Seks pod lupą
Czy kobiety mogą zapałać namiętnością na widok kozaczków? Gdzie właściwie zaczyna się penis i dlaczego plemnikom wyrasta druga główka? Niby wiemy o tym wszystko, ale tak naprawdę ludzkie reakcje seksualne to wciąż mnóstwo pytań bez odpowiedzi.
Czy kobiety mogą zapałać namiętnością na widok kozaczków? Gdzie właściwie zaczyna się penis i dlaczego plemnikom wyrasta druga główka? Niby wiemy o tym wszystko, ale tak naprawdę ludzkie reakcje seksualne to wciąż mnóstwo pytań bez odpowiedzi.
Naukowcy, zainteresowani tym, co dzieje z ludzkim ciałem w trakcie seksu, nigdy nie mieli łatwego życia. Badania nad fizjologią tej sfery życia zaczęły się na poważnie dopiero w latach 70. XX wieku. Wcześniej zajmowano się ginekologią, położnictwem, bezpłodnością, chorobami przenoszonymi drogą płciową, ale nigdy - poza paroma mało znaczącymi wyjątkami - samym seksem.
Zakazany temat
Wiktoriańscy lekarze przeprowadzali zabiegi na kobietach po omacku, z rękami pod prześcieradłem. Ginekolog James Platt White został wyrzucony w 1851 roku z Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego za to, że zaprosił studentów medycyny na salę porodową, by zobaczyli, za zgodą pacjentki dodajmy, jak rodzi się nowy człowiek.
W roku 1875 ginekologa Emo Nogratha wygwizdano podczas referatu na temat chorób wenerycznych, który wygłosił na spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Historyk Vern Bullough w latach 70. XX w. trafił na listę najniebezpieczniejszych ludzi w Ameryce, stworzoną przez FBI, z powodu opracowań na temat prostytucji i seksu oralnego. Pierwszym odważnym był ojciec rewolucji obyczajowej Alfred Kinsey. Od lat 40. wraz grupą współpracowników przeprowadzał wywiady na temat życia seksualnego z ponad osiemnastoma tysiącami Amerykanów. Powstały w ten sposób dwie przełomowe publikacje, ale niewiele osób wie, co Kinsey robił po cichu. Na strychu swego domu sfilmował trzydzieści par hetero i homo próbując zrozumieć reakcje ludzkiego ciała w trakcie stymulacji seksualnej. Dziesięć lat później to samo robiła para naukowców – Virginia Johnson i Wiliam Master uważanych dziś za pionierów w dziedzinie ludzkich reakcji seksualnych.
Baniak z wodą i rączka od parasola
O fantazji ludzkiej w zakresie eksperymentowania z różnymi otworami ciała świadczą publikacje lekarskie stawiane na półce z nazwą „inne przypadki”. Dla urologów czy internistów są raczej ciekawostką, ale badacze seksu lub pisarze tacy, jak Mary Roach, zyskują dzięki nim cenną wiedzę w interesującym ich zakresie.
Wydane w 1948 kompendium „Urological Oddities” (Urologiczne osobliwości) opisuje przedmioty znalezione w cewce moczowej mężczyzn. I tak z pewnego starszego pana wyciągnięto igłę do przypinania bukiecików do sukienek, rolnik wsadził sobie w prącie ogon szczura, a inny pacjent zmarł po tym, kiedy ten sam pomysł uskutecznił z gałązką choinki. Więcej szczęścia miał mężczyzna, który wsadził w siebie trzy pary kilkucentymetrowych pęset, ale i tak hitem w całym tym zestawieniu był pewien mieszkaniec Houston. Pracownicy pogotowia przenieśli go do karetki w pozycji horyzontalnej, z wielkim baniakiem (pochodził z publicznego wc), zatkniętym na penisie. „Pacjent usiłował odbyć stosunek z dziurą rezerwuaru z wodą”, napisał w protokole lekarz B. H. Bajer.
