Przegoniła konkurencję. Tak Patrycja Markowska poznała męża
Patrycja Markowska w 2024 roku poślubiła restauratora Tomasza Szczęsnego. Okazało się, że już na pierwszym spotkaniu sprytnie przegoniła konkurencję. – Tomek wtedy siedział na kanapie, był otoczony. Było tam chyba z pięć dziewczyn wokół niego – wspomina. Jej zachowanie zaskoczyło samą piosenkarkę.
Czasem miłość przychodzi w najmniej spodziewanym momencie – nawet wtedy, gdy ktoś uważa, że "ślub to nie dla niego". Tak właśnie było w przypadku Patrycji Markowskiej, która w rozmowie z Marzeną Rogalską w audycji Weekend jak marzenie opowiedziała, jak poznała swojego męża, przełamała własną nieśmiałość i dała się porwać emocjom silniejszym niż rozsądek.
Przegoniła konkurencję już na pierwszym spotkaniu
Jak sama mówi, nigdy nie marzyła o białej sukni ani o weselu z rozmachem. – Zawsze była w "drużynie bezwelonowej" – śmieje się. A jednak los napisał dla niej inny scenariusz.
Dlaczego więc zdecydowała się stanąć na ślubnym kobiercu? Artystka tłumaczyła: – Taki miałam impuls. Coś bardzo silnego i zaskakującego dla mnie samej mnie dopadło.
Patrycja Markowska o nowym wokaliście zespołu "Perfect"
Kiedy Patrycja wspomina moment, w którym po raz pierwszy zobaczyła swojego przyszłego męża, nie kryje rozbawienia. Wspomina, że to było jak scena z romantycznej komedii – z tą różnicą, że to ona musiała wziąć sprawy w swoje ręce.
– Tomek wtedy siedział na kanapie, był otoczony. Było tam chyba z pięć dziewczyn wokół niego. Ja jestem raczej nieśmiała w takich kontaktach, ale... podeszłam i powiedziałam do tych dziewczyn: Sio! I one wszystkie poszły. Powiedziałam słowo sio, okropne. Jezu, przecież normalnie ja bym w życiu takiej akcji nie zrobiła – opowiadała rozbawiona Markowska na antenie radia "Złote Przeboje".
Ich pierwsze spotkanie szybko przerodziło się w coś więcej. Zakończyło się kameralnym ślubem, na którym nie mogło zabraknąć kogoś wyjątkowego. Do ołtarza Patrycję prowadził jej ojciec, legenda polskiej sceny rockowej – Grzegorz Markowski.
Miłość w rytmie codzienności
Kiedy emocje opadły, a życie zaczęło toczyć się zwykłym rytmem, para odkryła uroki codzienności. Jak przyznaje Markowska, to właśnie małe rzeczy tworzą wielkie szczęście.
– Tomek jest mistrzem w praniu, kocha pranie, dla niego to jest medytacja właśnie. Kiedy zamieszkaliśmy razem, to usłyszałam: Słuchaj, muszę ci to powiedzieć. No w praniu nie jesteś po prostu jakąś mistrzynią, więc ja to przejmę, dobra? A ja, o co chodzi w ogóle. A ja robiłam kolory złe, złą temperaturę, nie tyle proszku, nie tyle płynu, w ogóle nie taki proszek. Wszystko robiłam źle – opowiadała z rozbrajającą szczerością.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl