Ewa Wachowicz: Porażki uczą więcej niż sukces
Piękny umysł i wspaniała figura. Miłośniczka kuchni. Najbardziej czarująca jurorka popularnego show telewizyjnego TopChef. Tegoroczna laureatka nagrody EKSces EksMagazynu w kategorii kobiecej – Ewa Wachowicz.
Piękny umysł i wspaniała figura. Miłośniczka kuchni. Najbardziej czarująca jurorka popularnego show telewizyjnego TopChef. Tegoroczna laureatka nagrody EKSces EksMagazynu w kategorii kobiecej – Ewa Wachowicz.
EksMagazyn: Ma pani wspaniałą figurę, a przecież ostatnio cały czas spędza pani w kuchni. Jak to możliwe?
Ewa Wachowicz: To prawda, cały czas gotuję, ale w przerwach wychodzę wysoko w góry. Muszę się pochwalić, że w tym roku udało mi się zdobyć Elbrus (5642 m n.p.m.) w Kaukazie. Rok temu było Kilimandżaro, jeszcze wcześniej Mont Kenya i Mont Blanc. Aby uprawiać wspinaczkę, trzeba ćwiczyć. Ja w wolnych chwilach wchodzę na szczyty i spalam to, co zjadam, kiedy jestem na „nizinach”. A jeść – nie ukrywam – uwielbiam!
Wyprawa na Elbrus z pewnością nie należała do łatwych. Po drodze były jakieś przygody? Wejście na Elbrus jest bardzo wyczerpujące dla organizmu, bo na takich wysokościach zaczyna już brakować tlenu. Trudno wykonywać proste czynności, trudno oddychać. A ja, jak się okazało, musiałam jeszcze gotować! Kucharka nie dojechała do bazy na wysokości 3800 m n.p.m. i, siłą rzeczy, cała ekipa popatrzyła w tym momencie na mnie.
Zrobiła pani jakieś postanowienia noworoczne?
Postanowień noworocznych nie robię, natomiast plany jak najbardziej. Jest kolejna góra, na którą chcę wejść - Pico de Orizaba, najwyższy szczyt Ameryki Północnej, jeśli chodzi o wulkany. Czeka mnie więc wyprawa do Meksyku. A w marcu ski tourowe wejście na Ararat na Wyżynie Armeńskiej. Ten rok zapowiada się intensywnie również pod względem zawodowym, ponieważ będzie kontynuacja wszystkich moich programów: „Ewa gotuje”, „Przez żołądek do serca” i „TopChefa”.
W jaki sposób udaje się pani pogodzić rolę prowadzącej aż trzy programy telewizyjne z pasją? Dla mnie moje prywatne życie jest tak samo ważne, jak zawodowe. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła zrezygnować z gór i wyjazdów, ponieważ to coś, dzięki czemu ładuję akumulatory. To jest tak samo ważne, jak praca. Żeby mieć siłę do pracy, trzeba wypoczywać, a ja wypoczywam w górach.
Prowadzenie finału programu na żywo i zdobycie góry to dwie różne czy podobne rzeczy? Jak się pani do nich przygotowuje?
I tu, i tu musi być genialna organizacja. Bez tego nie uda się zdobyć szczytu, ani serc publiczności. Przygotowanie, plan - to jest podstawa.
Żeby zdobywać pięciotysięczniki, trzeba mieć niezłą krzepę. W jaki sposób dba pani o kondycję?
Trzeba mieć bardzo mocną kondycję. Dbam o nią ćwicząc trzy razy w tygodniu. Trenuję z trenerem albo sama. To jest dla mnie tak samo ważne, jak jedzenie, picie czy sen.
W jaki sposób radzi sobie pani z porażkami. To taka rzecz, o której ludzie sukcesu z jednej strony nie chcą mówić, a z drugiej – wiadomo, że im się to przytrafia…
Nie sukces nas uczy, a porażka. O tym trzeba pamiętać. Sukces często rozleniwia, natomiast porażka mobilizuje nas do kreatywności, nowych działań, realizacji nowych pomysłów. My o porażkach nie lubimy i nie chcemy mówić, ale to one dodają nam często więcej siły do zmiany, niż sukces.
Co ceni pani najbardziej w mężczyznach?
Mężczyzna jest dla mnie ciekawy i interesujący przez pryzmat swojej inteligencji. Cenię takich, którzy mają dystans do siebie, do życia, świata i poczucie własnej wartości. A także tych z poczuciem humoru. Poważni panowie - to nie dla mnie.
Jest pani piękną kobietą i zapewne często słyszy komplementy. Wydaje mi się, że mamy problem z ich przyjmowaniem – albo doszukujemy się w nich drugiego dna, albo nas peszą i zaprzeczamy. Ma pani jakąś radę dla kobiet w tym zakresie?
Z komplementów trzeba się cieszyć, trzeba umieć je przyjmować z całym dobrodziejstwem. Reagować na nie uśmiechem. My, kobiety, powinnyśmy je kochać. Zawsze można sprawić komuś przyjemność mówiąc mu komplement i tak samo trzeba je odbierać.
Czy pamięta pani komplement, który szczególnie panią ucieszył?
Pewnego razu Janek Nowicki widząc, jak sprzątałam stół, popatrzył na mnie i powiedział: „Boże, jaką ty masz w sobie piękną elegancję.” To mówi mężczyzna patrząc, jak zasuwam ze ścierką po blacie (śmiech). Uważam, że to był wspaniały komplement sytuacyjny!
Rozmawiała: Zofia Kicińska/eksmagazyn.pl