#nawłasnejskórze: czarne usta
"Halloween już było," powiedział mój facet. "Oj, tego się nie spodziewałem", zakpił pan w kolejce w spożywczaku. "Ładnie wyglądasz, ale zmyj to już," powiedziała moja mama z dezaprobatą ukrytą pod fałszywym komplementem. Co robiłam, żeby zasłużyć sobie na takie komentarze? Nic wielkiego, instagramowy trend chciałam wcielić w życie. I przez pięć dni malowałam usta czarną pomadką.
30.11.2018 09:55
Wszystko zaczęło się od krótkiego klipu na instagramowym koncie Rihanny. Wtorki z tutorialem (Tutorial Tuesday) to stały cykl, który pojawia się w kanałach social media gwiazdy i jej marki kosmetycznej – Fenty Beauty. RiRi pokazuje świetne, proste makijaże, przy okazji udowadnia, że faktycznie jest zdolną makijażystką, a produkty firmowane jej nazwiskiem są świetne. Odcinek, który totalnie mnie zachwycił, promował nową, czarną płynną pomadkę. W kilka minut Rihanna zrobiła genialny makijaż. Czarna kreska na oku, czarna pomadka na ustach, srebrny rozświetlacz. Efekt nie był ani mroczny, ani makabryczny. Wręcz przeciwnie. Był glamour z odrobiną awangardy.
"Też tak chcę!" pomyślałam i zaczęłam szukać inspiracji na Instagramie. Było ich mnóstwo. I znów, brak nastoletnich gotek, za to mnóstwo utalentowanych makijażystek i amatorek, które z czarnych ust zrobiły centralny punkt makijażu. Postanowiłam, że przez pięć dni będę doskonaliła swoją technikę makijażową i przy okazji obserwowała reakcje otoczenia.
SZUKAJĄC CZARNEGO CHARAKTERU
Najwięcej problemów miałam ze znalezieniem pomadki w kolorze prawdziwej, głębokiej czerni. Ta, którą polecała Rihanna, jeszcze nie trafiła na półki w Sephorze. Inne, które wyglądały na czarne, okazywały się szare, granatowe czy bordowe (pomadka Urban Decay Vice Liquid Lipstick w kolorze Blackmail na stronie Sephory wyglądała na czarną, w rzeczywistości to przepiękne, bardzo ciemne bordo z nutą szarości). W końcu udało się! Moje wyzwanie przed fiaskiem uratowała Kat Von D i jej pomadka Studded Kiss w kolorze Slayer (85 zł) oraz płynna matowa pomadka Inglot HD Matte w odcieniu 38 (47 zł).
Pierwszego dnia, nieświadoma tego, w co się pakuję, zrobiłam klasyczny makijaż: fluid, bronzer, rozświetlacz, odrobina cienia na powiekach, wytuszowane rzęsy. Następnie zabrałam się za malowanie ust. I tutaj trzeba wyjaśnić, że choć jestem dziennikarką zajmującą się urodą, uwielbiam kosmetyki i kocham wieloetapową pielęgnację, w makijażu lubię prostotę. Im mniej kroków, tym lepiej. Więc malowanie ust to u mnie jeden etap, maksymalnie dwa: konturówka + właściwy produkt. I tu pojawił się pierwszy błąd w moim rozumowaniu. Jeśli bowiem chcesz mieć instagramowy makijaż z czarnymi ustami w roli głównej, etapów malowania powinno być kilka. Najpierw trzeba zneutralizować kolor ust, nakładając beżową bazę lub korektor na całą czerwień wargową. Następnie konieczna jest konturówka, którą może zastąpić eyeliner lub czarna kredka do oczu. Dopiero potem można wypełnić usta, najlpiej używając pędzelka, przyprószyć transparentnym pudrem i nałożyć kolejną warstwę. Ale to mądrość, która przyszła do mnie po szkodzie. W efekcie pierwszego dnia mojego wyzwania wyglądałam, jak na załączonym obrazku, bo w porannym amoku o 6.30 rano pociągnęłam usta czarną pomadką, próbowałam nieco wyrównać kontur pędzelkiem, a potem nie miałam już czasu na kolejne poprawki.
NIKOGO NIE RUSZA
Reakcje w redakcji? Brak. Ewidentnie potrzeba większych atrakcji, niż ciemne usta, żeby zrobić wrażenie na dziennikarzach sekcji Lifestyle. Widzieliśmy ogoloną na łyso Britney Spears, sukienkę z mięsa Lady Gagi, rosnącą wzwyż fryzurę detektywa Rutkowskiego. Makijaż nie robi na nas wrażenia. Co innego dziewczyny z charakteryzatorni naszego studia wideo. Te były zaintrygowane, udzieliły mi kilku porad. Gdy tylko wróciłam do domu, zmyłam makijaż. Czułam się zdecydowanie lepiej. Nie dlatego, że czerń była zbyt intensywna, a dlatego, że moja natura perfekcjonistki nie mogła znieść niedociągnięć w makijażu. Następnego dnia wstałam kwadrans wcześniej i zrobiłam wszystko, zgodnie ze sztuką. Rezultat był o wiele lepszy, ale i tak w ciągu dnia musiałam poprawiać makijaż, bo szybko zjadałam szminkę ze środka ust, co dawało efekt jak z horroru.
A MOŻE RUSZA?
Tego dnia musiałam stawić czoła światu poza redakcją – odebrać syna ze żłobka, pojechać do urzędu dzielnicy. Oj, nie było łatwo. Wychowawczynie w żłobku patrzyły na mnie mocno zdziwione, maluchy płakały, a syn spojrzał na mnie tak, jakby chciał powiedzieć: "Matko, czy mogłabyś wstrzymać się z robieniem wiochy do czasu, aż pójdę do liceum?" Czym prędzej tłumaczyłam, że to takie zadanie w pracy, że będę pisać artykuł, że "na co dzień tak nie wyglądam".
