Tak traktuje się ludzi w zakładzie opiekuńczym w Siennicy. Wstrząsający wpis Andrzeja Saramonowicza
Polski scenarzysta, reżyser, dziennikarz Andrzej Saramonowicz zamieścił na swoim profilu na Facebooku wstrząsający wpis. Dotyczy on brutalnego traktowania matki jego kolegi, która przebywała w jednym z podwarszawskich zakładów opiekuńczych. Mężczyzna odwiedził ją w ostatnich dniach jej życia. To, czego dowiedział się na miejscu, było przerażające.
27.04.2017 | aktual.: 27.04.2017 10:49
Znajomy Saromonowicza, Witold Jacórzyński, od 23 lat mieszka w Meksyku, dlatego nie miał możliwości regularnie odwiedzać swojej matki w zakładzie Millenium w Siennicy. Wydawało mu się, że w tej placówce niczego nie będzie jej brakować, a profesjonalnie przygotowany personel odpowiednio się nią zaopiekuje. Gdy Jacórzyńskiemu wreszcie udało się do niej przyjechać, poznała go i ostatkami sił powiedziała: "Boże, Boże, Boże". Kolejnego dnia mężczyzna zapytał kadrę pracowniczą o stan zdrowia matki. Jest jej najbliższą rodziną, dlatego był pewien, że otrzyma informację. Dowiedział się jednak, że nie jest osobą upoważnioną, ponieważ umowę podczas jej przyjmowania do zakładu podpisywała jego siostra.
Jacórzyński twierdzi, że będąc w Meksyku, otrzymywał informacje, z których wynikało, że jego matka dobrze czuje się w Siennicy. Kobieta chorowała kilka lat wcześniej na świąd i zakrzepicę, ale w końcu lekarze ją wyleczyli. Do Millenium miała trafić w dobrym stanie. Na miejscu mężczyzna dowiedział się jednak, że było zupełnie inaczej. Od początku jej pobytu jej stan był niepokojący, potem zaczęła chudnąć. W końcu podłączono ją do kroplówki. Nikt jednak nie zajął się jej leczeniem.
Skandaliczne warunki życia w zakładzie Millenium
Ze względu na stan zdrowia matki syn niewiele mógł się od niej dowiedzieć na temat warunków życia w Siennicy. Ale to, co usłyszał od innych osób tam przebywających, przeraziło go. - Całą rentę nam zabierają. Zostawiają tylko 30 złotych, ale ja palę dużo, szczególnie w nocy. Nie mogę spać - powiedział pan Zbyszek. Syn umierającej matki postanowił sprawdzić, co pisze się na temat zakładu Millenium na forach internetowych. Już pierwszy komentarz był dla niego wstrząsający: "Do tej placówki nie oddałabym najgorszego wroga. (…) Właściciele są sknerusami. Lekarze bez uczuć. Nie zależy im na dobru pacjenta. Liczy się tylko kasa. Oszczędzają na wszystkim: na lekach, posiłkach, ogrzewaniu. Zimą temperatury na pierwszym piętrze spadają do 15 stopni Celsjusza. Jedzenie z krótkim terminem przydatności i w ograniczonych ilościach. Personel zastraszony i mobbingowany. Stanowczo odradzam wszystkim pobyt w tej placówce".
Pan Witold chciał zostać na noc w Millenium, by móc towarzyszyć mamie w ostatnich chwilach jej życia. Dowiedział się jednak, że jest to niemożliwe. - Pan naruszył regulamin (…) Proszę natychmiast opuścić zakład albo pana wyprowadzą! Nie wolno tu panu więcej przychodzić! - usłyszał. W związku z tym kolejnego dnia pobytu w Siennicy zgłosił sprawę na policję. Dowiedział się, że będzie mógł odwiedzać matkę wyłącznie w obecności swojej siostry. Tak też zrobił. Gdy przyjechał do mamy, ta konała z pragnienia. Nie miała podłączonej kroplówki. Już wtedy wiedział, że to ostatnie chwile jej życia. - Proszę pani, myślę, że moja mama nie żyje - powiedział do pielęgniarki. Pielęgniarka spojrzała na niego i powiedziała: - No, właśnie. Nie żyje.
Zakład pogrzebowy
Jacórzyński zaczął załatwiać formalności w zakładzie pogrzebowym. Po powrocie do Millenium dowiedział się, że bez jego zgody matka została przewieziona do innego zakładu. Mężczyzna nie może pogodzić się z tym, jak traktuje się podopiecznych placówki w Siennicy oraz ich najbliższą rodzinę. W związku z tym prosi o pomoc: "Potrzebuję pomocy wszystkich Państwa, którzy teraz czytacie mój list, a którzy mieliście podobne doświadczenia w Siennicy co ja. Skontaktujcie się ze mną, proszę, pisząc na ten adres mailowy: lekvinik64@gmail.com. Jestem pewien, że powinniśmy zrobić coś, czego regulamin Siennicy nie przewiduje: opisać bezduszność, przede wszystkim po to, by ją powstrzymać. Pomóżcie mi, bo sam nie dam rady. A wierzę, że trzeba tak postąpić. Bo inaczej nic nie ma sensu" - napisał na Facebooku.
Kontaktowaliśmy się z zakładem w Siennicy. Jego pracownicy odmówili komentarza.