Ma 53 lata, nie ma męża i dzieci. Tak dziś mówi o swoim życiu
Edyta Olszówka w szczerym wywiadzie opowiedziała o presji, jakiej doświadczała z powodu braku męża i dzieci, o ocenach ze strony innych i o tym, jak wpłynęło to na jej poczucie własnej wartości. Aktorka wyznała też, co się w niej zmieniło.
Edyta Olszówka przyznała, że brak męża i dzieci przez długi czas był dla niej źródłem ogromnej presji i społecznego napiętnowania. - Zastanawiałam się nad sensem swojego życia, po co jestem na świecie, zwłaszcza kiedy przed czterdziestką zostałam poddana społecznemu ostracyzmowi za to, że nie mam męża i dzieci. Miałam wówczas takie myśli, że może zajmuję miejsce na świecie innym, że może rzeczywiście, skoro nie spełniam oczekiwań społecznych i instytucjonalnych, to jestem niepotrzebna. To było bardzo bolesne - wyznała w rozmowie z "Wysokimi Obcasami". - Myślę, że kiedyś chciałam zniknąć.
Przyznała, że pytanie, czy nie żałuje, że nie ma męża i dzieci było jej zadawane wielokrotnie. - To pytanie powracało bez końca. I to jest właśnie ten filtr, przez który ludzie patrzą na świat – projektują swoje schematy na innych. Nie znają czyjejś historii, nie wiedzą, co przeżyłaś, jakie doświadczenia cię ukształtowały, a mimo to pytają o tak intymne, czasem bolesne sprawy. Nie zastanawiają się, że nie wszystko jest wyłącznie naszym wyborem. Pewne rzeczy są konsekwencją tego, jak życie się układa, niektóre marzenia nigdy się nie spełniają.
Olszówka poucza: "Ludzie zawsze szukają ciepła, miłości i bliskości"
Przez wiele lat próbowała sprostać cudzym wyobrażeniom o tym, jak powinno wyglądać "dobre życie". Chciała, by wszyscy ją lubili, więc analizowała każde słowo, każdą krytykę. Przyznała, że szukała ucieczki od presji. - Jeśli do tego dochodzą zawirowania w życiu prywatnym, jeśli jesteś pod ostrzałem, wciąż wystawiony na ocenę, na publiczne komentarze, na ciekawość, która potrafi być okrutna, to te emocje naprawdę trudno unieść. Wtedy każdy szuka jakiegoś sposobu, żeby złapać dystans, czasami się znieczulić, uciec od problemów, znaleźć gdzieś przyjemność i ukojenie, choćby na chwilę.
Zauważyła jednak, że nie zawsze to, co wydaje się nam służyć, jest dla nas dobre. - Każdy ma swoją indywidualną drogę i każdy inaczej rozpoznaje moment, w którym coś, co miało dawać relaks, nagle staje się ciężarem. U niektórych kończy się to kryzysem w związku, utratą pracy, domu. A czasami wystarczy spojrzeć w lustro i poczuć, że to, co miało pomagać, przynosi odwrotny skutek. Ja, pewnie jak wiele osób, mam za sobą moment, w którym czułam, że nie dźwigam tego, co jest wokół. I niestety, to również było wystawiane na widok publiczny, komentowane.
Dziś Edyta Olszówka patrzy na siebie i świat z większym spokojem. - Może to wynika trochę z polubienia siebie, z tego, że w którymś momencie postanowiłam uznać siebie, swoje słabości, docenić siebie i uszanować. Wyznała, że gdyby dziś zapytano ją o męża i dzieci odpowiedziałaby spokojnie: - Dziś odpowiedziałabym spokojnie, że dla mnie najważniejsza jest miłość. Że jedyna rzecz, którą warto na tym świecie czynić, to kochać ludzi, zwierzęta, drzewa, kwiaty. I siebie.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.