest cięższe od życia wdów w innym wieku. – Specyficzne dla młodych owdowiałych kobiet jest to, że często ich małżeństwa, gdy zostały przerwane, były jeszcze w fazie idealizacji związku, więc trudno im się rozstać i uwierzyć, że kiedyś mogą spotkać równie cudownego partnera.

Maryna i Kamil znali się prawie całe życie: ona najładniejsza dziewczyna w szkole, on grubasek z charyzmą, który oświadczał się Marynie kilka razy w roku, licząc od szóstej klasy podstawówki. – Razem poszliśmy do tego samego liceum i Kamil płoszył mi adoratorów. Potem wyjechał na studia do San Diego, a kiedy po latach spotkaliśmy się, na dziesięcioleciu matury, już się nie rozstaliśmy.

Maryna i Kamil byli nierozłączni, a sielankę przerwał któregoś dnia telefon. „Proszę przyjechać na oddział intensywnej terapii. Mąż jest u nas”. – Spytałam, co tam robi? Pomyślałam, że coś nie tak z rodzicami. Ojciec Kamila był cukrzykiem, ale okazało się, że to Kamil miał wylew. – Martyna mieszka na niedużym osiedlu, gdy robi zakupy w małym sklepiku, słyszy szepty: „Taka młoda i wdowa…” i głębokie westchnięcia. Zaciska wtedy zęby, aby nie rzucić niecenzuralnym słowem, albo nie cisnąc koszykiem i wybiec ze sklepu. Według psychologa, do którego chodzi, Maryna jest teraz w fazie gniewu: drażni ją współczucie, irytują żal obcych i bliskich, nie chce słyszeć krzepiących słów – Tylko ja wiem, jak to boli i nic mnie nie obchodzi, jak ktoś mówi, że całe szczęście, że dzieci nie mieliśmy.

Dwudziestopięcioletnia Małgosia Kowalik, która została sama z pięcioletnią Amelką nie wie, czy to, że ma córkę sprawia, że jest jej łatwiej, czy trudniej. Wylicza: - Mam dla kogo żyć. Muszę dla kogoś żyć: czyli codziennie wstać, umalować oczy, kupić płatki z pszczółką na torebce i czekoladowe mleko. Trudniej, gdy ktoś pyta Amelkę, co robi jej tata, a ona z powagą w oczach odpowiada: „Leży w grobie”.

Psycholog, do którego chodzi Amelka, uważa, że mała jest na dobrej drodze, by na nowo poukładać sobie świat bez ojca, a fakt, że zadaje np. pytania: „Czy już zawsze będziemy z mamą same”, świadczy, że stara się zracjonalizować stratę. Małgosia straciła męża, a Amelka tatę w wypadku samochodowym dwa lata temu. Tomek miał pojechać tylko do pobliskiej wypożyczalni filmów po DVD ze Shrekiem. W sobotnie popołudnie, czerwone subaru wyjechało z podporządkowanej i z mocą 80 kilometrów na godzinę uderzyło w samochód Tomka. Tomek, który zginął na miejscu, miał dwadzieścia pięć lat, dokładnie tyle, ile Małgosia teraz – Jestem młodą wdową? Nie wiem – zastanawia się Małgosia – Chyba młodość skończyła się dla mnie w tym momencie, kiedy odszedł Tomek. Młodość to marzenia, plany, radość z oczekiwania na jutro: ja mam tylko teraźniejszość. Każdy nowy dzień jest dla mnie wyzwaniem, bo muszę dać sobie radę ze wszystkim sama.

Ewa Chalimoniuk uważa, że najtrudniejsze w młodym wdowieństwie bywa czasem niedostateczna pomoc rodziny, przyjaciół i państwa - zarówno finansowa, emocjonalna i w opiece nad dziećmi. - Po pierwszym okresie żałoby młode wdowy często zostają z życiowymi kłopotami same. Często słyszę, że znajomi stronią od osób pogrążonych w żałobie. Nawet wtedy, gdy te osoby nie epatują swoją rozpaczą. – Psychoterapeutka podkreśla, że aby żałoba u wdowy nie przerodziła się w depresję musi być zachowany sens życia i poczucie własnej wartości, a trudniej je zachować, gdy opuszczają nas przyjaciele, znajomi, którzy boją się zaprosić wdowę na imprezę bo zepsuje zabawę.

- Moja najlepsza przyjaciółka wycedziła, że wstydzi się mnie zapraszać np. na wspólne buszowanie po wyprzedażach, bo nie wie, czy to wypada – kiwa głową Maryna, która nie wie, czy gorsze jest bycie persona non grata w towarzystwie, bo przecież wdowa to jak zły omen, czy słowa „Jesteś moda, ładna, znajdziesz sobie kogoś. Ułożysz sobie życie.” Ewa Chalimoniuk uważa, że takie sugestie są dla owdowiałych kobiet bardzo raniące. - Te słowa nie mają nic wspólnego ze zrozumieniem uczuć w żałobie i empatią w takiej chwili. Nie dają pocieszenia tylko powodują złość i ból oraz poczucie samotności w cierpieniu.

Młode wdowy nie wiedzą jeszcze czy kiedyś zaangażują się w nowy związek. Czy będą na tyle silne, aby opanować strach, który od teraz mają w sobie, że kochana osoba odejdzie i zostaną same. Psychoterapeutka Ewa Chalimoniuk potwierdza fakt, że osoby, które straciły partnera, czasem z lęku przed związaniem się, traktują życie i kolejnych partnerów instrumentalnie - Boją się angażować chcą tylko użyć chwili. Z reguły po jakimś czasie czują jałowość i bezsens takiego zachowania i zaczynają tęsknić za prawdziwą, głęboką, bliską relacją.

Zuzanna Matwiej (35) nie lubi określenia „ułożyć sobie życie na nowo”. Uważa, że to za mało i potrzebne są nowe narodziny, jeśli życie, które chcemy wieść po starcie ma być pełne i dobre. Zuzanna miała czas, by oswoić się ze śmiercią męża: dwa lata przygotowywali się, że przyjdzie koniec. – Michał zrobił tak, jak pewien bohater amerykańskiej komedii romantycznej, który wiedząc, że umrze, zostawił swojej młodej żonie listy z radami, jak ma żyć. Ja swoje też znajduje – zdradza Zuza – Żółte karteczki samoprzylepne wypadają z encyklopedii, z pawlacza, znajduję je za słoikami w piwnicy. Płaczę i śmieję się, gdy czytam: „Zrób wreszcie te odrosty, bo wyglądasz jak własna matka”.

Zuzanna przyznaje, że rodzina Michała nie podziela tej specyficznej terapii. Zwłaszcza matka Michała chciałaby widzieć synową w żalu, we wdowiej czerni. „Czerwone paznokcie? W twoim stanie?”, pyta z wyrzutem teściowa. Zuza opowiada, jak zwykle w takiej chwili: „Michałowi by się podobało”. Na pierwsze wakacje pojechała z synem Michała z pierwszego małżeństwa nie do wiejskiego domku teściów, ale nad norweskie fiordy – Dziadkowie miesiąc się do nas nie odzywali – kiwa głową Zuzanna – A my chyba przez moment byliśmy tacy szczęśliwi jak wtedy, gdy był z nami Michał.

(alp/sr)

rozstanieśmierćzwiązek

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (119)