Irena Dziedzic i Emilia Krakowska. Zafascynował je ten sam mężczyzna
W pierwszą sobotę wiosny 2004 r., gdy Ignacy Gogolewski świętował 50-lecie pracy artystycznej, na widowni Teatru Narodowego zasiedli wszyscy jego przyjaciele. W gronie zaproszonych przez szacownego jubilata gości nie mogło zabraknąć ważnych dla niego kobiet.
Oklaskiwała go pierwsza żona – Katarzyna Łaniewska, jego wielka miłość sprzed lat – piosenkarka Joanna Rawik, i partnerka Ewa Kwiecień, u boku której spędzał jesień życia. W gmachu przy placu Teatralnym pojawiła się nawet od dawna niewidziana na stołecznych salonach Irena Dziedzic, z którą aktor związany był w latach 60. i która – o czym plotkowała cała Warszawa – nigdy nie przestała darzyć go uczuciem.
Obecność gwiazdy wywołała niepokój wśród pań rywalizujących z nią niegdyś o względy aktora. Także tych, jak Emilia Krakowska, podejrzewanych tylko o romans z Gogolewskim. Irena Dziedzic zainteresowała się nią po premierze "Chłopów", w których p. Emilia zagrała Jagnę.
"Zaprosiła mnie do »Tele-Echa« – mówi aktorka i dodaje, że było to dla niej ogromne wyróżnienie, choć przecież wiedziała, że jej nazwisko znalazło się w słynnym notesiku dziennikarki tylko dlatego, że zbliżyła się do jej ukochanego. – Ona chciała wysondować, jaki rodzaj kontaktów łączy mnie z Inkiem. Właśnie się z nim rozstawała i wszyscy o tym wiedzieli". Trudno się dziwić zainteresowaniu Ireny Dziedzic. Gdy pani Emilia grała u boku Gogolewskiego w "Chłopach", krążyły plotki, że są w sobie zakochani nie tylko na ekranie. Po premierze filmu okrzyknięto ich nawet "najpiękniejszą polską parą". Czy słusznie? "Nic z tych rzeczy. Owszem, zaprzyjaźniliśmy się wtedy. I już".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Niezwykła działalność Artura Siódmiaka. Chodzi do poprawczaków
"Żelaznej damie telewizji" ciężko się było pogodzić z utratą ukochanego. Zapowiedziała nawet swojej następczyni, Joannie Rawik, że nie spocznie, póki aktor do niej nie wróci. Pewnego dnia, gdy piosenkarka zjawiła się w SPATiFie, usłyszała, że "jej Ignacy znów przyszedł z tą Dziedzic". "Zorientowała się, że jestem w innej sali, przeniosła się z Inkiem do mojej, żeby zademonstrować, jak znowu są razem" – mówiła pani Joanna.
Emilia Krakowska nie kryje, że obawiała się p. Ireny, zwłaszcza że ta nalegała, by przed programem odwiedziła ją w jej mieszkaniu na Kruczej. "Tele-Echo" emitowano na żywo, więc prowadząca chciała mieć pewność, że goście są dobrze przygotowani i powiedzą dokładnie to, co chciałaby, żeby powiedzieli. "Byłam przekonana, że zapyta mnie, czy moje partnerstwo z Ignacym przeobraziło się w romans także poza planem" – zdradza p. Emilia. Jednak Dziedzic podjęła ją kawą i... nie napomknęła nawet o Inku. Rozmowa dotyczyła tylko spotkania w »Tele Echu«. "To naprawdę była wielka dama" – wspomina aktorka.
I jak na damę przystało, Irena Dziedzic w żadnym wywiadzie nie powiedziała ani słowa o swej relacji z panem Ignacym. "Liczono, ile zarabiam, opisywano »luksusy«, w jakich żyję, wmawiano mi niezliczone operacje plastyczne. Latami zamiatano mną podłogi w tym kraju. Mówiłam: wszystko jest wasze! Z jednym wyjątkiem – mojego łóżka i tego, kto w nim ze mną sypia" – grzmiała w jednym z filmików, które pod koniec życia publikowała na swoim blogu. Tajemnicą poliszynela było, że Ignacy Gogolewski jest jej obsesją. Nigdy nie pogodziła się z tym, że ją zostawił, choć ponoć jednak wcale nie odbiła go Katarzynie Łaniewskiej. "Rozstaliśmy się z Kasią w sposób bardzo naturalny. Po rozprawie poszliśmy do kawiarni, wypiliśmy kawę i koniak, podziękowaliśmy sobie, życząc wszystkiego dobrego" – opowiadał pan Ignacy w wywiadzie-rzece. "W takiej sytuacji najwygodniej mi było przenieść się do sąsiadki".
Cóż, można spierać się o chronologię wydarzeń, ale Irena Dziedzic faktycznie mieszkała w tym samym bloku, cztery piętra niżej. Znała go od dawna, ale fascynującego mężczyznę dostrzegła w nim dopiero, gdy była już po rozstaniu ze spikerem Janem Suzinem i rozwodzie z dziennikarzem Januszem Bałłabanem. "Ignacy był olśniewająco pięknym mężczyzną, wszystko w nim... zachwycało. Był doskonały" – wspomina Joanna Rawik. Nic dziwnego, że i Irena Dziedzic straciła dla niego głowę. "Wiązałem się z silnymi kobietami, ale to nie ja je wybierałem. One wybierały mnie, bo wydawało się im, że jestem spokojny, łagodny, więc będą mogły kierować naszym życiem po swojej myśli – tłumaczył wielki aktor. – Tylko Irena nie chciała mnie zdominować, bo wiedziała, że tą drogą daleko ze mną nie zajdzie".
O ile Irena Dziedzic dawała Ignacemu dużo swobody, o tyle kobiety, które spotykał w pracy, traktowała jak zagrożenie. Nawet już po rozstaniu obserwowała go uważnie i doskonale wiedziała, co dzieje się w jego życiu. Czy była zbyt podejrzliwa? Cóż, można było podejrzewać wielkiego aktora o romans z młodszą koleżanką. Gogolewski ściągnął przecież Krakowską do Teatru Rozmaitości, którego dyrektorem został, obsadzał ją w głównych rolach…
"Ignacy pozwalał mi grać! W Narodowym był nadmiar aktorek, więc nosiłam halabardę. U Gogolewskiego przestałam być cieniem ogona na piasku" – mówi z wdzięcznością pani Emilia. Czy podkochiwała się w nim skrycie, jak wiele innych pań? "Jego się nie dało nie kochać" – mówi aktorka. "Ale przylgnęła do niego etykietka: zakochany w sobie egocentryk. Inek w pełni oddał się sztuce, kosztem życia prywatnego. A Irena? To była profesjonalistka, niezwykle elegancka i taktowna. Byłam dla niej pełna podziwu. Dziś wiem, że wtedy, gdy zaprosiła mnie do siebie, chciała jedynie mnie ze sobą oswoić, co nie znaczy, że nie interesowałam ją jako kobieta, która zaistniała w życiu Ignacego".
Ignacy Gogolewski i Irena Dziedzic po raz ostatni rozmawiali ze sobą podczas bankietu z okazji 50-lecia pracy artystycznej aktora. Nigdy później się nie widzieli... Na początku 2019 r. media obiegła informacja, że legendarna gwiazda Telewizji Polskiej zmarła w samotności dwa miesiące wcześniej. 15 maja 2022 r. odszedł Ignacy Gogolewski. Emilia Krakowska towarzyszyła mu w ostatniej drodze wraz z wieloma przyjaciółmi i tłumem fanów. Irenę Dziedzic pożegnała tylko garstka znajomych.