Kosmetyki do pielęgnacji włosów łonowych. Będzie hit?
W świecie urody i kosmetyków coraz trudniej o nowości i produkty, których do tej pory nie było. Mamy już wszystko, do wybielaczy do odbytu po koreańskie maski korygujące kształt twarzy. Ale trójce młodych Amerykanek udało się stworzyć produkt, którego do tej pory nie było. No może i był, ale jego głównymi nabywcami byli bywalcy podrzędnych seks shopów.
08.10.2015 | aktual.: 23.01.2016 09:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W świecie urody i kosmetyków coraz trudniej o nowości i produkty, których do tej pory nie było. Mamy już wszystko, do wybielaczy do odbytu po koreańskie maski korygujące kształt twarzy. Ale trójce młodych Amerykanek udało się stworzyć produkt, którego do tej pory nie było. No może i był, ale jego głównymi nabywcami byli bywalcy podrzędnych seks shopów.
O jakim produkcie mowa? FUR to minilinia kosmetyków dla kobiet, do pielęgnacji włosów łonowych. Tak, nie przewidziało wam się. Dziewczyny za oceanem stworzyły i sprzedają olejek do włosów łonowych i rozmiękczająco –nawilżający krem do wrastających i odrastających włosków. Produkty są na razie dostępne tylko w Internecie, ale marką FUR już zainteresowało się sporo magazynów kobiecych na całym świecie. Zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że czasy bezwzględnej dominacji depilacji brazylijskiej dawno minęły. Owszem, znaczna część kobiet nadal z sadystyczną pasją formuje na swoim ciele cieniutkie pasy startowe z włosków łonowych, pozostałe usuwając przy pomocy gorącego wosku, depilatora czy lasera. Ale coraz więcej dziewczyn, z Gwyneth Paltrow na czele, przestaje traktować swoje ciało jak perfekcyjny, amerykański trawnik, który wymaga strzyżenia co 3 do 5 dni. I właśnie dla tych dziewczyn, które decydują się na odrobinę więcej naturalności „tam na dole”
stworzono produkty FUR.
Olejek do włosów łonowych to kobieca odpowiedź na wszechobecne olejki do męskiego zarostu. Każdy szanujący się brodacz ma w swojej łazience olejek, szampon czy mydło do brody. Zasadniczo olejek FUR pełni taką samą rolę jak olejki z barbershopu. Ma nawilżać włosy i skórę oraz działać antybakteryjnie i przeciwzapalnie. W skład kosmetyku wchodzi cała masa dobroczynnych składników, na czele z olejem jojoba, olejem z pestek winogron czy olejkiem z drzewa herbacianego. Olejek jest bardzo delikatny, dlatego nie podrażni delikatnej skóry okolic intymnych. Ładnie pachnie i jest o wiele tańszy niż olejki do brody – ok. 140 zł / 75 ml. Drugi produkt marki to krem zmiękczający do włosów i skóry. Doskonały po goleniu, woskowaniu czy depilacji laserowej. Ma gęstą konsystencję i jest bardzo bogaty. Zawiera oliwę z oliwek, olejek z drzewa herbacianego i masło shea.
A kto stoi za tymi niespotykanymi produktami? Pomysłodawczynią całego zamieszania jest Emily Schubert. 24-latka podzieliła się pomysłem ze starszą siostrą, Laurą Schubert (32), która miała doświadczenie w zarządzaniu, consultingu i finansach. Emily jest makijażystką, która przez chwilę pracowała w „L'Uomo Vogue”. “Zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak kobiety traktują swoje włosy łonowe i nijak się to ma do tego, co dzieje się w urodzie. Uważam, że dbanie o swoje włosy łonowe jest szalenie feministyczne. Dbamy o siebie i dla siebie. Nie chodzi o to, co podoba się mężczyznom,” tłumaczyła Emily w rozmowie z portalem Fashionista.
Trzecią wspólniczką w FUR jest Lillian Tung, 32, przyjaciółka sióstr Schubert z dzieciństwa, która przez kilka lat pracowała w marketingu L’Oreal. “Kosmetyki to biznes, w którym jest spora konkurencja, ale nie w niszy, jaką są produkty intymne. A przecież każdy ma włosy łonowe i musi o nie dbać. Ten biznes musiał wypalić,” wyjaśnia Tung.
Czy wypali? Przekonamy się niedługo. Z pewnością FUR przydałaby się wygadana ambasadorka. Może Miley Cyrus, która nie boi się pokazywać ciała, albo Gwyneth Paltrow, o której już wiemy, że lubi swoje „futerko”.
Aleksandra Kisiel/ Kobieta WP