Stworzyła aplikację o zdrowiu kobiet. "Już 30 tys. użytkowniczek zaszło w ciążę"

- Największą satysfakcję przynoszą bardzo osobiste bezpośrednie informacje zwrotne od użytkowniczek iYoni, którym aplikacja służy i przynosi wartość. Na bieżąco też monitorujemy, ile z nich zaszło w upragnioną ciążę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Goch, przedsiębiorczyni, CEO spółki Lifebite i twórczyni aplikacji iYoni.

Katarzyna Goch, współtwórczyni iYoniKatarzyna Goch, współtwórczyni iYoni
Źródło zdjęć: © Katarzyna Goch
Aleksandra Zaborowska

Latami obserwowała, jak samotne w swoich zmaganiach są pary starające się o dziecko. Wraz z partnerem biznesowym i jednocześnie lekarzem opracowała aplikację, która przybliża kobietom, co dzieje się w ich organizmie, jak wspierać płodność i monitorować swój stan zdrowia.

Katarzyna Goch, przedsiębiorczyni i twórczyni iYoni w rozmowie z Wirtualną Polską opowiada, dlaczego postanowiła cyfrowo zaopiekować się pacjentami, którym system nie zapewnia wystarczającej uwagi i edukacji. - Starają się zadbać o swoje codzienne nawyki, o dietę, o suplementację, zazwyczaj "po omacku". Chodzą od lekarza do lekarza, ale często nie otrzymują jednoznacznych odpowiedzi, wykonują nie zawsze potrzebne badania, sięgają po niesprawdzone "naturalne" terapie. Brakuje nawigacji, przewodnictwa w tym procesie.

Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Skąd pomysł akurat na iYoni? Aplikacja medyczna dla kobiet brzmi jak bardzo misyjny projekt.

Katarzyna Goch: To prawda, od początku przyświeca nam jasna misja. Pomysł rodził się przez dłuższy czas. Z jednej strony, zainspirowały mnie własne doświadczenia jako pacjentki, a z drugiej, przez 10 lat pracy w klinikach leczenia niepłodności miałam okazję obserwować, z czym naprawdę zmagają się kobiety i ich partnerzy. Odpowiadałam tam m.in. za standardy opieki nad pacjentem, badałam potrzeby. Przeprowadziłam setki rozmów z parami, które starały się o ciążę. Większość z nich czuła się bardzo zagubiona w całym procesie, brakowało im wiedzy i jasnych wskazówek.

W którymś momencie zrozumiałam, że potrzeba rozwiązania, które będzie łatwo dostępne i da profesjonalne wsparcie na wczesnym etapie. Obecnie średni czas, którego kobieta potrzebuje na zajście w ciążę w przypadku zaburzeń płodności, problemów hormonalnych itd. to nawet cztery lata. W przypadku endometriozy czy PCOS czas, który upływa od wykrycia pierwszych objawów do momentu otrzymania diagnozy, może wynosić nawet siedem lat. Biorąc pod uwagę, że wiek dodatkowo silnie wpływa na płodność, możemy mówić o ogromnym opóźnieniu w opiece.

To bardzo długo.

Tak, i w tym czasie na ogół pary czy kobiety szukają informacji we własnym zakresie i nierzadko podejmują dość losowe działania. Starają się zadbać o swoje codzienne nawyki, o dietę, o suplementację, zazwyczaj "po omacku". Chodzą od lekarza do lekarza, ale często nie otrzymują jednoznacznych odpowiedzi, wykonują nie zawsze potrzebne badania, sięgają po niesprawdzone "naturalne" terapie.

Brakuje nawigacji, przewodnictwa w tym procesie. Do podobnych wniosków doszedł mój wspólnik, profesor Krzysztof Łukaszuk, bo od początku pracujemy nad tym projektem wspólnie. On już od ponad 20 lat zajmuje się pomocą parom zmagającym się z problemami z płodnością. Jest prekursorem wielu metod diagnostycznych i leczniczych w Polsce, a także współtwórcą sieci specjalistycznych klinik leczenia niepłodności. Pracując nad koncepcją, wspólnie podjęliśmy decyzję, że chcemy maksymalnie wykorzystać dostępne narzędzia cyfrowe, żeby trafić do jak największej grupy pacjentów.

Jakie było założenie?

Takie, żeby z jednej strony wspomagać osoby, które w sposób naturalny starają się o ciążę, a drugiej strony - wcześnie wykrywać ryzyko różnych nieprawidłowości i ukierunkowywać pacjentów, edukując w zakresie skutecznych ścieżek diagnostycznych. Chodziło nam o to, żeby każda osoba mogła pozyskać wiarygodne, oparte na wiedzy medycznej informacje w intymnych i przyjaznych okolicznościach. Takie były początki.

A ile minęło od pierwszego pomysłu do realizacji?

Pomysł pojawił się w 2020 roku. Zanim jednak przystąpiliśmy do jakichkolwiek działań, trzeba było pozyskać finansowanie i dobrze zdefiniować, czym ma być nasz projekt. Uzyskaliśmy grant z funduszy norweskich na rozwój innowacji i jednocześnie rozpoczęliśmy badania z udziałem potencjalnych użytkowniczek. Tak naprawdę pierwsze prace nad aplikacją jako rozwiązaniem rozpoczęły się w 2021 roku.

W pierwszej kolejności - i myślę, że to była dobra strategia - powstał zalążek produktu, MVP, bardzo podstawowy, z częścią medyczno-edukacyjną. Później, kiedy baza użytkowniczek zaczęła rosnąć, sięgnęliśmy już po bardziej zaawansowane rozwiązania: zaczęliśmy pracować nad algorytmami, które pozwalały na wczesną diagnozę ryzyka.

W tej chwili dysponujemy już potężną bazą danych z ponad 450 tysięcy cykli, możemy analizować ich przebieg i objawy. iYoni jest zintegrowane z innymi aplikacjami zdrowotnymi i urządzeniami typu smartwatch. Dodatkowo mamy też informacje z wywiadów zdrowotnych, na które odpowiadają użytkowniczki. To daje nam jeszcze lepszy ogląd różnych aspektów wpływających na zdrowie hormonalne i płodność.

Wspomniała pani, że iYoni wypełnia pewną lukę w systemie opieki zdrowotnej. Widzi pani jeszcze jakieś inne, które mogłaby dziś zaopiekować technologia?

Myślę, że jest ich całkiem sporo. Warto na pewno zacząć od podstaw, czyli edukacji w zakresie zdrowia i profilaktyki, w tym zapobiegania niepłodności. Te potrzeby w dużej mierze nie są obecnie zaspokojone. Technologia, biorąc pod uwagę, że towarzyszy nam na co dzień, może pośredniczyć w podnoszeniu świadomości i wspomagać wypracowywanie odpowiednich nawyków zdrowotnych - oczywiście w oparciu o rzetelną i aktualną wiedzę.

Myślę też, że misję iYoni można rozszerzyć na inne obszary zdrowia, nie tylko płodność czy endokrynologię. Ta nawigacja pacjentów, prowadzenie ich w ramach różnych ścieżek leczenia albo przeciwdziałania problemom zdrowotnym, to coś, w czym zdecydowanie widzę rolę technologii. Nie należy przy tym zapominać, że jeszcze nie zastępuje ona standardowych badań laboratoryjnych i kontaktu z lekarzem. One pozostają absolutną podstawą.

Z drugiej strony pojawia się coraz więcej firm, które pracują nad zdalną, wspomaganą AI, diagnostyką np. zmian skórnych czy problemów okulistycznych. Sądzę, że z czasem, po odpowiedniej walidacji i dopracowaniu, te technologie staną się powszechne. To z kolei przyczyni się do zwiększenia dostępności i obniżenia kosztów – dla pacjenta i dla systemu ochrony zdrowia.

Jakie momenty w tej pracy dają pani najwięcej satysfakcji? Gdy rośnie liczba użytkowniczek?

Myślę, że największą satysfakcję przynoszą bardzo osobiste bezpośrednie informacje zwrotne od użytkowniczek iYoni, którym aplikacja służy i przynosi wartość. Na bieżąco też monitorujemy, ile z nich zaszło w upragnioną ciążę. W tej chwili jest to już ponad 30 tysięcy kobiet. To jest dla całego zespołu największa motywacja, bo wiemy, że to, co stworzyliśmy po prostu działa i realizuje naszą misję. Od początku chcieliśmy też, żeby użytkowniczki miały realny wpływ na rozwój aplikacji, żeby zgłaszały nam swoje pomysły na przydatne funkcje. To, że udało nam się stworzyć relację z nimi, zbudować społeczność, na której potrzeby możemy odpowiadać, też mnie bardzo cieszy.

Więc w jakim kierunku może się dalej rozwijać iYoni? A może chodzi już pani po głowie zupełnie inny projekt? Ogółem: jakie są dalsze plany?

Na razie jesteśmy w pełni skoncentrowani na rozwoju iYoni. Chcemy poszerzać naszą współpracę z partnerami medycznymi tak, żeby ścieżka użytkowniczki była kompleksowa i łączyła samokontrolę, monitorowanie stanu zdrowia ze współpracą z laboratorium, lekarzem, kliniką. Inwestujemy też w nowe rozwiązania np. z wykorzystaniem zaawansowanej sztucznej inteligencji.

