Blisko ludziBikini bridge – też w to uwierzyłeś?

Bikini bridge – też w to uwierzyłeś?

Przyzwyczailiśmy się do tego, że w internecie co rusz kreowane są różne dziwaczne trendy. Najnowszy z nich to bikini bridge – moda na taką chudość, żeby majtki od bikini trzymały się jedynie na kościach miednicy.

Bikini bridge – też w to uwierzyłeś?
Źródło zdjęć: © Oficjalny profil na Facebooku

17.01.2014 | aktual.: 28.06.2018 14:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Przyzwyczailiśmy się do tego, że w internecie co rusz kreowane są różne dziwaczne trendy. Najnowszy z nich to bikini bridge – moda na taką chudość, żeby majtki od bikini trzymały się jedynie na kościach miednicy. Młode dziewczyny oszalały na tym punkcie i wrzucają na portale społecznościowe zdjęcia swoich wychudzonych brzuchów. Kolejna paranoja i promocja anoreksji? Spokojnie, to tylko prowokacja użytkowników forum 4chan. Co ciekawe, uwierzyło w nią większość portali internetowych w Polsce i za granicą.

Wygląda na to, że użytkownicy internetu są w stanie uwierzyć we wszystko. Wystarczy tysiąc „lajków” pod postem na Facebooku, żeby największe serwisy informacyjne rozpisywały się o powstaniu nowego trendu. Tak było i tym razem. Nowy trend na „szparę” pomiędzy dołem bikini a brzuchem uznano za niebezpieczny i promujący anoreksję. Całe szczęście, że ten fenomen tak naprawdę nie istnieje. Przynajmniej na razie.

Jaka jest recepta na to, by nabrać cały internet? Wystarczy zebrać grupę znajomych, otworzyć konta na Facebooku i Tumblrze, powklejać trochę zdjęć celebrytek w bikini i użyć fałszywych kont innych celebrytów (np. Harry Styles i Justin Bieber) do „polubienia” strony. Po kilku dniach okazuje się, że stworzyliśmy „niebezpieczny” trend.

Postrzeganie kobiet

Dlaczego media tak bezrefleksyjnie rozpisywały się na temat bikini bridge? Niestety winna jest prawdopodobnie nasza kultura i to, jak przedmiotowo traktuje się kobiety. Co chwilę skupiamy się na tym, jak wyglądamy, co na siebie zakładamy i oczywiście ile ważymy. Niektóre panie całe życie są na diecie i odmawiają sobie wielu przyjemności, byle tylko stracić kilogram lub dwa.

Dodatkowo internet jest już pełny podobnych przerażających trendów, zawsze dotyczących kobiet. Jednym z nich jest pro-ana, czyli zachęcanie do anoreksji. Na różnych forach i blogach młode dziewczęta motywują się do tego, by maksymalnie ograniczyć jedzenie i ważyć jak najmniej. Wymieniają się zdjęciami bardzo szczupłych gwiazd i składają samokrytykę za zjedzenie kostki czekolady czy kanapki.

Innym podobnym trendem jest thigh gap (dziura pomiędzy udami), czyli dążenie do takiej chudości, żeby nogi nie stykały się powyżej kolan. Taki kształt figury jest czasem spotykany wśród modelek, np. u Cary Delevingne. Nie jest jednak osiągalny dla „zwykłej” kobiety.

Niestety nie do wszystkich dochodzi, że taka figura jest zarezerwowana dla wąskiej grupy pań o bardzo szczupłych kościach udowych. Nie ma to nic wspólnego z wagą, a tym bardziej z seksapilem. Kiedyś o takich osobach mówiło się, że mają krzywe nogi, teraz to szczyt marzeń niektórych pań. To w sumie nawet pocieszające. Wychodzi na to, że wszystko w pewnym momencie stanie się modne. Może za jakiś czas będziemy specjalnie hodować na twarzach pryszcze albo nosić przetłuszczone włosy?

Jedno jest pewne. Ciało kobiety coraz częściej traktowane jest jak przedmiot. Nie chcemy tutaj negować różnic płciowych, panie bowiem od zarania dziejów starały się ładnie wyglądać. Kiedyś jednak zadowalały się symetryczną twarzą, ładną sukienką i zadbanymi włosami. Nie musiały katować się dietami i robić operacji plastycznych, dzięki którym ich uda nie będą się łączyć.

Samiec alfa

Ciężko wyobrazić sobie, żeby taka paranoja na punkcie własnego ciała dotykała mężczyzn. Oni wydają się zadowoleni z siebie już przez sam fakt bycia facetami. To smutne, ale niestety my, kobiety, często utwierdzamy ich w tym przekonaniu. Ileż to razy o grubym mężczyźnie powiedziałyśmy „taki słodki miś”?

Jednak nawet mężczyźni czasami stają się ofiarami internetowych prowokacji. Przykładem jest… Kim Dzong Un, przywódca Korei Północnej. Rok temu poważny chiński dziennik napisał o tym, że władca został wybrany przez Amerykanów najseksowniejszym mężczyzną na świecie. Zapomniano jedynie dodać, że była to parodia serwisu Onion.

Chińscy dziennikarze tak bardzo zafrasowali się wynikiem „głosowania”, że rozpisywali się na temat wspaniałości Kim Dzong Una. W końcu ma władzę, pieniądze, przy okazji jest przystojny i charyzmatyczny. Ciekawe, że nikt nie komentował jego lekko odstającego brzuszka i dziwacznej fryzury. Cóż, gdyby był kobietą, nie pozostawiono by na nim suchej nitki.

(sr/mtr), kobieta.wp.pl

Komentarze (1)