Do niedawna popularyzowanie poglądów feministycznych należało do kobiet i to one zwykle walczyły o równość obojga płci. Ostatnio jednak tę ideę poparli także faceci, w tym ci najbardziej znani. Jest to kolejna nowa moda czy też mężczyźni naprawdę wolą wyzwolone kobiety?
Do niedawna popularyzowanie poglądów feministycznych należało do kobiet i to one zwykle walczyły o równość obojga płci. Ostatnio jednak tę ideę poparli także faceci, w tym ci najbardziej znani. Jest to kolejna nowa moda czy też mężczyźni naprawdę wolą wyzwolone kobiety?
Jak w ogóle doszło do tego, że mężczyźni włączyli się w walkę o prawa kobiet? Jakiś czas temu Organizacja Narodów Zjednoczonych wezwała wszystkich swoich członków do wspierania równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Sprawa przeszłaby bez echa, gdyby nie reakcja Emmy Watson. Aktorka postanowiła zadziałać w tej sprawie i zamieściła na portalach społecznościowych prośbę skierowaną do panów, aby włączyli się do walki o równość płci. Inicjatywa spotkała się z dużym uznaniem wśród społeczności międzynarodowej i na wezwanie Watson odpowiedziało wielu mężczyzn. W ten sposób narodziła się kampania "He for She" ("On dla Niej"), do której wkrótce dołączyli także sławni ludzie, deklarując swoje całkowite poparcie dla idei równości. Czy sukces akcji to tylko czcze deklaracje, czy też prawdziwa zmiana, jaka zachodzi w relacjach pomiędzy płciami? Czas pokaże. Tymczasem przedstawiamy znanych facetów, którzy deklarują się jako feminiści.
Russel Crowe
Aktor, który zdobył popularność dzięki rolom w "Gladiatorze" oraz "Pięknym umyśle", nie należy do aniołków, a jego największą wadą jest pociąg do procentów. Crowe lubi wypić i wcale tego nie ukrywa. Jednak podchodzi bardzo poważnie do roli męża i ojca. Od 11 lat pozostaje w stałym związku, a po narodzinach pierwszego syna zadeklarował w jednym z wywiadów, że przestaje pić. W praktyce abstynencja wychodzi mu różnie, ale cóż... dobre intencje też się liczą.
Anna Loska/(mtr), kobieta.wp.pl
Logan Lerman
Najbardziej znany z głównej roli w filmach przygodowych o Percy Jacksonie. Dwudziestodwulatek z Beverly Hills w zasadzie całe swoje życie spędził przed kamerami - już w wieku czterech lat występował w reklamach, a w wieku ośmiu lat otrzymał pierwszą poważną rolę w "Patriocie". Kiedy dowiedział się o akcji "He for She", postanowił ją czynnie wesprzeć. Najwyraźniej aktor zaliczający się do najmłodszego pokolenia gwiazd ekranu wolał widzieć świat, w którym kobiety i mężczyźni mają te same prawa. My oczywiście pochwalamy jego postawę i za jego wsparcie dla spraw kobiet lubimy go jeszcze bardziej.
Peter Gallagher
Chyba najlepiej pamiętamy go z roli kochanka i sprzedawcy nieruchomości z filmu "American Beauty". Gallagher nierzadko grywał cynicznych i sprytnych facetów, którzy bez względu na wszystko pną się po szczeblach kariery. W życiu jest jednak lojalnym mężem i ojcem dwójki dzieci. I najwyraźniej wcale nie uważa, że miejsce jego żony jest w kuchni. Po otrzymaniu informacji o akcji "He for She", Gallagher natychmiast zaczął mówić o niej w wystąpieniach publicznych.
Chris Colfer
Deklaruje się jako Amerykanin irlandzkiego pochodzenia oraz gej. W szkole był prześladowany i wyśmiewany przez swoich rówieśników, którzy nie akceptowali homoseksualizmu kolegi. Problemy z innymi uczniami były na tyle poważne, że rodzice Chrisa na kilka lat zaprzestali posyłania syna do szkoły i zdecydowali się na domową edukację.
Dziś Chris jest już dorosłym mężczyzną, po swoich doświadczeniach pozostał jednak wyjątkowo wyczulony na sprawy równouprawnienia, zarówno płci, jak i orientacji seksualnej. Założeniem akcji "He for She" było stwierdzenie, że problem nierówności płci nie jest problemem wyłącznie kobiet, lecz całego społeczeństwa. Colfer uznał słuszność tych słów i zadeklarował się jako feminista.
Harry Styles
Przystojny członek grupy "One Direction" także popiera zaangażowanie mężczyzn w sprawę równouprawnienia kobiet. Styles, podobnie jak inni znani faceci uważa, że równość płci powinna stać się faktem. W tym kontekście jego poprzedni związek ze starszą o czternaście lat prezenterką Caroline Flack nabiera nowego znaczenia.
Kevin Durand
Czy zastanawiałyście się kiedyś, jak wygląda facet-feminista? Większość z nas wyobrazi sobie pewnie zniewieściałego maminsynka, bo przecież "prawdziwy mężczyzna" woli uległe kobiety. No cóż, umięśniony, prawie dwumetrowego wzrostu i supermęski Kevin Durand entuzastycznie nazwał siebie samego feministką.
Anna Loska/(mtr), kobieta.wp.pl