Okrutny "żart" zadecydował o rozpadzie duetu. "Wszyscy oniemieli"
Bohdan Smoleń i Zenon Laskowik przez lata tworzyli duet, który przeszedł do historii polskiego kabaretu. Ich wspólne występy w Kabarecie Tey przyciągały tłumy. Jednak, jak twierdzi Krzysztof Deszczyński w swojej książce poświęconej Smoleniowi, za kulisami tego sukcesu kryło się cierpienie, upokorzenie i przemoc emocjonalna.
Kulisy ich pracy odsłonił Krzysztof Deszczyński w książce "Bohdan Smoleń. Toksyczny duet z Laskowikiem". Jak podaje serwis Złota Scena, wspólna praca Smolenia i Laskowika rozpoczęła się w 1977 roku. Już w programie "Narodziny gwiazdy" można było dostrzec, że relacja między nimi mogła nie mieć wiele wspólnego z partnerską współpracą. Laskowik, będący liderem Teya, miał traktować Smolenia w lekceważący sposób, np. przerywając jego kwestie. Laskowik porównał go nawet do "trupiej czaszki z czerwoną błyskawicą na słupie wysokiego napięcia". "Postać Smolenia ogrywał Laskowik bezceremonialnie i niekiedy bezlitośnie. Niestety Smoleń tak już miał, że obok niego na scenie zawsze stał ktoś jeszcze. Zresztą nie tylko na scenie" - napisał Deszczyński cytowany przez Złotą Scenę.
Jak można przeczytać w książce, dla Smolenia lata spędzone w Kabarecie Tey były jednocześnie czasem największego rozkwitu, ale i wewnętrznego cierpienia. "Był Tey dla Smolenia doświadczeniem formującym i wzbogacającym jego świadomość zawodową, ale mającym niestety także wpływ negatywny. Dziś często mówi się głośno o przemocowych relacjach w sztuce. O mobbingu. Ale ponad czterdzieści lat temu nikt o tym nie wspominał, a nawet był rodzaj przyzwolenia na tego typu zachowania między mistrzem i uczniem lub między liderem a członkami zespołu".
Naucz się reagować na mobbing w pracy
Niewybaczalny żart na scenie
Najbardziej dramatyczne wspomnienia dotyczą ponownego spotkania artystów w 1990 roku, w programie "ReyTeyRada". Reaktywacja duetu miała mieć charakter czysto zarobkowy, ale dla Smolenia szybko stała się koszmarem. Podczas jednego z występów we Wrocławiu Laskowik – bez uprzedzenia – zmienił scenariusz, "żartując" w sposób odnoszący się do tragedii osobistej Smolenia, którego syn popełnił samobójstwo.
Na słowa Smolenia: "Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma", Laskowik odparł: "A jak się nie ma, co się lubi, to się… wiesza." "Bohdan zaniemówił. Był blady jak ściana. Wszyscy oniemieli. Publiczność zareagowała śmiechem, nieświadoma, o co tak naprawdę chodzi" - napisał Deszczyński. Incydent we Wrocławiu był ciosem, po którym Smoleń nie potrafił już kontynuować współpracy. Podczas koncertu w Częstochowie ogłosił ze sceny: "To jest mój ostatni występ z Zenonem Laskowikiem."
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i potrzebujesz rozmowy z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.