Ciekawe rzeczy trafiają też do ludzkich odbytów. Praca „Ciała obce w odbycie: studia przypadków oraz obszerny przegląd światowej literatury” zawiera spis przedmiotów wyjmowanych z tej części ciała przez lekarzy. Wrażliwszych czytelników prosimy w tym momencie o opuszczenie akapitu. Na liście najciekawszych przedmiotów znalazły się: butelka dezodorantu Impulse Body Spray, pasternak, banan (w prezerwatywie), tępy nóż, róg krowi, salami, piła jubilerska oraz plastikowa łopatka. W grupie 202 opisanych w publikacji kobiet, aż siedem postawiło na zamrożony świński ogon, a przypadki więcej niż jednego obiektu w tym samym odbycie opisano w podrozdziale „Kolekcje”. Idąc tym tokiem myślenia trzeba przyznać, że „kolekcjonerzy” popisali się nie lada finezją. Na liście są takie zestawy jak „puszka oliwy z ziemniakiem”, „402 kamyczki”, „rączka parasola i rura od przyrządu do lewatywy”, „cytryna i słoik cold-creamu” oraz zestaw podróżnika dżentelmena w postaci okularów, kluczyka do walizki, czasopisma i torebki z tytoniem.
Co wiemy, dzięki nieustraszonym naukowcom?
Na przykład to, że penis w erekcji jest sztywny jak stal (przykładając odpowiednie proporcje wytrzymałości, do wagi włókien kolagenowych otaczających ciała jamiste prącia). Włókna te ułożone są w dwóch warstwach, dzięki czemu męski organ nie wygina się i nie wybrzusza w jednym miejscu, kiedy naciśnie się go w innym. Penisa nie można złamać, a jedynie naderwać ciała jamiste. Nie u wszystkich ssaków wygląda to jednakowo. Kość penisową posiadają m.in. psy i piżmaki, a właścicielem największej jest poczciwy mors. „Eskimosi nazywają ją oosik i używają jako maczugi” – donosi Mary Roach. Nic nie wiadomo na temat wytrzymałości kości penisowych poszczególnych gatunków.
Jeśli chodzi o kontakt penisa z pochwą, to musi on wykazać się naporem odpowiadającym naporowi obiektu o masie jednego kilograma, żeby wejść do środka. Inaczej nie ma zabawy. W tym momencie po raz drugi w naszym artykule pojawia się Houston, ponieważ za te wyliczenia odpowiedzialni są badacze z tego właśnie amerykańskiego miasta. Jak tego dokonali? Przymocowali manometr do czubka pręta z plexiglasu w kształcie członka, po czym penetrowali niewielką grupę ochotniczek.
Seks na Nobla
W sukurs naukowcom analizującym, co dokładnie dzieje się z parą ludzi oddających się uciechom cielesnym, wraz z biegiem lat przychodziły nowoczesne technologie. W 2007 roku francuscy badacze przyglądali się przy pomocy ultradźwięków temu, co dzieje się z łechtaczką w trakcie skurczów mięśnia przepony miednicy. Bez tej techniki nie byliby w stanie odkryć, że skurcze te (pojawiają się odruchowo w czasie stosunku) przyciągają łechtaczkę bliżej przedniej ścianki pochwy. Wnioski? „To może tłumaczyć szczególną wrażliwość punktu G oraz jego rolę w orgazmie” – napisali badacze.
Jing Deng, starszy wykładowca fizyki medycznej na Wydziale Medycznym University College London był pierwszym naukowcem, któremu udało się uchwycić ruchomy, trójwymiarowy obraz wewnętrznej budowy narządów kobiety i mężczyzny uprawiających seks. Dzięki zdjęciom z MRI (rezonans magnetyczny)
okazało się też, jak długi jest męski członek – otóż pod skórą znajduje się jego „korzeń” o długości blisko dwóch trzecich części wystającej na zewnątrz. Artykuł opublikowany na podstawie tych badań w „British Medical Journal” przyniósł inne rewelacje. Penis (zarówno korzeń, jak i część dyndająca) w trakcie seksu przybiera kształt bumerangu i wbrew temu, co sądzono przez wieki, nie wchodzi do szyjki macicy. „Obrazowanie rezonansu magnetycznego genitaliów męskich i kobiecych podczas stosunku oraz kobiecego podniecenia seksualnego” nagrodzono w 2000 roku nagrodą Ig Nobla (czyli parodią Nagrody Nobla) w dziedzinie medycyny. Wcześniej jedyną metodą zaglądania „do środka” były m.in. mechaniczne penis-kamery używane przez jeden z
najsłynniejszych duetów badaczy fizjologii seksu Masters&Johnson. Dzięki wścibskiemu oku naukowego dildo udało się nakręcić setki, jak je określano „pełnych cykli reakcji seksualnej”. Dzięki temu dowiedzieliśmy się m.in. jakie jest źródło nawilżania pochwy. Kobieca wilgoć – wbrew temu, co sądzono - nie jest wydzieliną gruczołów, ale plazmą wydostającą się z kapilarnych ścianek pochwy. Filmy te postawiły naukowcom kolejne pytania – na przykład o to, czy i kiedy szyjka macicy zasysa nasienie, żeby ułatwić zapłodnienie i dlaczego w niektórych sytuacjach kobieca pochwa zaczyna się wydłużać. Dalej twierdzicie, że o seksie wiecie już wszystko?
Poczta w służbie medycyny
Odkrycia naukowe to jedno, ale ewolucja diagnostyki niektórych zaburzeń seksualności, to również ciekawy temat na opowieść. Mowa o męskiej impotencji. Ma ona dwie podstawowe przyczyny: psychologiczne i medyczne. Nie tak trudno odróżnić jedne od drugich. Mężczyzna, który ma problemy z powodów medycznych, nigdy nie będzie w stanie osiągnąć erekcji jedynie próbując to zrobić. Żeby zdiagnozować co i jak, potrzebne jest sprawdzenie, czy u pacjenta dochodzi do nieuświadamianych, nocnych erekcji.
Dawno temu narzędziem sprawdzającym była pielęgniarka siedząca cierpliwie przez calutką noc przy śpiącym pacjencie i obserwująca, czy „coś drgnęło”. Potem, żywą kobietę zamieniono na wynalazek RigiScan-Plus RigidityAssessment System (z automatycznie dostosowującą się pętelką na członka), ale w końcu udało się wymyślić coś, co pozwalało na „monitorowanie nocnych obrzmień penisa” w domowym zaciszu i tanim kosztem. Elektroniczną opaskę zamieniono na taśmę perforowaną, taką jak w łączeniach znaczków pocztowych. Delikwent co wieczór owijał ową taśmę dookoła penisa, a rano miał za zadanie sprawdzić, czy uległa przerwaniu czy też nie. Co ciekawe, Amerykański Urząd Pocztowy wspierał te praktyki, a jego rzecznik Mark Sauders, zwracał uwagę na odpowiedni wybór znaczków: „Na przykład ostatnio wprowadziliśmy znaczki z podobiznami wybitnych żołnierzy piechoty morskiej oraz z mapetami” – ostrzegał.
Główka musi być prosta
Przez wieki onanizm był uważany za źródło grzechu i chorób, a dopiero współcześni naukowcy odkryli, że systematyczne pozbywanie się nasienia ma znaczącą - z punktu widzenia przedłużania gatunku ludzkiego – funkcję. Otóż, okazało się, że plemniki, które stacjonują w męskim ciele ponad tydzień, zaczynają się deformować: a to zgubią główkę, a to wyrośnie im dodatkowa. Niektóre główki robią się wysuszone, pogięte lub zwężone. Jednym słowem, nie są już tak skuteczne w przebijaniu się do kobiecego jaja. To tłumaczyłoby częstą masturbację mężczyzn – jest to prostu doskonała strategia ewolucyjna. Im świeższa sperma, tym większa szansa na zapłodnienie. Idealna to taka, która ma pięć dni. Młode plemniki potrzebują bowiem czasu na nabranie pełni sił.
Nikt nie zrozumie kobiety!
Mutujące się główki plemników to pikuś, w porównaniu z tym, co zanotowali naukowcy w kwestii kobiecego podniecenia. Maria Sipski zajmująca się badaniem seksu od strony neurologicznej i wyjaśnianiem, jak to możliwe, że osoby sparaliżowane od pasa w dół mogą szczytować, opisała setki przypadków orgazmów pozagenitalnych. W dużym uproszeniu, okazało się, że impuls płynący po jednym obiegu (np. w trakcie dotykania brwi) może przeskoczyć na obwód nerwowy odpowiadający za osiąganie przyjemności. Sipski tłumaczy to następująco: „wyzwalasz ten sam odruch, używając innego dojścia”.