W urzędzie było lepiej. Pani w biurze paszportowym była tak zajęta komputerem i formalnościami, że podniosła wzrok znad papierów tylko raz i chyba nie zarejestrowała, że na mojej twarzy są kolory, których z reguły nie ma.
ZŁOTY, CZARNY ŚRODEK
Trzeci dzień był najprzyjemniejszy. Nie tylko dlatego, że był to piątek. Przede wszystkim, przerzuciłam się z kremowej pomadki Kat Von D na płynną Inglot HD Matte. Aplikacja była bardzo prosta, chociaż nadal musiałam sięgać po konturówkę. Kolor intensywny i doskonale kryjący, a po wyschnięciu – perfekcyjny mat. Rihanna w swoim tutorialu wspominała, że klucz do sukcesu to mocny kolor i pełne krycie. Faktycznie, człowiek od razu wygląda bardziej glam, mniej "The Walking Dead". I choć nadal musiałam poprawić makijaż raz czy dwa razy, w połączeniu z mocno rozświetloną twarzą, przyciemnionym okiem i idealną cerą, make-up wyglądał bosko! Do tego stopnia, że wieczorem poszłam w takiej wersji do kina i wydaje mi się, że wychwyciłam kilka przychylnych spojrzeń (fakt, w kinie było mnóstwo fanów uniwersum Harry'ego Pottera). Muszę przyznać – awangardowy makijaż najlepiej wygląda z prostą stylizacją: biała koszula czy sweter, dżinsy, botki na obcasie. Zaczynałam rozumieć influencerki, które kochają takie rozwiązania.
MAMA W CZERNI
Weekend był najtrudniejszy. Po pierwsze dlatego, że w soboty i niedziele najczęściej się nie maluję. Nie mam na to czasu, stawiam na pielęgnację, a przede wszystkim — w końcu akceptuję swoją urodę (i jej mankamenty) taką, jaka jest i nie mam potrzeby wychodzenia z psem w pełnym makjażu. Niemniej, podjęłam czarną rękawicę, trzeba było się umalować. Weekendowe zakupy spożywcze były zabawne. Pan w osiedlowym sklepie, który o godzinie 10 kupował ćwiartkę wódki i cztery piwa, nie mógł nie skomentować mojego wyglądu. "Ojojoj, nie tego się spodziewałem." Cóż, pewnie to samo myśli każdego poranka jego żona.
Moje dziecko reagowało na mnie różnie: raz wybuchał gromkim śmiechem, innym razem z fascynacją i lekkim przerażeniem wyciągał palec, żeby dotknąć moich ust. Gdy moja mama wpadła z wizytą, zamarła w drzwiach. Wyjaśniłam, o co chodzi. Wytrzymała trzy minuty, a potem powiedziała: "Pięknie wyglądasz, ale zmyj już to." Oczywiście, nie zmyłam. Bo przecież każda okazja jest dobra, by poczuć się młodszą i jak dziecko zrobić matce na złość. W niedzielę rano stałam przed lustrem. Nakładałam kolejne kosmetyki. Mój chłopak rzucił tylko: "Halloween już było. Skończ z tym." Zaczęła się wielka dyskusja o tym, jak bardzo wkurzają mnie faceci (i kobiety), którzy mówią innym, jak mają żyć. Dyskutowałam ja. Mój luby stał w drzwiach łazienki i ewidentnie nie potrafił brać mnie na serio, bo co rusz zaczynał chichotać. Przyznam, że niedzielny wieczór powitałam z uczuciem ulgi. To był ostatni raz, kiedy demakijaż zajmował więcej czasu niż makijaż, a w koszu lądowało pół opakowania wacików nasączonych morzem olejku. W poniedziałek z radością sięgnęłam po szminkę Urban Decay Blackmail. W końcu jakiś lekki, przyjemny kolor!
MAKIJAŻ MA MOC
A jaki morał płynie z mojej historii? Przede wszystkim taki, że nawet w Warszawie, stolicy europejskiego miasta, odbieganie od reklamowego kanonu urody sprawia, że ludzie oglądają się za tobą, najczęściej z dezaprobatą. I o ile nie dziwą mnie reakcje starszych osób, jestem zaskoczona, ile dziwacznych spojrzeń było kierowanych w moją stronę przez ludzi w moim wieku: trzydziestolatków w autobusie, na ulicy czy sklepie.
Wnioski makijażowe mam zaś takie, że czarne usta wyglądają świetnie, pod warunkiem, że poświęcisz czas, na odpowiednie przygotowanie twarzy. Musi być nieskazitelna, rozświetlona, bez żadnych niedoskonałości. A samo malowanie ust powinno być zrobione starannie i na pewno nie w biegu. Gdy wybierasz czarną pomadkę, zwróć uwagę na wykończenie. Moim zdaniem maty wyglądają lepiej, niż kremowe czy błyszczące formuły, a czerń bez dodatków w postaci świecących drobinek jest bardziej elegancka. Czy to makijaż dla zabieganych dziewczyn? Raczej nie, wymaga zbyt wielu poprawek. Czy świetnie wygląda na zdjęciach? Absolutnie! Czy mój krótki eksperyment dodał mi pewności siebie? Oczywiście. I właśnie za to kocham makijaż. Może odzwierciedlać twój nastrój, poprawiać go, komunikować innym. Czarne usta to nie symbol nastoletniej melancholii, a znak, że masz moc i nie zawahasz się jej użyć.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl