Przechodzą żałobę po zwierzętach. "Urny często pozostają w domach"
- Za każdym razem, gdy odwiedzam cmentarz dla zwierząt, widzę, że przybywa tam grobów. Zdecydowana większość osób decyduje się jednak na kremację. Niektórzy nie chcą rozstawać się z pupilami nawet po śmierci i takie urny bardzo często pozostają w domach - mówi Daria Grzesiek, autorka książki "To był tylko pies. O żałobie po zwierzętach".
Aleksandra Chruścielewska, Wirtualna Polska: Bohaterowie i bohaterki twojej książki mówią, że strata pupila to dla nich dużo więcej niż tylko ból. Wielu z nich wspomina o niezrozumieniu. Czy polskie społeczeństwo jest w ogóle gotowe na to, aby poważnie rozmawiać o śmierci zwierząt?
Daria Grzesiek, autorka książki "To był tylko pies. O żałobie po zwierzętach": Faktycznie, wiele osób odczuwa wstyd i poczucie winy, że nie powinni przeżywać żałoby po zwierzęciu, bo to przecież tylko pies, kot czy świnka morska. Tłumienie prawdziwych emocji może jeszcze bardziej pogłębić ból. Zwłaszcza że więzi ze zwierzętami potrafią być silniejsze niż z ludźmi. Nie wszyscy to rozumieją i potrafią o tym rozmawiać bez uprzedzeń i agresji.
Woźniak-Satark apeluje do Ministra Rolnictwa: "Zakończmy to. Zwierzęta tak samo czują ból, jak my"
Miałaś taki problem?
Mam taką rolkę, która rozeszła się całkiem szeroko, miała ponad 800 tysięcy wyświetleń. Trafiły na nią bardzo różne osoby. W pewnym momencie zaczęłam nawet blokować niektórych użytkowników. Pojawiały się komentarze, że jestem chora psychicznie, bo pochowałam psa na cmentarzu i odwiedzam jego grób.
Smutek po śmierci psa albo kota pewnie łatwiej pojąć. Ale ty nie ograniczasz się tylko do oczywistych zwierząt. Piszesz o kurach, świnkach morskich, a nawet o słoniu.
Wszystko sprowadza się do więzi, jaką tworzymy. Jedna z moich bohaterek opowiada o swoich kurach. Dla niej to nie były po prostu ptaki w kurniku, tylko istoty, z którymi nawiązała prawdziwą relację. Znała ich charaktery, przyzwyczajenia, sposób bycia. Łączyło ją z nimi coś wyjątkowego. W książce pojawia się nawet fragment, w którym mówi, że zmarła kura była dla niej kimś więcej. Kimś, a nie czymś.
Kura, o której mówisz, zmarła w wyjątkowo tragicznych okolicznościach…
Tak. Kura umarła w wyniku gwałtu ze strony koguta. Czułam ogromną złość i poczucie niesprawiedliwości, ale też silną kobiecą solidarność z nią. Zginęła przecież przez czyjąś brutalność, przez samca, który uznał, że ma prawo zrobić, co chce. Bardzo mocno przeżyłam tę historię.
Historia Marty, właścicielki opiekunki kur, to także opowieść o ogromnym poświęceniu. Jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, aby ocalić swoje zwierzęta?
Koszty opieki nad chorym zwierzęciem mogą być naprawdę wysokie. W książce opisuję historię dziewczyny, która tylko w ciągu roku wydała na leczenie ponad 60 tysięcy złotych. Ale poświęcenie to nie tylko pieniądze. To również sposób, w jaki organizujemy swój czas i życie, podporządkowując je swojemu pupilowi. Jeśli ktoś kocha swoje zwierzę, jest w stanie zrobić naprawdę wiele.
Kosztowne bywa nie tylko leczenie, ale także samo pożegnanie. O jakich pieniądzach tutaj mówimy?
Pochówek mojego psa w Warszawie kosztował 800 zł. Do tego trzeba doliczyć oczywiście inne koszty, np. urny lub trumny, nagrobku. Te mogą sięgać nawet kilku tysięcy złotych. Stale powiększa się także zakres spersonalizowanych usług.