Pewna kobieta z Tajwanu dwa razy w tygodniu doświadczała orgazmu… w trakcie mycia zębów. Przy czym, nie zdarzało się to, kiedy przesuwała palcami po dziąsłach udając szczoteczkę, ani kiedy czuła jedynie zapach pasty do zębów. Ten przypadek wzięli pod lupę neurolodzy z Chang Cung Memorial Hospital. Kobiecie wręczono pastę i szczotkę, a następnie podłączono ją do aparatu EEG. Już po niespełna 40 sekundach „wysoce specyficznego somatosensorycznego bodźca” zaobserwowano orgazm. Ten, niestety, nie był dla owej Tajki przyjemnością. Uważała, że jest opętana, a jedynym wyjściem z tej zadziwiającej sytuacji było przerzucenie się wyłącznie na płyn do płukania ust.
Warto tu wspomnieć, że na przestrzeni ostatnich 30 lat zmieniało się podejście do sposobu weryfikacji, czy kobieta miała orgazm. Duet Masters i Johnson był przekonany, że kluczowe są skurcze mięśni, ale Sipski udowodniła, że nie wszystkie kobiety je mają. Stan nauki na chwilę obecną jest taki, że dowodem na osiągnięcie pełni rozkoszy jest przyspieszenie i spadek tętna oraz tętnicze ciśnienie krwi, które podnosi się do określonej wartości.
Padł również mit o tym, że kobiety potrzebują znacznie dłuższego czasu na osiągnięcie gotowości seksualnej. Na poziomie emocjonalnym zapewne tak, ale nie jeśli chodzi o czystą fizjologię.
Eksperymenty przeprowadzone w Centrum Uzależnień i Zdrowia Psychicznego w Toronto pokazały, że kobiety bez względu na orientację, wykazują natychmiastowe genitalne pobudzenie (mierzone fotopletyzmografem) na widok filmów pokazujących aktywność seksualną i to niezależnie od tego, czy na ekranie widzą dwóch panów, dwie panie czy układ on-ona. Mężczyźni pobudzali się tylko tymi filmami, które były zgodne z ich orientacją. Co ciekawe, panie podniecały się bardzo szybko, „z automatu”, jak określili to naukowcy. Sprawa nie jest jednak tak prosta, jakby się wydawało. Fizjolog Roy Levin pisze, że „ofiary gwałtów czasami zeznają, iż nastąpiły u nich fizyczne reakcje seksualne, chociaż ich emocjonalny stan stanowił mieszankę strachu, wściekłości i obrzydzenia.”
I ty zostaniesz fetyszystą
W roku 1968 para badaczy Rachman i Hodgson sprawdziła, czy uda się zastosować Pawłowowskie warunkowanie klasyczne do stworzenia fetyszu damskich butów. W eksperymencie wzięło udział pięciu męskich ochotników, których podłączono do urządzeń fallometrycznych, czyli badających poziom wzwodu. Następnie pokazywano im zdjęcia nagich lub seksownie ubranych kobiet, a zaraz potem zdjęcie wysokich, obszytych futrem kozaków. Udało się. Po pewnym czasie trzech badanych miało ochotę na seks w takim samym stopniu widząc nagą kobietę, co same buty. Dwóch z nich podniecało się gdy pokazano im czarne szpilki i złote sandałki, chociaż nie użyto tych bodźców przy warunkowaniu. Żaden z mężczyzn nie dostał jednak erekcji na widok „brązowych sandałów ze sznurka”.
Mówią, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Podobny eksperyment postanowiła przeprowadzić na kobietach Cindy Meston, jedna z byłych studentek Rachmana. Fetyszem miał być głos dziekana Wydziału Psychologii Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej, Tony’ego Phillipsa. Kobiety oglądały erotyczne obrazki, w tle słysząc nagranie z instrukcją czytaną przez dziekana. Próby te nie zakończyły się sukcesem. Nie wiemy natomiast, jak zareagowałyby kobiety, gdyby bodźcem, zamiast profesorskiego głosu, była para szałowych szpilek.
Joanna Jałowiec/eksmagazyn.pl
*Pisząc artykuł autorka opierała się na informacjach podanych w książce Mary Roach „Bzyk. Pasjonujące zespolenie nauki i seksu”.