Być jak Marylin Monroe?
Świat kocha ją za piękno i seksapil połączony z talentem i niezwykłą wrażliwością. Stała się ikoną kina i mody. Choć jej aktorskie zdolności nie zostały w pełni wykorzystane, dzięki niektórym swym rolom i kreacjom zyskała nieśmiertelność.
30.12.2011 16:27
Świat kocha ją za piękno i seksapil połączony z talentem i niezwykłą wrażliwością. Stała się ikoną kina i mody. Choć jej aktorskie zdolności nie zostały w pełni wykorzystane, dzięki niektórym swym rolom i kreacjom zyskała nieśmiertelność. Od jej śmierci upłynęło już niemal pół wieku, jednak dotąd współczesne gwiazdy kina i show-biznesu, próbują ją naśladować. Ale czy na pewno mamy czego jej zazdrościć?
Piękna zalękniona
Marylin Monroe przez całe swoje życie beznadziejnie poszukiwała miłości. Takiej bezwarunkowej, jakiej w dzieciństwie nigdy nie zaznała. Matka oddała ją do sierocińca, a ojca nigdy nie znała. Na pewno kochało ją kilku mężczyzn, których spotkała, ale nie potrafiła się w żadnym związku na dłużej odnaleźć i poczuć bezpiecznie. Szukała miłości bezwarunkowej, której może doświadczyć tylko dziecko od swej matki. Nikt później, w dorosłym życiu nie jest w stanie nam tego dać. Dlatego wysiłki aktorki z góry były skazane na niepowodzenie.
Pełna kompleksów i lęków, cierpiała na nerwicę oraz depresję. Uzależniona od leków, narkotyków i mężczyzn, niewierząca w siebie i zmęczona wizerunkiem słodkiej idiotki, jakiego od niej oczekiwano.
Akcja, cięcie
Marylin kochała kamerę, zdjęcia, piękne sukienki i wiwatujący na jej cześć tłum fanów. Kamera uwielbiała jej radość życia i dziewczęcą naturalność. Była wcieleniem seksu, piękna i akceptacji życia. Paradoksalnie, bardzo lubiła śmiech i zabawę, ale prześladowały ją wewnętrzne lęki i demony niepewności. Tak bardzo pragnęła miłości i akceptacji, a przerzucała się w coraz to nowe romanse, bo nie potrafiła znaleźć bliskości. Uwielbiana i podziwiana przez innych, a w środku przeraźliwie samotna i nieszczęśliwa. Na zewnątrz kobieta zmysłowa i pożądana, wewnątrz spragnione ciepła i opieki, smutne dziecko. Absolutnie nie potrafiła odnaleźć się w życiu i nie dała sobie rady jako dorosła kobieta.
Niedoceniona przez reżyserów, którzy widzieli w niej tylko wdzięczne ciało i takie role jej powierzali, odczuwała duży dyskomfort przed kamerą i sama zaczynała się czuć jak ktoś bezwartościowy. Zwierzała się, że słowa: „akcja, cięcie” śnią jej się w nocnych koszmarach, pełnych lęków i obsesji.
POLECAMY:
Aktorka cierpiała zresztą na bezsenność. Zasnąć pomagał jej specjalny koktajl nasenny, który przyrządzała sobie, dodając do wytrawnego szampana środek nasenny i uspokajający. Zwyczaj mieszania zbyt dużej ilości leków i alkoholu stał się bezpośrednią przyczyną jej śmierci.
W pogoni za miłością
O kobietach, które podobnie jak ona cierpią na zespół niezaspokojenia emocjonalnego, mówi się, że cierpią na syndrom Marylin Monroe.
Pozornie pewna siebie i żartująca na swój temat przed kamerami, tak naprawdę nie myślała dobrze na swój temat. W gruncie rzeczy pozostała tą małą, przestraszoną i zakompleksioną dziewczynką, bez rodziców, pozostawioną samą sobie, wciąż szukającą miłości i akceptacji. Problemy z niskim poczuciem własnej wartości zajadała smakołykami. Gwiazda na przemian tyła i chudła, w zależności od swych nastrojów i stanów emocjonalnych. Najprawdopodobniej cierpiała na bulimię, czyli napady wilczego głodu, po którym następowało poczucie winy i wywoływane wymioty.
Jednak słodycze nie przynosiły ukojenia, podobnie jak nie dawały go jej liczne romanse. Bogini seksu, która na noc otulała się tylko kropelką perfum Chanel 5, miała skłonność do wchodzenia w związki z mężczyznami niedostępnymi emocjonalnie, często żonatymi i skupionymi na sobie lub swojej karierze. Jest to charakterystyczne dla kobiet, które w dzieciństwie nie doświadczyły czułości i życzliwej uwagi od ojca i wciąż odczuwają wielką tęsknotę za nim.
Mroczna strona gwiazd
Patrząc na uśmiech Marylin Monroe z licznych fotografii, na jej zamglone spojrzenie i powiewające na wietrze suknie, pamiętajmy, co często kryją, głęboko w sobie, ikony seksu i pożądania. MM to także mroczne tajemnice, niespełnienie, strach i wielka samotność.
Adriana Klos - psycholog i psychoterapeuta warszawskiego Ośrodka Rozwoju i Psychoterapii "Strefa Zmiany". Pomaga ludziom borykającym się z problemami depresji, lęków, z kryzysami w związkach, w relacjach z ludźmi, z syndromem DDA.
(ak/sr)