Byli razem przez 41 lat. "Zostałem poproszony o wyprowadzenie się"
- Albo jest się nadopiekunem, albo mężem. Tych funkcji nie da się połączyć. I proszę mi nie kazać tego rozwijać. Skutkiem życia przez 11 lat w stanie podwyższonego napięcia jest to, że od paru miesięcy jesteśmy z Małgosią w separacji i mieszkamy oddzielnie - ujawnił Andrzej Saramonowicz. Znany reżyser, scenarzysta i dziennikarz w nowym wywiadzie opowiedział o chorobie żony i poważnym kryzysie w małżeństwie.
W tym artykule:
Andrzej Saramonowicz, reżyser, scenarzysta, dziennikarz, opowiedział, jak choroba przewlekła jednego z partnerów potrafi całkowicie przestawić życie rodziny. Kiedy jego żona zachorowała na stwardnienie rozsiane w ich życiu wiele się zmieniło. - Nic w moim życiu – łącznie ze śmiercią rodziców – tak mocno mną nie wstrząsnęło jak choroba Małgosi. Życie naszej rodziny zmieniło się nieodwracalnie. Z początku nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Jak szybko choroba będzie się rozwijać? To była wielka trauma przede wszystkim dla mojej żony, ale także dla mnie i córek, które były jeszcze dziećmi - mówił w rozmowie z "Twoim Stylem". Kiedy lekarze przedstawili ostateczne rozpoznanie, reżyser "rozpadł się na kawałki", choć na zewnątrz udawał, że wszystko kontroluje. - Kiedy usłyszeliśmy ostateczną diagnozę, rozpadłem się na kawałki, udając przed Małgosią, dziećmi i całym światem, że wszystko kontroluję. To właśnie jest bezradność człowieka aktywnego, o której mówiłem.
Saramonowicz: "Kobiety niekoniecznie muszą uczestniczyć w wyścigu szczurów z mężczyznami"
Choroba żony odbiła się na zdrowiu psychicznym Saramonowicza
Lęk o żonę i próby opiekowania się ukochaną wpłynęły także na jego zdrowie psychiczne. - Po powrocie mojej żony ze szpitala z ostatecznym rozpoznaniem nie mogłem w ogóle spać, godzinami przyglądałem się, czy aby nie dzieje się jej coś złego. To trwało miesiącami. Bezwiednie włączył się we mnie nadopiekun, swoista maszyna do zadań specjalnych. Aż pewnego roku wessała mnie czarna dziura bezsensu, z której nie byłem się już w stanie wydostać. Właśnie wtedy Małgosia mi powiedziała: "Idź do lekarza, masz depresję, i to ciężką". Oczywiście zaprotestowałem, bo jak depresję mógłbym mieć ja, który zawsze wszystkich podnosiłem z dna. Ale tym razem to ja byłem na dnie - wyznał.
Saramonowicz o separacji z żoną
Pytany o wpływ choroby żony na ich małżeństwo, długo milczał, a potem odpowiedział krótko: "Destrukcyjny". - Albo jest się nadopiekunem, albo mężem. Tych funkcji nie da się połączyć. I proszę mi nie kazać tego rozwijać. Skutkiem życia przez 11 lat w stanie podwyższonego napięcia jest to, że od paru miesięcy jesteśmy z Małgosią w separacji i mieszkamy oddzielnie - tłumaczył. - Zostałem poproszony o wyprowadzenie się. I słusznie, bo generowałem wiele niepotrzebnych napięć i konfliktów. Mieszkamy niedaleko od siebie - dodał.
Paradoksalnie ich relacja się jednak poprawiła. - Mamy ze sobą chyba najlepszy kontakt od lat. Spędziliśmy ze sobą wspólnie 41 lat, bo zaczęliśmy być razem, mając zaledwie po 19. Znamy się jak łyse konie. I moja mądra żona powiedziała: wiem wszystko o sobie jako o córce, wiem wszystko o sobie jako o żonie i wiem wszystko o sobie jako o matce. Teraz jest czas, by dowiedzieć się o sobie jako o sobie. Potrzebuję tego. Na początku decyzja żony była dla niego trudna, jednak z czasem wiedział, że to odpowiednia zmiana. - Rozumiałem doskonale, co mówi, bo czułem podobnie. Ale jednocześnie czułem się zobligowany, żeby – jako ten wspomniany wcześniej nadopiekun – trwać na posterunku za wszelką cenę. Być potrzebnym. Tymczasem okazało się, że jestem potrzebny mojej żonie inaczej, niż to sobie wyobrażałem: jako przyjaciel, bratnia dusza, lustrzane odbicie.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.