Gdy on kocha swoją byłą...
Wszystkie w większym lub mniejszym stopniu jesteśmy ciekawe, jak wyglądały poprzednie związki naszego mężczyzny. Jakie były partnerki, do których żywił najintensywniejsze uczucia. Najczęściej już po kilku tygodniach od poznania zaczynamy temat byłych, który – co tu ukrywać – dla większości mężczyzn nie jest przyjemny.
Wszystkie w większym lub mniejszym stopniu jesteśmy ciekawe, jak wyglądały poprzednie związki naszego mężczyzny. Jakie były partnerki, do których żywił najintensywniejsze uczucia. Najczęściej już po kilku tygodniach od poznania zaczynamy temat byłych, który – co tu ukrywać – dla większości mężczyzn nie jest przyjemny. Nie lubią opowiadać o swoich dawnych miłościach, twierdząc, że to już przeszłość. Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy wcześniejsze uczucia nie wygasły, a nasza poprzedniczka zostawiła w jego sercu ślad tak mocny, że może nam być trudno ją zastąpić. Czy to w ogóle możliwe i czy jest sens budowania związku z kimś, kto nie do końca wyzwolił się z więzów przeszłości?
Kiedy 31-letnia Marzena, lektorka języka angielskiego z Warszawy, poznała Grzegorza, wiedziała, że jest tak zwanym mężczyzną po przejściach. Żona zdradziła go trzy miesiące po ślubie. Początkowo myślała, że nowy partner nie może tego przeboleć, bo sprawa była dość świeża, a on czuł się poniżony i skrzywdzony. Lecz im więcej mówił na ten temat, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że nadal kocha swoją byłą żonę. „Mnie traktował bardziej jak przyjaciółkę – wyznaje Marzena. – Długo nie chciałam tego widzieć, wmawiałam sobie, że są szanse na ten związek.”
Kiedy dotarło do niej wreszcie, że nic z tego nie będzie, czuła się zawiedziona i oszukana. „Starałam się go pocieszyć, sprawić, by zrozumiał, że jestem inna, że ze mną może być szczęśliwy, że może na mnie liczyć – mówi. – Ale Grzegorz cały czas rozpamiętywał, analizował to, co było i nie chciał zacząć nowego życia.” O swojej byłej żonie zawsze mówił źle, ale Marzena wiedziała, że gdyby nie duma i poczucie krzywdy, byłby gotowy od razu do niej wrócić.
Sylwia Osada, psycholog, twierdzi, że nawet w przypadku, gdy związek zakończył się w przykry sposób, nie oznacza to wcale, że żywimy do drugiej osoby same gorzkie uczucia. Może być wręcz przeciwnie. „Często pozostają w nas wspomnienia, zwykle te dobre. Przypominamy sobie wszystkie uniesienia, miejsca, zapachy, sytuacje. Wracamy pamięcią do chwil, które dobrze nam się kojarzą. Uczucia są ciągle obecne, najczęściej w postaci miłej refleksji, delikatnej tęsknoty za pięknym czasem. Bywa, że mylimy je z miłością.”
„Uczucie do byłej może minąć, ale trzeba tego chcieć – dodaje Iwona Michalak-Jędrzejczak, psycholog. – Często zdarza się, że nam się wydaje, że chcemy o kimś zapomnieć, a tak naprawdę skutecznie pielęgnujemy uczucie, które destruktywnie wpływa na nas i na inne związki.”
Marzena poddała się po pięciu miesiącach. On nie chciał, by odeszła, ale kiedy powiedziała, dlaczego to robi, tylko spuścił głowę. „Nie był w stanie mi obiecać, że odtąd będę tylko ja, a ja już miałam dosyć łudzenia się i tłumaczenia sobie, że ta sytuacja się kiedyś zmieni” – nie kryje goryczy. To było dwa lata temu. Jest ciekawa, jak ułożyło się życie Grzegorza, czy znalazł nową miłość, która przyćmiła stare uczucie. A może wrócił do żony? Czasem się zastanawia, czy gdyby go poznała później, gdyby miał czas na to, aby zaleczyć rany, ich związek by się udał. Stara się jednak do tego tematu już nie wracać. Na razie jest sama i mówi, że jeszcze trochę musi odpocząć, by wpuścić do swojego życia kolejnego mężczyznę.
„Nowa miłość nie jest do końca dobrym pomysłem na leczenie się z wcześniejszego związku – uważa Sylwia Osada, psycholog. – Warto dać sobie chwilę czasu, odpoczynku, refleksji nad tym, co poszło nie tak, jakie popełnione błędy sprawiły, że tamten związek się rozpadł. Taki wgląd pozwala uniknąć pomyłek w przyszłości, daje nam większą wiedzę na temat nas samych. Po zerwaniu, pozostają w nas emocje, uczucia, wpadamy w różne nastroje. Warto dać sobie czas na ich przeżycie, pozwolić, żeby przebrzmiały. Rozpoczynanie nowego związku z uczuciami nieprzeżytymi z poprzedniego nie jest dobrym początkiem. Taki związek już na starcie ma do wykonania rodzaj zadania: uleczyć zranioną duszę. To nie tak. Najlepiej, gdy partnerzy zaczynają coś wspólnego tylko dlatego, że oboje tego chcą, że oboje pragną być ze sobą.”
Iza, 27-letnia doradczyni zawodowa z Łodzi, ma obsesję na punkcie byłej swojego partnera – Szymona. Kiedy oboje przeszli wstępny etap randek i wiedzieli, że między nimi może być coś poważniejszego, opowiedzieli sobie o swoich poprzednich związkach. Właśnie od tamtego momentu jest bardzo zazdrosna o Zuzę, ciągle się do niej porównuje. „Kiedy o niej mówił – wspomina Iza – świeciły mu się oczy, zachowywał się tak, jakby opowiadał mi jakąś niesamowicie fascynującą historię, zupełnie zapomniał chyba, że rozmawia ze mną o swojej byłej.”
Twierdzi, że od tego zaczął się jej niepokój o to, czy aby rzeczywiście poprzedni związek Szymona jest skończony. Potem zaczęła zauważać inne znaki: wspólne zdjęcia, jakieś pamiątki z wakacji nadal stojące na półkach. „Musiałam mu zrobić awanturę, by zrozumiał, że czas je odłożyć do pudła ze starociami – denerwuje się Iza. – Ta Zuza to była artystka. Pracowała jako reżyserka, ale miała też talent manualny i kiedyś podarowała mu taką paterę na ławę. I ta patera tam stała i stała. Miał sentyment do tego przedmiotu, a ja nie mogłam znieść jego widoku.”
Kiedy usłyszała, że to Szymon zerwał z Zuzą, poczuła się pewniej. Tłumaczyła sobie, że skoro on zakończył związek, musiał dojść do wniosku, że ich uczucie nie ma przyszłości. Okazało się jednak, że to, co skończone w rzeczywistości, nie zawsze ma swój kres w głowie. Tak było w przypadku Szymona. Kiedy zapytała go o powód zerwania, stwierdził, że to nie była osoba, z którą mógł myśleć o budowaniu wspólnego życia. „Podobno była bardzo wyzwolona i miał wrażenie, że nie traktuje go poważnie – opowiada Iza. – Raz miała dla niego pełno czasu i dużo uczuć, innym razem potrafiła nie odzywać się nawet przez dwa tygodnie.” Zakończył więc tę znajomość z powodów czysto zdroworozsądkowych, a jak wiadomo, nie zawsze pokrywa się to z tym, co czuje serce.
