Pracował w Biedronce. Mówi, co się tam dzieje przed świętami
Kamil jest byłym pracownikiem Biedronki. To nie oznacza jednak, że zapomniał o tym, co działo się w sklepie przed samymi świętami. Jego doświadczenia mogą mrozić krew w żyłach.
Świąteczny szał zakupów to czas, kiedy każdy z nas staje przed wyzwaniem znalezienia idealnych prezentów oraz przygotowania pysznych, tradycyjnych potraw na wigilijny stół. Już teraz sklepy przeżywają prawdziwe oblężenie. Jak wygląda ten okres z perspektywy pracowników? Kamil, w rozmowie z Onetem, zdradził kulisy tego intensywnego czasu, opowiadając o własnych doświadczeniach.
Tak zachowują się klienci przed świętami
- Klienci robią się nerwowi. Są krzyki, a czasem nawet rękoczyny. Kiedyś pani rzuciła we mnie paczką orzechów, bo nie chciałem pomóc jej w znalezieniu jednego produktu. Nie miałem nawet czasu, bo biegłem po pieczywo. Innym razem starszy pan zwyzywał mnie od nierobów, bo nie podszedłem do tradycyjnej kasy na jego zawołanie. Ludziom jest trudno zrozumieć, że mamy dziesiątki obowiązków, a stanie na kasie to tylko jeden z nich - zdradził Kamil, który pracę w Biedronce zakończył niespełna dwa lata temu.
Biedronka, Lidl i Dino - sprawdzamy najnowsze promocje
Były pracownik dyskontu nie ukrywał, że często zarówno on, jak i jego koledzy, spotykali się z ogromnym niezrozumieniem ze strony kupujących. - Mieliśmy nie raz sytuację, że ktoś jeździł z paletami i rozkładał towar, ja walczyłem z kolejką na tradycyjnej kasie, a w tym samym czasie klienci na wszystkich czterech kasach samoobsługowych potrzebowali pomocy. I nie obyło się bez awantur i krzyków do nas, że mamy przyjść natychmiast, że "chyba za coś nam płacą".
Pracownik dyskontu na straconej pozycji?
Słowa Kamila na temat przedświątecznych nastrojów klientów potwierdza Jarosław Lewiński, przewodniczący Zarządu NSZZP "Biedronka" przy JMP S.A. - Są kolejki, dużo ludzi, którzy są roszczeniowi i się spieszą. Nie każdy jeszcze potrafi się przemóc w kwestii kas samoobsługowych, mylą się, wpisują źle produkty, kasa się blokuje, musi pracownik to obsłużyć. To trwa dłużej - przyznał w rozmowie z Onetem.
Od razu nasuwa się pytanie, co w przypadku niewłaściwego lub niemiłego zachowania klienta, może zrobić osoba, która musi się z tym mierzyć w miejscu pracy? Niestety okazuje się, że niewiele. - Pracownik nie może wchodzić w dyskusję z klientem i udowadniać, kto ma gorszy humor w ciągu dnia. Jeden jest klientem, a drugi jest pracownikiem, więc jeden drugiemu płaci pensję za wizytę. Pracownik jest w trudniejszej sytuacji, bo musi cierpliwie znosić przykre uwagi klientów — stwierdził Lewiński.
Czytaj też: Pracuje w Lidlu. Pokazała, co dostała na święta
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.