Wstydliwa przypadłość polskich chłopów. Tak z nią "walczono"
Kołtun przez stulecia należał do najcz ęstszych, najbardziej powszechnych przypadłości, jakie trapiły polskich chłopów. Pod tą nazwą kryła się kępa zlepionych, brudnych i skrajnie zatłuszczonych włosów, które stopniowo, po wielu miesiącach nierozczesywania i braku kontaktu z wodą tworzyły zwartą skorupę, zwykle w formie ciężkiego warkocza, robiącego jakby wrażenie obcej narośli.
Z dzisiejszej perspektywy remedium na taką przypadłość wydaje się oczywiste: odciąć i umyć. Dawniej wierzono jednak, że kołtun to niezwykle groźna, nawet śmiertelna choroba.
Już w wieku XVI był on opisywany jako przypadłość typowa dla ziem Rzeczpospolitej. Do uczonych traktatów trafił nawet termin plica polonica, a więc wprost – kołtun polski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wstydliwy fakt o życiu polskich chłopów. "Piękny mit dobrego szlachcica"
Czytaj też: Kobieca pańszczyzna w dawnej Polsce. Do czego szlachcice zmuszali swoje chłopki pańszczyźniane?
Jad w chłopskich włosach
Rektor Akademii Zamojskiej Wawrzyniec Starnigel w dobie renesansu wyjaśniał kolegom z Uniwersytetu w Padwie, że kołtun "łamie kości, naciąga członki, rzuca się na stawy, ciało zniekształca i wykręca, powoduje narośle i guzy". Przestrzegał przy tym:
"Jeśli się włosy obetnie, wówczas materia ta i jad rozchodzi się po całym ciele i zaatakowawszy je, dręczy głowę, nogi, ręce, wszystkie członki, wszystkie stawy, wszystkie części ciała prześladuje. Dowiedzioną jest rzeczą, że ci, którzy pozbyli się takiej klątwy, zapadają na oczy, albo cierpią niewymowne męki, gdy choroba spłynie na inne części ciała".
"Na wielkie niebezpieczeństwo się narazić można".
Jeszcze w 1819 roku lekarz renomowanego Szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie Ignacy Fijałkowski przekonywał, że kołtun należy zawsze usuwać niezwykle ostrożnie, bo "doświadczenie uczy", że inaczej "na wielkie niebezpieczeństwo się narazić można".
Nieszczęśnikowi, który po prostu odciął kępę włosów, miały grozić apopleksja, paraliż, "wielka choroba", "skurczenie wszelkich członków". Jeśli tak twierdził przyszły profesor Uniwersytetu Warszawskiego i współzałożyciel Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego, to trudno chyba dziwić się podobnym opiniom prostych chłopów.
Nawet pół wieku później konsensus nie był oczywisty, chociażby Leon Bokiewicz, autor Hygieny popularnej, czyli Nauki zachowania zdrowia dla ludu wiejskiego wydanej w 1870 roku, czuł się w obowiązku zapewnić, że "zestarzały przesąd, rozliczne cierpienia przypisujący kołtunowi, niczym się nie da usprawiedliwić". Włościanie nie zamierzali jednak ryzykować i dawać wiary nowinkom.
Magiczne środki mniej niż 100 lat temu
W dwudziestoleciu międzywojennym dość powszechnie sięgano po odwieczne sposoby magiczne i zabobony. Zresztą na przykład w wielkopolskim Galewie nawet w roku 1959, kołtun usunięto jeszcze na następujący sposób. Miejscowa znachorka:
"(…) z konia, krowy psa i kota, jak i owcy wyrwała sierść i zmieszała ją z łojem kozim. Tę mieszaninę położyła na piersiach [dotkniętego kołtunem] dziecka na tydzień.
Po tygodniu zrobił się z tego 'cudownego środka' kołtun, który przejmował chorobę wychodzącą na głowie. Z tym 'opatrunkiem' i z kołtunem na głowie chodziło dziecko cały rok. W Wielki Piątek przed wschodem słońca upalono wreszcie malcowi kołtun na dworze rozgrzanym pogrzebaczem".
***
Powyższy tekst powstał na podstawie książki Kamila Janickiego: "Życie w chłopskiej chacie".