Znani ojcowie w ogniu krytyki. "Nie przyjeżdżaj, zapłać alimenty"
Choć kampania "Jestem tatą" miała przypomnieć o roli ojców, wywołała poważną debatę o tym, jak mówić o rodzicielstwie, by nie utrwalać szkodliwych stereotypów. - To przekaz tendencyjny, który stygmatyzuje matki - ocenia mecenas Danuta Wawrowska.
"Nie przyjeżdżaj, zapłać lepiej te alimenty" - to hasło, które w kilka dni rozpaliło dyskusję w sieci. W nowej kampanii społecznej "Jestem tatą" wystąpili znani mężczyźni, m.in. Krzysztof Stanowski, Jacek Rozenek, Maciej Pela, Filip Gurłacz czy Maciej Dąbrowski. Projekt, który miał pokazać, że ojcowie są zaangażowanymi rodzicami, wywołał jednak efekt odwrotny od zamierzonego - zarzucono mu spłycanie problemu niepłacenia alimentów i promowanie pojęcia "alienacji rodzicielskiej", odrzuconego przez najważniejsze instytucje międzynarodowe.
Znani ojcowie w kampanii o ojcostwie
W nagraniu promującym akcję mężczyźni występują w białych koszulkach z napisem "Jestem tatą". - Nazywam się Krzysztof Stanowski i jestem tatą - mówi dziennikarz. - Nazywam się Filip Gurłacz i jestem tatą - dodaje aktor, a zaraz po nim pojawia się Jacek Rozenek: - Jestem dumnym tatą.
Kampania została zrealizowana z inicjatywy adwokatki Joanny Frydrykiewicz-Żółcińskiej i lekarza Jakuba Żółcińskiego, którzy prowadzą profil "Na otwartym sercu". Jak podkreślają autorzy, ich celem było pokazanie, że mężczyźni także potrafią być czułymi i obecnymi rodzicami.
Kaczorowska i Pela spotkali się na rozprawie rozwodowej!
Spot kończy się jednak kontrowersyjnym przesłaniem. Na ekranie widać ojców wykonujących codzienne czynności - czeszących córkę, nalewających mleko czy czytających dzieciom książki. W tle pojawiają się słowa: "nie potrafisz", "nie nadajesz się", "nie przyjeżdżaj, lepiej zapłać te alimenty". Ostatni kadr przynosi apel: "Dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje obojga rodziców. Stop alienacji rodzicielskiej".
Fala krytyki i głosy oburzenia
W sieci pojawiły się setki komentarzy. Część internautów chwali ideę kampanii: "Świetna inicjatywa, ojców wspierających dzieci też trzeba pokazywać" - piszą jedni. Inni jednak zwracają uwagę, że przekaz jest jednostronny. - Dlaczego tak spłycono ten temat? Nie ma czegoś takiego jak alienacja rodzicielska - skomentowała jedna z kobiet.
Eksperci przypominają, że termin "alienacja rodzicielska" został wielokrotnie skrytykowany przez instytucje międzynarodowe. W 2020 r. Światowa Organizacja Zdrowia usunęła go z Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, a rok później Parlament Europejski wskazał, że teoria ta bywa wykorzystywana przez sprawców przemocy do dyskredytowania kobiet i odwracania uwagi od problemu przemocy domowej.
Według danych Krajowego Rejestru Długów w Polsce jest obecnie niemal 300 tys. dłużników alimentacyjnych, a 94 proc. z nich to mężczyźni. Łączna kwota zaległości przekroczyła 17 miliardów złotych. Eksperci alarmują, że problem nie dotyczy jedynie pieniędzy - za każdą zaległą płatnością stoi realne dziecko, któremu brakuje wsparcia finansowego i emocjonalnego.
- To przekaz tendencyjny, który stygmatyzuje matki - ocenia w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" mecenas Danuta Wawrowska, prawniczka od lat zaangażowana w kampanię "Alimenty to nie prezenty". - Nie zgadzam się na narrację, w której matki są przedstawiane jako osoby utrudniające kontakt ojca z dzieckiem i wyłudzające alimenty. Dziecko to odpowiedzialność, a jego wychowanie kosztuje - podkreśla.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl