Oikos znaczy dom
Z drewna, słomy, gliny. Izolowany torfem, ogrzewany energią słoneczną... Wraz z ociepleniem klimatu nie tylko garstka ekologów domaga się zmiany myślenia o budownictwie. Energooszczędne, zdrowe domy stają się coraz popularniejsze. Także w Polsce.
19.05.2009 | aktual.: 05.06.2009 10:56
Z drewna, słomy, gliny. Izolowany torfem, ogrzewany energią słoneczną... Wraz z ociepleniem klimatu nie tylko garstka ekologów domaga się zmiany myślenia o budownictwie. Energooszczędne, zdrowe domy stają się coraz popularniejsze. Także w Polsce. Tekst Izabela Cisek.
Wostatnich latach warunki życia na Ziemi znacznie się pogorszyły. Ceny energii rosną w zastraszającym tempie – szacuje się, że popyt na nią w Europie może wzrosnąć do 2030 roku o blisko 50 proc. Ponad 80 proc. tej energii pochodzi z kurczących się, nieodnawialnych złóż: ropy naftowej, węgla kamiennego i gazu. Popularne stają się odnawialne źródła energii, jak słońce czy wiatr. Powstają idee takie jak „szóste paliwo” – stosowanie lepszej izolacji cieplnej budynków.
Europejska Fundacja Architektury (EURAF) rozpowszechnia edukacyjny film „Ostatni dzwonek dla planety Ziemia”, w którym 12 światowej sławy architektów prezentuje rozwiązania w projektowaniu i budownictwie mające zahamować globalne ocieplenie. Coraz więcej osób mieszka w domach zdrowych dla ludzi i natury, przypominając prawdziwe znaczenie słowa „ekologia”, powstałego z połączenia greckich słów oikos i logos. Logos to mowa, rozum, a oikos znaczy dom.
Jak tu dobrze pachnie!
– Na Ziemi panuje jeden wielki kryzys. To nie jest kryzys ekologiczny, energetyczny czy finansowy, ale tragiczne skutki stylu życia, które wiedliśmy – uważa Andrzej Głąb, architekt. – Dlatego stworzyłem „naturalny dom”. To moja odpowiedź na pytanie, jak żyć, wyrażona w sposób, który znam najlepiej. Połączyłem ideę minimalizowania zużycia energii z zachowaniem przyjaznego środowiska wewnętrznego.
„Naturalny dom” powinien stać z dala od linii wysokiego napięcia. Idealnie, gdy rozciąga się z niego widok na ogród, jezioro czy las. Dom ma przeszklony ogród zimowy skierowany do słońca – tam promieniowanie słoneczne zamieniane jest na energię cieplną. Ogród zimowy połączony jest z kolektorem szklarniowym, a za pomocą wężownicy ciepło magazynowane jest w wielkim zbiorniku wody. Słońce wspomaga wentylację, bo ogród zimowy, nagrzewając się, wprawia w ruch powietrze w budynku.
Instalacja w ścianach zewnętrznych podgrzewa płyty kartonowo-gipsowe, które promieniują ciepłem przy kilku stopniach różnicy pomiędzy nimi a temperaturą powietrza. To zdrowsze niż ogrzewanie grzejnikowe, bo nie podnosi się kurz, a tym samym nie ma alergenów. W zimie, kiedy energii słonecznej jest mniej, używa się kominka w ogrodzie zimowym. Wystarczy rozpalić w nim dwa razy w tygodniu, a podczas mrozów – co drugi dzień.
– Naczelna zasada to używanie wyłącznie zdrowych materiałów – mówi Andrzej Głąb. – Naturalny dom ma stalową konstrukcję i ściany z drewna i wełny celulozowej produkowanej z makulatury. Współcześnie modyfikowane wapienne farby nie brudzą i doskonale radzą sobie z wilgocią. Dwutlenek węgla i para wędrują ze środka na zewnątrz, a tlen do wewnątrz, gdy jesteśmy w domu. Kiedy wychodzimy, naturalna wentylacja zgodna z prawami fizyki „wyłącza się”. Podłoga z dębiny i meble z litego drewna nasączane są olejem lnianym. Stosowane do drewna farby i lakiery są pochodzenia naturalnego.
Jednym z obiektów, które inspirowały Andrzeja Głąba, było obserwatorium sejsmograficzne z lat 30. ubiegłego wieku w Raciborzu – dzieło niemieckiego architekta Konrada Wachs-manna. W obserwatorium – dwupiętrowym budynku o drewnianym szkielecie i ścianach oraz izolacji z prasowanego torfu – jest bardzo ciepło i przyjemnie pachnie. Kiedy pewien góral spod Krynicy wszedł do jednego z domów zaprojektowanych przez Andrzeja, powiedział: „Jak tu dobrze pachnie!”, i zamówił projekt dla siebie…
Koszty wybudowania „naturalnego domu” nie odbiegają od cen budownictwa tradycyjnego – od 2,5 tys. zł za metr kwadratowy, jeśli buduje się go systemem gospodarczym, i do 3,5 tys. zł – jeśli buduje go firma. W Polsce stoi pięć takich domów, osiem jest w trakcie budowy, a 16 zostało zaprojektowanych dla kolejnych klientów. (www.naturalnydom.pl)
Niezależni energetycznie
Przestrzeń, lasy, drewniane domy, a pomiędzy nimi turbina wiatrowa, ogniwo fotowoltaniczne i panele słoneczne. Ten niezwykły widok to ucieleśnienie marzeń i działań pary ludzi – Agnieszki, inżyniera środowiska, i Andrzeja, biologa. – Na początku był pomysł: zróbmy coś wyjątkowego. Połączmy architekturę regionalną, naturalnie wykończone i przestronne wnętrza, nowoczesne metody produkcji energii, rolnictwo ekologiczne i ochronę przyrody – mówi Andrzej Czech.
Po trzech latach ciężkiej pracy plan zrealizowali – stworzyli dom i pensjonat w Bieszczadach, z dala od cywilizacji. Główny budynek powstał z jodłowych kloców przycinanych na wymiar we własnym tartaku. Bale uszczelniano naturalnym izolatorem – własnoręcznie zebranym mchem. Architektura głównego budynku nawiązuje do tradycyjnego budownictwa ludowego, ale duże przeszklenia nadają mu nowoczesności, pozwalają na wykorzystanie światła dziennego i podziwianie krajobrazu. Mniejszy budynek jest kopią domu bojkowskiego ze skansenu w Sanoku. – Naszą ideą było pokazanie, że niezależność energetyczna gospodarstwa domowego to nie mrzonki – mówi Andrzej. Samodzielnie testował różne sposoby produkcji energii elektrycznej, wiadomości czerpał ze specjalistycznych książek i z Internetu.
Prąd produkowany jest w panelach fotowoltanicznych podążających automatycznie za słońcem, a w wietrzne dni przez turbinę wiatrową. Woda ze studni głębinowej ogrzewana jest w panelach słonecznych. W drugim budynku działa system z kominkiem opalanym drewnem, który ogrzewa powietrze i wodę. Agnieszka i Andrzej przyznają, że w ich domach panuje lekki chłód, ale dzięki temu są zahartowani i lepiej im się oddycha. Używają kuchni opalanej drewnem, na której gotuje się posiłki z własnych warzyw i owoców.
Goście pensjonatu mogą kosztować domowego piwa, wina i nalewek. Niewinnie wyglądająca rabatka przed domem to oczyszczalnia ścieków według technologii „Ogrody dla czystej wody”. Ścieki są przesączane powoli przez żwir, oczyszczane przez bakterie i pierwotniaki, a rośliny pompują tlen i niektóre substancje bakteriobójcze. To skomplikowany system, ale – co najważniejsze dla użytkownika – całkowicie bezobsługowy. Agnieszka i Andrzej mają też prywatny rezerwat – 10 hektarów mokradeł. To cenny ekosystem, rosną tu storczyki spotykane tylko w Bieszczadzkim Parku Narodowym i gniazduje rzadki ptak – derkacz.
– Kiedy ktoś dzwoni do mnie jako do prezesa firmy, którą prowadzę, myśli pewnie, że siedzę w sterylnym biurze, a sekretarka podaje mi kawę. Tymczasem właśnie przed chwilą wyrzucałem obornik ze stajni – śmieje się Andrzej. – Równocześnie mam kontakt mejlowy z całym światem. Chodzi o to, żeby nowoczesność służyła życiu. Prostemu i przyjaznemu dla człowieka. (www.ecofrontiers.net)
Technologia budowy z gliny
Harmonijne współistnienie tego, co stwarza człowiek, z przyrodą to jedno z założeń permakultury. Filozofia sformułowana w 1970 roku przez Billa Mollisona oznaczała sposób wytwarzania żywności w zgodzie z naturą. Z czasem stała się pojemną nazwą dla stylu życia alternatywnego wobec konsumpcyjnej zachodniej cywilizacji: bierzemy od ziemi tylko tyle, ile jest nam potrzebne, a resztę oddajemy. Częścią tej filozofii jest budownictwo bazujące na materiałach „z ziemi”, które są całkowicie biodegradowalne. Permakultura zakłada świadome wkomponowanie domów w otoczenie.
– Odpowiednio dobierając sąsiedztwo roślin, sprawiamy, że wzajemnie się wspierają i mają więcej energii witalnej. Podobnie jest z wnętrzem domu, jeżeli projektuje się go z wrażliwością i nadaje mu indywidualne piętno. Dom jest przedłużeniem naszego ciała, a zdrowo się w nim czuć i oddychać pełną piersią możemy tylko wtedy, gdy zbudowany jest z naturalnych materiałów – uważa Andrzej Młynarczyk, eco-designer, działacz ruchu na rzecz wiosek ekologicznych. Biodom oszczędza opał i produkuje mniej spalin. Słońce ogrzewa powietrze, a powietrze – ściany w dobrze izolowanym budynku, który ma duże, przeszklone połacie. Można go dogrzać piecem szamotowym wylepianym z gliny czy żeliwnym kominkiem.
Na dachu może działać instalacja słonecznego ogrzewania wody. Woda używana jest oszczędnie – zużyta w zlewie służy do spłukiwania mokrej toalety, a potem jest wyprowadzana systemem rur do oczyszczalni biologicznych, bakteryjnych lub trzcinowych. Ekologiczny dom musi także mieć suche kompostowe toalety. To nie jest praktyka sprzed wieków – suche toalety w wersji high-tech popularne są w Skandynawii także w blokach! Te wartości Andrzej propaguje w Stowarzyszeniu Biobudownictwa. Przekonuje, że można niewielkim kosztem (ok. 600 zł za metr kwadratowy w stanie surowym) wznosić domy przyjazne i estetyczne.
Założyciel stowarzyszenia Janusz Świderski do znanej technologii budowy domów z gliny i kostek prasowanej słomy dodał własną konstrukcję z żerdzi, czyli drewnianych okrąglaków. – Uświadomiłem sobie wartość gliny i materiałów takich jak słoma i żerdzie. Są ogólnie dostępne i zdrowe. Można je budować tanio systemem gospodarczym, bogatsi mogą sobie pozwolić na zdrowy, ale luksusowy dom. Gliniane domy są bardziej ludzkie i „ciepłe w odbiorze” – uważa Janusz. – Są też cieplejsze od normalnych.
Izolacja termiczna z suchej prasowanej słomy o grubości 40–50 cm daje trzykrotnie mniejsze rachunki za ogrzewanie. Wad właściwie nie widzę, oprócz tego, że łatwiej je uszkodzić niż domy z cegły. Ale w odróżnieniu od drewnianych są niepalne. To nie jest zwykły dom – zbudowany z oddaniem i zaangażowaniem rękami własnymi, rodziny i przyjaciół odda mieszkańcom troskliwość i radość. (www.permakultura.prv.pl, www.biobudownictwo.org)