To z nim kupiła dom w Hiszpanii. Raz na zawsze ucina plotki
Blanka Lipińska nie wytrzymała. Autorka popularnych erotyków ma dość niesprawdzonych informacji na swój temat i w końcu postanowiła rozprawić się z nimi na Instagramie. Poinformowała m.in., kto jest współwłaścicielem jej hiszpańskiego domu.
Blanka Lipińska, autorka erotycznej trylogii "365 dni", znów przypomniała o sobie w mocnym stylu. Znana z bezkompromisowej szczerości pisarka i influencerka postanowiła odnieść się do nieprawdziwych informacji, które – jak twierdzi – od lat krążą na jej temat. Tym razem nie puściła tego mimo uszu. W relacji na Instagramie przedstawiła fakty z własnego życia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Blanka Lipińska wspomina urodziny: "Dostałam najbardziej wyjątkowy prezent z życiu"
Nie od dziś wiadomo, że Blanka Lipińska nie boi się mówić wprost o tym, co myśli. Często zabiera głos w sprawach dotyczących zarówno jej kariery, jak i życia prywatnego. Choć zwykle podchodzi do opinii z dystansem, tym razem nie wytrzymała. Zdecydowała się uciąć wszelkie spekulacje.
Blanka Lipińska rozprawia się z plotkami na swój temat
Pisarka zamieściła w relacji serię krótkich, konkretnych oświadczeń. Każde z nich dotyczy innego aspektu jej życia – od relacji, przez majątek, po karierę zawodową i wygląd fizyczny.
Zaczęła od najbardziej osobistego tematu – swojego związku:
"Z Pawłem jestem 4 lata."
Dalej przeszła do kwestii posiadania nieruchomości w Hiszpanii, która również budziła sporo emocji. Nie kupiła jej sama:
"Dom w Hiszpanii kupiłam z bratem."
- Mam o rok starszego brata geniusza. Kuba jest wybitny w każdej dziedzinie oprócz muzyki. Był pierwszym dzieckiem, zawsze świetnie się uczył. Ja próbowałam się prześlizgnąć, kombinować. On był lubiany przez nauczycieli i dyrekcję, miał wzorowe zachowanie, a ja zawsze poprawne albo nieodpowiednie. Nie mieli ze mną w szkole łatwo - mówiła o nim w przeszłości.
"Kupiliśmy dom w Hiszpanii. I wyremontowaliśmy go w 2 tygodnie. Pieszczotliwie nazywamy go "przedsionek piekła". Czy te 16 dni były łatwe ? No cóż, były połączeniem brudu, pracy, brudu, zmęczenia, brudu, problemów, rozwiązań, szlifowania, brudu, płaczu, kłótni, śmiechów, brudu, jedzenia z plastików, niespodzianek (niezbyt miłych) i BRUDU… To były najcięższe fizycznie dni w moim dorosłym życiu" - a tak pisała o ich nieruchomości.
Następnie odniosła się do sprawy obecności jej partnera w mediach. Zapewniła, że nie był to jej wybór:
"Nie pokazałam Pawła na insta czy w mediach, bo chciałam, media go pokazały, bo paparazzi zrobili nam zdjęcia. Po tym już nie było sensu palić głupa."
Nie zabrakło też tematu kariery. Blanka Lipińska postanowiła zdementować sugestie, że jej droga do sukcesu była wyjątkowo ciężka:
"Moja droga do sukcesu nie była trudna i długa, była mega prosta, łatwa i krótka, bo zajęła mi mniej niż rok."
Dodała również istotną informację o międzynarodowym sukcesie jej książek:
"Moje książki są przetłumaczone na ponad 40 języków i są dostępne w 102 krajach."
W kolejnym punkcie wyjaśniła, jak wyglądała jej ścieżka zawodowa, zanim zdobyła popularność:
"Nigdy nie byłam "managerką hotelu", byłam managerem w dziale sprzedaży i dyrektorem sprzedaży w hotelach."
I na koniec – wygląd. Temat, który od lat budzi duże zainteresowanie:
"Nigdy nie katowałem się ćwiczeniami, by tak wyglądać. To genetyka i dieta."
Blanka Lipińska o problemach z domem w Hiszpanii
Choć wizja własnego domu w słonecznej Hiszpanii brzmiała jak spełnienie marzeń, Blanka Lipińska szybko przekonała się, że rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Jak przyznała, cała procedura zakupu nieruchomości była wyjątkowo czasochłonna i frustrująca. W porównaniu do sprawnej transakcji mieszkania w Warszawie, która zajęła jej zaledwie kilkadziesiąt minut, hiszpański proces przeciągał się miesiącami.
Jednocześnie narzeka na koszty lotów do Hiszpanii, które – jej zdaniem – bywają przesadnie wysokie.
Więc teraz na przykład będę chciała zjeść zaje*istą rybę i wypić naprawdę dobre wino za 2 euro. Za 2 euro za butelkę. Nie za kieliszek, za butelkę. Albo zjeść sobie pyszne rybki za 4 euro. Albo Pawciu będzie chciał się napić kawusi za 1 euro. W Polsce nie napijesz się za tyle kawusi. To sobie wsiadam w samolot do Malagi. Samoloty są codziennie. (...) Koszmarne ceny. Ale nie muszę mieć bagażu, nie muszę mieć niczego. Mam dom. Teraz, na 28 marca, za 2 bilety bez bagażu zapłaciłam 2000 zł. No to masz 1000 zł. Za 2000 do Miami lecisz – dodała.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.