Czy wiele osób korzysta dziś z możliwości pochówku? Myślisz, że za kilka lat w każdym większym mieście w Polsce będzie funkcjonował cmentarz dla zwierząt?
Za każdym razem, gdy odwiedzam cmentarz dla zwierząt, widzę, że przybywa tam grobów. Podczas zbierania materiałów do książki zauważyłam jednak, że zdecydowana większość osób decyduje się na kremację. Niektórzy nie chcą rozstawać się z pupilami nawet po śmierci i takie urny bardzo często pozostają w domach.
Jak urna z kotem, którą bohaterowie twojej książki trzymali w sypialni?
To jeden z przykładów, ale oczywiście przyczyn jest dużo więcej. Być może wiele osób czeka na rozwiązania, które od dawna funkcjonują w Europie. W Niemczech i we Włoszech właściciele zwierząt mają możliwość pochówku ze swoimi pupilami. Oczywiście na określonych zasadach. Na nagrobku nie może pojawić się żadna informacja o tym, że leży tam zwierzę. Ale zamiast tego, pojawić się może np. wspólne zdjęcie. Widzę w tym rozwiązaniu dużo wygody. Kto po mojej śmierci będzie odwiedzał mojego psa na cmentarzu? Nikt. Mając możliwość takiego pochówku, nie musiałabym się już o to martwić.
Kto częściej o tym myśli? Czy są jakieś różnice w postrzeganiu śmierci zwierząt pomiędzy kobietami a mężczyznami?
Badania pokazują, że kobiety zwykle silniej przeżywają śmierć zwierząt. Widać to też podczas kręgów żałoby. Miałam okazję uczestniczyć w jednym z nich i na dziesięć osób tylko jedna była mężczyzną. Jeden z moich bohaterów, który stracił swojego kota, zwrócił jednak uwagę, że jego zdaniem mężczyźni wcale nie przeżywają tego mniej — po prostu rzadziej o tym mówią.
Jak wygląda uczestnictwo w takich kręgach?
Większość osób mówi tam o rzeczach, których na co dzień się wstydzi. Często rozmowy schodzą na temat żałoby – jak sobie z nią radzą, albo raczej, jak sobie nie radzą. Niektórzy mają wyrzuty sumienia. Jedni po decyzji o eutanazji, inni, że zdecydowali się na nią zbyt późno.
Czy do eutanazji można się w ogóle w jakikolwiek sposób przygotować?
Myślę, że trzeba sobie przede wszystkim uświadomić, że eutanazja to wybawienie. To narzędzie, które pozwala nam uwolnić nasze zwierzęta od bólu. Oczywiście, podjęcie takiej decyzji nigdy nie jest łatwe. Ale warto pamiętać, że mamy tę możliwość. Możemy skrócić cierpienie naszych ukochanych zwierząt, zamiast bezradnie czekać, aż natura zrobi swoje. To najważniejsze, co możemy dla nich zrobić.
Badania pokazują, że eutanazja zwierząt jest trudnym doświadczeniem również dla lekarzy weterynarii. To jedna z najbardziej wypalonych grup zawodowych, wielu z nich cierpi na depresję. Czy weterynarze są odpowiednio przygotowani do emocjonalnych wyzwań?
Przegrana walka o życie pacjenta to dla lekarzy weterynarii zawsze trudne doświadczenie. Wielu z nich, zwłaszcza na początku kariery, przyznaje, że podczas studiów nikt nie uczył ich, jak rozmawiać z opiekunami zwierząt o stanie zdrowia ich pupili. Szczególnie w obliczu zbliżającej się śmierci, która często wywołuje skrajne emocje, a nawet agresję. Niektórzy weterynarze nie potrafią poradzić sobie z tym obciążeniem i sami potrzebują wsparcia psychologicznego. Mimo to lekarze, z którymi rozmawiałam, podkreślają, że wierzą w sens eutanazji i traktują ją jako formę pomocy. To dla nich narzędzie, które pozwala ulżyć zwierzętom w cierpieniu.
Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Aleksandra Chruścielewska
Premiera książki "To był tylko pies. O żałobie po zwierzętach" - 22 października, (wydawnictwo Dowody).