San Blas - dzika piękność Karaibów
Nie znajdziecie tu drogich hoteli, wielkich resortów z basenami i wszelkimi atrakcjami dla bogatych turystów. Jest to miejsce, gdzie można spędzić noc w jednej z bambusowych chatek na wyspie, którą zamieszkuje jedna rodzina. Ta wyspa otoczona jest błękitnymi wodami Morza Karaibskiego, rosną na niej kokosowe palmy, a plaża to bialutki, mięciutki piasek.
05.07.2012 15:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie znajdziecie tu drogich hoteli, wielkich resortów z basenami i wszelkimi atrakcjami dla bogatych turystów. Jest to miejsce, gdzie można spędzić noc w jednej z bambusowych chatek na wyspie, którą zamieszkuje jedna rodzina. Ta wyspa otoczona jest błękitnymi wodami Morza Karaibskiego, rosną na niej kokosowe palmy, a plaża to bialutki, mięciutki piasek.\r\n\r\nArchipelag San Blas znajduje się w Panamie. Składa się z ponad 360 wysp, z których część jest zupełnie bezludna. Dostać się do San Blas można na kilka sposobów. Samolotem z Panama City, ta opcja jest zdecydowanie najszybsza, ale również najdroższa. Można również skorzystać z jeepa, którym po ok. trzygodzinnej podróży przez dżunglę, dojedziemy do wybrzeża archipelagu. Lub tak jak my - popłynąć tam żaglówką.\r\n\r\nCzęść wysp zamieszkują rdzenni Indianie zwani Kuna Yala, którzy po dziś dzień żyją w niezmieniony od kilkuset lat sposób. Ich dom to bambusowa chata. Kuchnia to palenisko, a łóżko to hamak. Kobiety Kuna na co dzień noszą słynny strój molas, niezwykle kolorowy, który same wyszywają. Przedramiona i łydki ozdabiają zwojami pomarańczowych koralików z czarnymi swastykami (symbol plemienia), które niemalże wżynają się kobietom w skórę. Krótko ścięte włosy opadają na czoło, a czarna, gruba kreska zdobi ich nos, na końcu którego błyszczy złoty kolczyk.\r\n\r\nMiejscowi, by dostać się na sąsiednią wyspę, używają drewnianych canoe, wyciętych i wypalanych z jednego kawałka specjalnego drzewa. Z wiosłem w ręku można zobaczyć mężczyznę, kobietę, a nawet dzieciaki z plecakami zmierzające do szkoły. Niektóre z łódek mają także żagiel, ale nie taki zwykły, fabryczny. Tutaj żagiel robi się z czego tylko się da, wystarczy stara połatana spódnica, kawałek worka czy zużyte prześcieradło.\r\n\r\nJuż pierwszego dnia u miejscowego rybaka, Rafaela z wioski Mamitupu, zaopatrzyliśmy się w świeże homary, które po przyrządzeniu smakowały wyśmienicie. Podczas następnych dni raczyliśmy się homarami i wielkimi ślimakami, których wielkie muszle lądują na miejscowym śmietniku, a u nas w Polsce sprzedawane są za grube pieniądze.\r\n\r\nPływaliśmy od wyspy do wyspy, które powalały swoją egzotyką. Najpiękniejsze są te bezludne, nietknięte, pełne kokosów, których niestety obcym nie wolno zrywać. Godzinami pływaliśmy z maską i płetwami przyglądając się cudom wodnej natury. Kolorowe rybki, małe i duże, zupełnie bez obaw przepływały pod naszymi brzuchami. Były też płaszczki i makrele. Na głębszych wodach delfiny podpływały do łódki dotrzymując nam towarzystwa przez kilka mil morskich.\r\n\r\nJeśli jesteś fanem dzikich plaż bez tłumu turystów, lubisz mocne słońce i ciepłe morze; jeśli chcesz poznać kulturę i sposób życia Indian, którzy po dziś dzień kultywują swe tradycje, koniecznie zaplanuj kolejne wakacje na jednej z wysp archipelagu San Blas.\r\n\r\n_ Magdalena Jurkowska B., która wspólnie z mężem wybrała się w kilkuletnią podróż dookoła świata. Porzucili „dorosłe życie” i wyruszyli odkrywać najróżniejsze zakątki świata._\r\n\r\nPOLECAMY:\r\n\r\n* Prowansja – w poszukiwaniu lawendy\r\n\r\n Co pokazują feministki z organizacji Femen?\r\n\r\n Szczypta Południowej Ameryki\r\n\r\n Góra prosto z bajki*\r\n\r\n