Terapia szokowa
Nikt nie jest nieomylny, a modowe wpadki zdarzają się nawet najlepszym.
Justyna Steczkowska właśnie parę takich stylizacyjnych błędów w swoim życiu zaliczyła. Patrząc na piosenkarkę mam wrażenie, że Justyna wyznaje jeden kult. Kult swojego ciała.
Prawdę mówiąc, jestem porządnie wstrząśnięty tym, co przeczytałem pod moim ostatnim tekstem o Joannie Liszowskiej. Jestem zszokowany wszystkimi postami od internautów. Nie spodziewałem się, że w ludziach może być aż tyle jadu, który gdzieś muszą upłynnić.
Gdybym miał tego świadomość zastanowiłbym się nad napisaniem tego tekstu dwa razy. Na pewno nie chciałbym być tą ostatnią kroplą, która przelewa czarę goryczy. Ale jak się okazuje, w ludziach jest za dużo goryczy. Trochę to słabe, trochę to smutne, bo przecież opisywana osoba nikomu nic nie zrobiła, a cięgi porządne zebrała. Przepraszam. Mam nadzieję, że mimo tych wielu naprawdę niesprawiedliwych postów ktoś, kto czyta tego typu artykuły może wyciągnąć wnioski, jak się dobrze ubrać. Jak się nie ubierać. Nikt przecież nie jest nieomylny, a modowe wpadki zdarzają się nawet najlepszym.
Justyna Steczkowska właśnie parę takich stylizacyjnych błędów w swoim życiu zaliczyła. Patrząc na piosenkarkę mam wrażenie, że Justyna wyznaje jeden kult. Kult swojego ciała. To ciało notabene wyjątkowo zgrabne, podkreślane jest na każdym kroku i w każdy sposób. Ja rozumiem, że jeśli kobieta ma super nogi, wspaniałą talię i piękne piersi chce je pokazać światu. Ale nie popieram zakładania ultra obcisłej lycry, przez którą praktycznie, wszystko prześwituje. Trąca to niewątpliwie złym gustem.
Znacznie bardziej interesujące jest to, czego nie widać, a możemy to sobie jedynie wyobrazić. Suma sumarum sukienka jest prosta, a jednak niepozbawiona modnych akcentów, takich jak na przykład asymetria (nadal święci triumfy na wybiegach), czy ozdobny pasek. Jak dla mnie odrobinę jest za długa. Dla piosenkarki, najlepsza jest długość po połowy uda lub do kolan. Taka właśnie długość znacznie wydłuża sylwetkę. Sylwetkę można wydłużyć za pomocą wąskich rurek. Oczywiście, jeśli kobieta czy dziewczyna ma zgrabne nogi. A tego Justynie Steczkowskiej los nie poskąpił. Jak wiadomo piosenkarka nie jest już nastolatką. Mimo wszystko wygląda jak nastolatka. Wiele kobiet pozazdrości.
Czarny dopasowany, ale już na szczęście nie przeźroczysty podkoszulek, pasuje jak ulał do wąskich czarnych spodni. Tego typu wizerunek może i nie nadaje się na wielką galę, ale nikt nie chodzi jedynie po balach i galach. Ten strój pokazuje zupełnie inne oblicze gwiazdy. Justyna wygląda bardzo młodo, wręcz dziewczęco, bardzo świeżo i energetycznie. W tym przypadku sekretem dobrego wyglądu jest brak jakiejkolwiek stylizacji, a przynajmniej takie wrażenie.
Bez nachalności, niepotrzebnego wymuskania i usztywnienia w ciasnych ramach dopasowanych sukienek. Chyba każda kobieta musi czasem odpocząć od wizerunku seksownego wampa, który może być nużący na dłuższą metę. W takich sztywnych ramach z różnym skutkiem porusza się Edyta Górniak. Piszę „z różnym skutkiem”, bo niestety czasem okazuje się, że gwiazda staje się niewolnicą swojego wizerunku i swoich stylistów.
Wiele razy czytaliśmy o jej wcieleniu przesłodzonej Pocahontas, czy dzikiej kocicy z tygrysem na piersiach. Trudno to oceniać, bo to jakaś chwilowa kreacja, na potrzebę danej sytuacji. Ale jeśli sama zainteresowana nie powie sobie dość, łatwo otrze się o śmieszność, o którą na pewno jej nie chodziło. Jak dla mnie Edyta Górniak ma niewątpliwie potencjał, by wyglądać pięknie i z klasą. Jednak prawie za każdym razem jej stylizacja jest przesadzona. I nawet, jeśli wydaje się, że jest wszystko w porządku, zawsze pojawia się jakiś zgrzyt, który nie daje mi spokoju.
Tak jest i tym razem. Mimo pięknie dobranych butów i naprawdę interesującej sukienki, fryzura w formie wyczesanego hełmofonu niszczy efekt. Proponowałbym naszej gwieździe trochę więcej luzu i nonszalancji. Szczególnie w doborze fryzjera. Okazuje się, że wcale nie myliłem się i Edyta Górniak naprawdę może dobrze wyglądać. Wystarczy tak jak wspomniałem trochę nonszalancji, zabawy modą, ale nie w infantylny, teatralny sposób. Moda jest po to, by się nią bawić, żonglować elementami garderoby w taki sposób, by za każdym razem rodził się nowy efekt. Tym razem to świetny efekt.
Chyba rzadko się zdarza zobaczyć Edytę w stonowanym, wręcz ascetycznym w formie stroju. Tym razem udało się i jestem bardzo na tak! Męskie wcielenia zawsze posują do kobiet, które na pierwszy rzut oka nie mają w sobie pierwiastka męskiego. To bardzo ciekawe zderzenie. Dżinsy i a’la męska koszula w biało szarym zestawie sprawdziła się idealnie. Białe szelki i pantofle na obcasie, nawiązujące do gangsterskich trendów z lat trzydziestych. Dodają piosenkarce charakteru i pikanterii, nie ujmując nic z kobiecości. Tworzą wyjątkowo interesującą całość.
Mariusz Brzozowski - współtwórca duetu Paprocki&Brzozowski. Ma na koncie m.in. tytuł "Projektanta Roku 2004" miesięcznika 'ELLE' oraz nagrodę dla "Osobowości w Modzie i w Sztuce". Moda to jego pasja i sposób na życie...