Nowy trend: rozwód na Facebooku
A gdyby tak ogłosić na Facebooku, że twoje małżeństwo przechodzi kryzys? Albo nawet zmienić status na wolny, zanim oficjalnie dostaniecie rozwód? Jeśli brzmi to jak szaleństwo, uważaj - niektórzy już tak robią.
14.01.2015 | aktual.: 14.01.2015 12:37
A gdyby tak ogłosić na Facebooku, że twoje małżeństwo przechodzi kryzys? Albo nawet zmienić status na wolny, zanim oficjalnie dostaniecie rozwód? Jeśli brzmi to jak szaleństwo, uważaj - niektórzy już tak robią. Popularny portal społecznościowy stał się narzędziem służącym wyrażaniu emocji i informowaniu świata, co dzieje się w naszym życiu. Z publicznym praniem własnych brudów włącznie.
Brytyjka Emma Brady żyła w wielkiej nieświadomości, że jej trwające od sześciu lat małżeństwo już nie istnieje. O tym, że jest rozwódką, dowiedziała się w niecodzienny sposób. Z Facebooka.
Jej mąż po prostu zmienił swój status, puszczając w obieg oficjalną informację: „Neil Brady zakończył małżeństwo z Emmą Brady”. Co ciekawe, Neil zachowywał się całkiem normalnie, jakby nic się nie stało. Kobieta stwierdziła, że publicznie ją upokorzono, a rozwodu kompletnie się nie spodziewała.
W podobnej sytuacji znalazła się Amerykanka Penney Berryman, która po powrocie z pracy włączyła komputer, zalogowała się na Facebooku i odkryła, że jej mąż zmienił status z „w związku małżeńskim” na „wolny”.
Dodajmy, że wcześniej nie uzgodnili, czy będą informować innych o swojej separacji. „Byłam żoną kogoś, kto podał do publicznej wiadomości informację o kondycji naszego małżeństwa. Nie byłam na to gotowa” - skomentowała Berryman.
Facebook rzeczywiście dobrze dopasował się do współczesnych realiów, umożliwiając swoim użytkownikom precyzyjne określenie aktualnego stanu cywilnego. Do wyboru mamy kilkanaście możliwości, jeśli chodzi o status związku. Między innymi: wolny(a), w związku, zaręczony(a), w związku partnerskim, w związku małżeńskim, w otwartym związku, w separacji, po rozwodzie, wdowiec/wdowa.
Emocjonalny wpis
Popularny litewski kulturysta Robert Burneika, znany jako Hardkorowy Koksu, skorzystał z możliwości, jakie daje Facebook, by poinformować fanów o problemach w swoim małżeństwie. Zamieścił wpis: „Na pewno ktoś już słyszał o rozwodzie, to Wam powiem! Po 10 latach Kasia i ja rozwodzimy się! Tylko Kasia próbuje teraz odwrócić karty, że to ja ją zostawiam” (pisownia oryginalna).
Burneika poszedł o krok dalej, opisując swoją sytuację ze szczegółami: „Prawda jest taka że miała aferę z kolesiem w Stanach, ukradła mi kasę i zostawiła mnie, później wysłała wiadomość, że chce rozwód. Ale minęło parę tygodni i zachciało się więcej kasy”.
Burneika ma na Facebooku prawie 650 tys. fanów. Jego wpis o rozwodzie zyskał ponad 3 tys. lajków i około 1,2 tys. komentarzy. Tylko nieliczni zwrócili uwagę, że takie wiadomości powinny być prywatną sprawą każdego człowieka.
„Robert, nie rób żenady, pranie brudów i rozwody na fejsie, szanuj się człowieku, bo cię ludzie przestaną szanować! Rozumiem, show-biznes ale jednak? I to jeszcze na publicznym?” - to tylko jeden z komentarzy.
Rozwodowe selfie
Nowym facebookowym trendem jest tzw. rozwodowe selfie. Zapoczątkowała go pewna amerykańska para. Keith Hinson i Michelle Knight rozwiedli się po trzech latach. A na pamiątkę rozstania zrobili sobie selfie z… dokumentem stwierdzającym rozwód.
Pod zdjęciem poinformowali swoich znajomych, że oficjalnie nie są już małżeństwem, ale zostali przyjaciółmi i darzą się szacunkiem. Wytłumaczyli się też z szerokich uśmiechów. Stwierdzili, że nie świadczą one o radości z zakończenia małżeństwa, a z tego, że… kiedyś byli razem.
Facebook niszczy związki?
Może jest jakaś logika w informowaniu przez Facebooka o rozwodzie, skoro - jak wynika z wielu badań - to właśnie portale społecznościowe nierzadko przyczyniają się do rozpadu związków. Amerykańscy uczeni odkryli, że osoby, które spędzają swój wolny czas w internetowej przestrzeni, wzbudzają zazdrość u partnerki lub partnera.
Dr Russell Clayton z Uniwersytetu w Missouri zwrócił uwagę, że nadmierne korzystanie zarówno z Facebooka, jak i Twittera może skutkować destrukcyjnymi konfliktami w stałych związkach.
Z badań Lab42 wynika, że co trzeci dorosły zakończył związek sms-em, mailem albo za pośrednictwem Facebooka.
Angielski serwis Divorce-Online wyliczył, że za 20 proc. rozwodów, które mają miejsce w Wielkiej Brytanii, odpowiada największy portal społecznościowy świata. Ludzie odświeżają bowiem dawne znajomości i nawiązują nowe. W 2012 roku prawnicy z Divorce-Online poinformowali, że w ciągu dwóch lat liczba pozwów o rozwód zawierających słowo „Facebook” wzrosła o połowę.
„Portale społecznościowe ułatwiają nawiązanie romansu czy flirtu. Najczęściej spotykanym powodem uwzględniania Facebooka w pozwie rozwodowym jest znalezienie dwuznacznych wiadomości małżonka, zdjęć z imprez oraz spotkań, na których nie powinno go być, albo u boku osoby, z którą z pewnością nie jest po słowie” - skomentował Mark Keenan, dyrektor zarządzający Divorce-Online.
Zerwać maskę
Pod koniec 2014 roku „The New York Times” opisał historię 37-letniego Michaela Ellsberga, amerykańskiego blogera i autora książek. W lipcu na swojej tablicy napisał:
„Jena i ja nie jesteśmy już małżeństwem. Ostatni rok to był bardzo bolesny czas dla nas obojga, dlatego jesteśmy wdzięczni za wsparcie naszym przyjaciołom, rodzinie i społeczności, którzy pomogli nam przez to przejść. Pozostajemy z Jeną w bardzo dobrych relacjach”. Jego była żona umieściła u siebie identyczny wpis.
„The New York Times” skomentował, że Ellsberg zerwał portalom społecznościowych maskę, za którą ukrywa się wiele osób udających, że w ich związkach układa się znakomicie.
Dlaczego niektórzy tak robią?
Patricia Wallace, autorka „Psychologii internetu” (Rebis 2001) zauważa, że aktywność w internecie, zwłaszcza prowadzenie bloga czy udzielanie się w portalach społecznościowych, prowadzi do koncentrowania się na własnym „ja” i wzmaga przeświadczenie, że inni także interesują się nami i naszym życiem. Ma to związek z ekshibicjonizmem oraz pewną formą narcyzmu, jaką wyzwala w nas internet.
Elisabeth LaMotte, amerykańska psychoterapeutka zajmująca się związkami, powiedziała portalowi salon.com, że Facebook odgrywa współcześnie pewną rolę w relacjach między partnerami. „Ale szybka zmiana statusu przez jedną z osób może dla drugiej być bardzo trudna” - nie kryje specjalistka.
Niewykluczone, że wkrótce pojawi się możliwość, by sprawdzić, jak na taki trend reaguje internetowa społeczność. Mark Zuckerberg (założyciel Facebooka) wciąż zastanawia się nad wprowadzeniem przycisku „Nie lubię”.
„Ludzie często dzielą się smutnymi wydarzeniami ze swojego życia. Wielokrotnie mówili nam, że nie czują się właściwie, klikając wówczas Lubię to, bo nie jest to właściwa emocja. Wielu prosiło nas o przycisk Nie lubię, bo chcą powiedzieć: To nie jest w porządku” – tłumaczy Zuckerberg.
Ewa Podsiadły-Natorska/(EPN)/(kg), WP Kobieta