Pomachaj biustem, sprzedaj pralkę
Czy wiedzą Państwo, co jest największą zmorą kobiety? Żadna tam niesprawiedliwa polityka pseudospołeczna naszego rządu, brak miejsc w żłobkach i przedszkolach, pracodawcy, którzy boją się nas zatrudnić, bo jeszcze zajdziemy w ciążę albo (wersja dla dzieciatych) pójdziemy na zwolnienie przez smarkające dziecko. Zapomnijcie o restrykcyjnej ustawie antyaborcyjnej, o planach jej zaostrzenia, o zamieszaniu wokół in vitro.
Czy wiedzą Państwo, co jest największą zmorą kobiety? Żadna tam niesprawiedliwa polityka pseudospołeczna naszego rządu, brak miejsc w żłobkach i przedszkolach, pracodawcy, którzy boją się nas zatrudnić, bo jeszcze zajdziemy w ciążę albo (wersja dla dzieciatych) pójdziemy na zwolnienie przez smarkające dziecko. Zapomnijcie o restrykcyjnej ustawie antyaborcyjnej, o planach jej zaostrzenia, o zamieszaniu wokół in vitro.
Tak naprawdę sen z powiek spędza nam blady barszcz. Skarpetki (te co straciły nieskazitelną biel). Plamy na dywanie. Sucha skóra. No, taka Bardzo Sucha. Popękana wręcz. Wzdęcia. Łamiące się paznokcie. Wypadające włosy. Brudne firanki. Brak pomysłu na obiad.
Czasami wykraczamy poza babskie stereotypy i chcemy mierzyć się z techniką. Wtedy załamujemy ręce, że ten wstrętny kamień znów zaatakował naszą pralkę i wołamy jakiegoś pana Józia czy innego Zdzicha, żeby przeprowadził swoje egzorcyzmy z jakimś magicznym proszkiem.
Zdarza nam się czasem wedrzeć w sferę zarezerwowaną dla mężczyzn, czyli politykę, ale często robimy wtedy za aniołka albo po prostu gołą babę (bo jak goła, to podobno lepiej się jej słucha - czy ktoś z Was widział filmik panny z SLD?).
Nieważne - spot wyborczy, reklama telewizyjna czy prasowa, bilboard czy etykieta. Bardzo często robimy za tępe wieszaki, matki-bezmózgowce, aniołki, wabiki albo otępiałe gosposie, którym sąsiadka musi uświadomić, że to nie pogoda zła, tylko firanki u ciebie kochana takie szare (a może to chodziło o okna? Pamiętam tylko, że idiotyczny przekaz tej reklamówki wbił mnie kiedyś w fotel).
Wiem, że wiele osób ignoruje takie narzekania, bo przecież to nic wielkiego, takie sobie zapychacze czasu antenowego, łamów w gazecie czy przestrzeni publicznej. A poza tym, co to szkodzi, przecież wszyscy wiemy, że tak naprawdę nie jest. Wiemy? Jakaś pani z opadającymi majtkami (bo OBNIŻKI - rozumiecie?), jakaś mama w depresji (bo ten barszcz bez koloru).
Jakaś panna pragnąca „w naturze” odwdzięczyć się swojemu obrońcy, który uratował ją przez atakiem bandy planującej zdobyć taką „zapłatę” siłą. Nie dość, że to cholernie obraźliwe, to jeszcze głupie i pełne klisz, które wyraźnie odzwierciedlają męski sposób myślenia.
Niby nic wielkiego, a oburzone kobiece grono to po prostu dystansu nie ma do siebie i poczucia humoru (to najczęstsze zarzuty). Ale - tak szczerze - co w tym zabawnego, że ktoś rozbiera kobietę i traktuje jak kawał reklamowego mięcha, żeby „opchnąć” publice tańsze pralki albo połączenia internetowe? Ile dystansu trzeba mieć do siebie i tego wciąż męskiego świata, żeby na luzie, z uśmiechem przyklejonym do twarzy (bezzmarszczkowej rzecz jasna!) patrzeć jak w reklamach zostaje się zdegradowanym do roli roztrzęsionej galarety? Przez zupę?!
Bagatelizowanie tego problemu jest nie fair wobec każdej kobiety myślącej. No, ale jak pokazują powyższe przykłady, żeby zrobić reklamę, myśleć nie trzeba. Zresztą skoro nawet kandydaci na polityków uważają, że zamiast powiedzieć coś sensownego lepiej pomachać gawiedzi biustem przed nosem, czego możemy spodziewać się po producentach sproszkowanego barszczu?
(ma)/(kg)