Nowy sposób na odchudzanie. Wystarczy do siebie mówić!
Jak stracić na wadze i nie paść ofiarą efektu jo-jo? Większość z nas kojarzy odchudzanie z liczeniem kalorii, prawdopodobnie do końca życia. Jednak nowa metoda wymyślona przez Johna Richradsona, dietetyka i hipnoterapeutę, może zrewolucjonizować dotychczasowe myślenie.
Jak stracić na wadze i nie paść ofiarą efektu jo-jo? Większość z nas kojarzy odchudzanie z liczeniem kalorii, prawdopodobnie do końca życia. Jednak nowa metoda wymyślona przez Johna Richardsona, dietetyka i hipnoterapeutę, może zrewolucjonizować dotychczasowe myślenie. Zdaniem eksperta problemy z wagą nie wynikają z tego, ile jemy, ale jak myślimy.
Nadwaga i otyłość to prawdziwa plaga. Szacuje się, że już ponad 50 procent Polaków zmaga się z tym problemem. Na Zachodzie te statystyki są jeszcze bardziej zatrważające. A ponieważ dodatkowe kilogramy to problem nie tylko zdrowotny, ale też estetyczny, wielu z nas podejmuje nierówną walkę z wystającym brzuszkiem i wałeczkami tłuszczu.
Zwykle nawet jeżeli uda nam się trochę schudnąć, szybko padamy ofiarą efektu jo-jo i przybieramy na wadze. W efekcie jesteśmy nawet grubsi niż przed dietą. Kończy się to przygnębieniem, złym samopoczuciem i powątpiewaniem we własną siłę woli.
Richardson twierdzi jednak, że wszystkie nasze niepowodzenia to wina złej definicji problemu. Od lat pokutuje przekonanie, że za otyłość odpowiedzialna jest wysokokaloryczna, niezdrowa żywność. Dzielimy produkty na dobre i złe, odmawiamy sobie słodyczy i hamburgerów, żeby potem pochłonąć ich dwa razy więcej. A przecież gdyby wszyscy jedli tylko wtedy, gdy odczuwają głód, nikt nie miałby nadwagi.
Tutaj dochodzimy do sedna metody Johna Richardsona. – Otyłość to problem behawioralny, a nie fizjologiczny. Dopóki tego nie zrozumiemy, nigdy nie uda nam się odchudzić społeczeństwa – zaznacza ekspert.
- To nie jedzenie sprawia, że jesteśmy grubi, a sposób, w jaki się odżywiamy. Nasze przekonania, przyzwyczajenia i skojarzenia – tłumaczy.
Richardson kwestionuje właściwie wszystkie założenia współczesnej dietetyki. Jego zdaniem największe błędy osób z nadwagą to jedzenie o ściśle określonych godzinach i zakładanie, że koniecznie trzeba spożywać trzy główne posiłki w ciągu dnia. Kolejny problem leży w tym, że często traktujemy słodycze i inne wysokokaloryczne przekąski jako formę nagrody.
- Leczenie otyłości za pomocą restrykcyjnych diet jest jak leczenie złamanej nogi lekami przeciwbólowymi – podsumowuje Richardson.
Dlaczego więc tyjemy i jak powinniśmy się odżywiać? Zdaniem eksperta przede wszystkim należy jeść wtedy, kiedy czujemy głód. Spożywanie trzech czy pięciu posiłków dziennie niezależnie od tego, czy chce nam się jeść, czy nie, można porównać do tankowania samochodu raz w tygodniu, bez względu na to, ile kilometrów przejechaliśmy. Bez sensu, prawda?
Żeby działać na korzyść swojego organizmu, powinniśmy sięgać głównie po zdrowe produkty, takie jak warzywa, owoce, zboża, nabiał czy oleje roślinne. To one zapewniają nam niezbędne witaminy i prawidłowe funkcjonowanie. Słodycze i tłuste przekąski nie mają żadnych wartości odżywczych, za to mnóstwo pustych kalorii.
Wydaje się to oczywiste, jednak mimo wszystko zamiast po jabłko sięgasz po kolejnego batonika. Zdaniem Richardsona dzieje się tak dlatego, że nie zdajesz sobie sprawy z mechanizmów, które do tego prowadzą. Dlaczego jemy, kiedy nie jesteśmy głodni? Powodów może być wiele: nuda, samotność, złe samopoczucie, przyzwyczajenie, itp. Kiedy uświadomimy sobie powód, dla którego sięgamy po kaloryczną przekąskę, będziemy już tylko o krok od tego, żeby się powstrzymać.
Powinniśmy skupić się na tym, co mówimy do siebie. – Robimy tak cały czas, a myśli w naszej głowie są częściowo zautomatyzowane i nawet nie zdajemy sobie z nich sprawy – tłumaczy Richardson. – Tymczasem to, co mówisz do siebie, ma duży wpływ na to, co osiągniesz.
Specjalista radzi więc przed pójściem w stronę lodówki przystanąć i zastanowić się, dlaczego właściwie chcemy coś przekąsić. To najczęściej nasze ukryte problemy i lęki sprawiają, że jemy późną kolację i podjadamy w nocy.
Zatem kiedy i co jeść? Przede wszystkim powinniśmy słuchać naszego organizmu i reagować na sygnały, które wysyła. Spożywamy posiłek wtedy, kiedy jesteśmy głodni. Szybko można zauważyć, że wtedy najbardziej smakują nam pełnowartościowe, zdrowe produkty, a nie batonik czy bułka z pieczarkami z supermarketu. Waga zacznie spadać sama, bez liczenia kalorii. Poprawi się nasze samopoczucie.
Czy warto spróbować „diety” Johna Richardsona? Na pewno nie zaszkodzi. Sam ekspert zaznacza, że schudnięcie za pomocą tej metody nie jest wcale proste, jednak może się udać każdemu. I co najważniejsze, naprawdę nie prowadzi do efektu jo-jo. A zastąpienie chipsów i słodyczy świeżymi owocami na pewno wyjdzie nam tylko na dobre.
(sr/mtr), kobieta.wp.pl