Cezary Pazura w rozmowie z Filipem Borowiakiem wrócił pamięcią do swoich aktorskich początków. Przez pewien okres mieszkał w garderobie Teatru Ochoty, a jego pensja na etacie była tak niska, że musiał dorabiać sobie ciężką pracą fizyczną.
Jak się okazuje, dla Cezarego Pazury kwestia wynagrodzenia za projekt aktorski nie jest wcale rzeczą priorytetową. – Jestem tym pokoleniem, gdzie ważne jest wyzwanie. Ja osobiście nie rozmawiam o pieniądzach. Tym się zajmuje Edytka. Mnie te rozmowy krępują – wyznał w rozmowie z Filipem Borowiakiem.
Cezary Pazura wrócił wspomnieniami do czasów, kiedy przyjechał po raz pierwszy do Warszawy i wiedział jedynie, jak dostać się z Dworca Centralnego do teatru, w którym został zatrudniony. Podróżował z workiem – samodzielnie uszytym z płachty brezentu.
– Przyjechałem do Warszawy. W tym worku miałem trampki, piżamę, szczoteczkę do zębów. (...) Przyjechałem na etat do Teatru Ochoty. Nie miałem mieszkania, nie miałem nic. (...) Potem mieszkałem w garderobie w teatrze, bo mi dyrektor pozwolił – powiedział aktor. Wspominał też, jak mył się w zlewie i przykrywał się teatralną kotarą, kiedy było zimno.
Wypłata Pazury wynosiła wówczas w przeliczeniu niespełna 10 dolarów. – Zrozumiałem wtedy, że zawód aktora nie jest dobrze płatny – zaznaczył w rozmowie z Filipem Borowiakiem i dodał, że dorabiał, przerzucając wagony węgla każdego ranka przed rozpoczęciem prób w teatrze.
Całą rozmowę z Cezarym Pazurą znajdziecie na kanale WP Lifestyle na Youtube.