Tworzymy obecnie asystenta AI, który jeszcze lepiej rozwieje potencjalne wątpliwości użytkowniczki w oparciu o sprawdzone źródła. Trenujemy go na precyzyjnie dobranej bazie informacji, publikacji, wytycznych towarzystw medycznych, wynikach badań... Uspokajam: to nie kolejna adaptacja ChatGPT, tylko autorskie rozwiązanie (śmiech).

Opowiada pani o tym wszystkim z taką lekkością... Wierzę, że wyszła ona z doświadczenia w biznesie, dlatego zapytam jaką radę dałaby dziś pani początkującej przedsiębiorczyni, która dopiero myśli o własnym projekcie?

Myślę, że wiele kobiet nadal blokuje przekonanie, że nie dadzą sobie rady, że są za mało samodzielne, za bardzo zależne od innych, co może podcinać skrzydła. Strach to największy "hamulcowy". Jeśli jednak znajdziemy w sobie odwagę, by wykonać chociaż pierwszy krok, spróbować - nagroda może przerosnąć oczekiwania, przynieść rozwój i masę satysfakcji... To nie musi być od razu coś wielkiego, ale nawet małe osiągnięcie, zrealizowany pomysł czy plan, który rozbudza poczucie sprawczości i motywuje, by działać dalej.

A pani samej zdarzało się odczuć, że kobiecie jest w tym biznesie trudniej?

Były takie momenty. Start-up to jest bardzo specyficzna forma działalności, bo z jednej strony mówimy o rozwiązaniu, które jest zupełnie nowe, więc bazuje na innowacji, a z drugiej strony, siłą rzeczy, wchodzi tu w grę duży poziom ryzyka. W tego typu przedsięwzięciach dosyć istotne jest wsparcie inwestorów, umiejętność zbudowania jakiejś sieci kontaktów.

Mimo zmian, w tym kontekście mężczyźni nadal mają dosyć sporą przewagę. To potwierdzają też dane. W Europie Środkowo-Wschodniej w ostatnich latach start-upy i przedsięwzięcia realizowane (lub współrealizowane) pod kierownictwem kobiet stanowiły zaledwie 1 proc. wszystkich inwestycji. Jednocześnie widać też "jaskółki" zmiany. Mamy coraz więcej przedsiębiorczyń, kobiet na stanowiskach kierowniczych i decyzyjnych, a ich potencjał i to, co wnoszą do swoich organizacji, jest ogromny.

Więc zmiana leży w naszych rękach?

Jak najbardziej. Potrzeba tylko trochę odwagi.

Katarzyna Goch jest nominowana w plebiscycie #Wszechmocne w kategorii #Wszechmocne w biznesie. Możesz zagłosować TUTAJ.

Rozmawiała Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Wybrane dla Ciebie

"Przehulała" pieniądze za "TzG". Dziś zarabia krocie
"Przehulała" pieniądze za "TzG". Dziś zarabia krocie
Serce aktorki nie raz zostało złamane. "Zostałam skrzywdzona"
Serce aktorki nie raz zostało złamane. "Zostałam skrzywdzona"
To najpiękniejsze imię świata. Naukowcy nie mają wątpliwości
To najpiękniejsze imię świata. Naukowcy nie mają wątpliwości
Drugiego męża poznała w telewizji. "Nawet nie wiedziałam o jego istnieniu"
Drugiego męża poznała w telewizji. "Nawet nie wiedziałam o jego istnieniu"
Po odwyku przestała grać. Tak dziś zarabia na życie
Po odwyku przestała grać. Tak dziś zarabia na życie
Był uzależniony od alkoholu i pornografii. "Robiłem sobie krzywdę"
Był uzależniony od alkoholu i pornografii. "Robiłem sobie krzywdę"
Od roku jest singielką. "Dawno nie miałam tak fajnych randek"
Od roku jest singielką. "Dawno nie miałam tak fajnych randek"
Rozwija karierę w Hollywood. O jego nowej relacji aż huczy
Rozwija karierę w Hollywood. O jego nowej relacji aż huczy
Niedługo przed śmiercią dzwonił do jej mamy. Mówił, że źle się czuje
Niedługo przed śmiercią dzwonił do jej mamy. Mówił, że źle się czuje
Wygrała w sądzie ze stalkerem. Teraz mówi do mężczyzn. "Nie radzę"
Wygrała w sądzie ze stalkerem. Teraz mówi do mężczyzn. "Nie radzę"
Ważny zabieg w październiku. Wiosną nie będzie ani jednego szkodnika
Ważny zabieg w październiku. Wiosną nie będzie ani jednego szkodnika
Rozstali się po 21 latach. Nigdy nie wzięli ślubu
Rozstali się po 21 latach. Nigdy nie wzięli ślubu