Iza uważa, że Szymon przez długi czas idealizował swoją byłą. Lubił wracać wspomnieniami do tego, co było, zawsze mówił o niej dobrze i ciepło. Postanowiła, że da mu trzy miesiące na to, by udowodnił jej, że tamten związek to naprawdę przeszłość. Zajęło mu to trochę dłużej, bo prawie pół roku, ale – jak wyznaje Iza – warto było poczekać.
Zdaniem Iwony Michalak-Jędrzejczak, w przypadku pozostałości uczuć do byłych partnerów często sprawdza się powiedzenie, że czas leczy rany. „Mimo cudownej miłości, jaką się przeżyło w przeszłości, można stworzyć równie szczęśliwy związek – twierdzi. – Warto jest dać sobie miejsce na takie doświadczenie w życiu, w którym uznajemy, że kogoś bardzo kochaliśmy, być może nadal kochamy, ale z jakichś powodów nie jesteśmy razem. Poczucie definitywnego końca, takie postawienie kropki nad „i”, nawet jeśli jest bolesne, pozwala wielu z nas rozpocząć inną relację, która być może się rozwinie. Nowa partnerka może wesprzeć partnera, ale nie ma dużego wpływu na jego wyleczenie lub nie. Tak naprawdę to zależy od niego, na ile chce on zobaczyć , że są inne, być może równie interesujące kobiety.”
Iza wyznaje, że warto było przeczekać, teraz czuje się bardzo szczęśliwa z Szymonem. „Często mi udowadnia, że jestem dla niego najważniejsza – mówi z radością. – Nadal jestem trochę zazdrosna o tę Zuzę, ale nauczyłam się na to patrzeć od innej strony. Chyba każdy ma w swoim życiu taką miłość, spełnioną lub nie, do której chętnie wraca potem wspomnieniami. Ja też kiedyś przeżyłam takie uczucie i nie chcę go wymazywać z pamięci. Ale to oczywiście nie znaczy, że mam jakiekolwiek wątpliwości, czy Szymon jest mężczyzną, z którym chciałabym być już zawsze.”
Kiedy Sandra, 32-letnia pracownica działu marketingu jednego z poznańskich banków, poznała Michała, wiedziała, że pół roku wcześniej skończył kilkuletni związek. Sama też dopiero co rozwiodła się z mężem, więc stwierdziła, że startują z tego samego pułapu. Okazało się jednak, że ona była gotowa na nowe uczucie, on – nie do końca. „Chciał się ze mną spotykać – opowiada. – To nie było tak, że go osaczyłam, że to ja o niego zabiegałam. Michał wykazywał taką samą inicjatywę. Ale widziałam, że nie umie się zaangażować emocjonalnie.”
Sandra ma dziecko z poprzedniego małżeństwa, 4-letnią córeczkę. Przypuszcza, że to mogła być kolejna przeszkoda dla Michała. Ona to rozumiała i postanowiła dać mu czas. Martwiła się trochę o jego uczucia do byłej, ale zdecydowała, że chociaż na początku nabierze do tego dystansu. „Trzydziestoparoletni ludzie rzadko zaczynają nowy związek, nie mając za sobą żadnych doświadczeń, mniej lub bardziej udanych – mówi. – Trzeba to wziąć pod uwagę, decydując się na bycie z nowym partnerem.”
O tym samym mówi Iwona Michalak-Jędrzejczak: „Nie jest dobrym pomysłem wchodzenie w związek z zamiarem porównywania siebie do byłej partnerki naszego mężczyzny. W tym miejscu należy zadać sobie pytanie: Na ile jestem gotowa na tworzenie relacji z kimś, kto ma jakąś przeszłość, w której to nie ja odgrywałam główną rolę?”
Sandra nie szukała szalonej, „chemicznej” miłości, lecz poważnego, stabilnego związku. Michał jej to wszystko dawał, zdecydowała więc, że zawalczy o to uczucie. Wiedziała, że utrzymuje kontakt ze swoją byłą dziewczyną. Pisali do siebie maile, od czasu do czasu spotykali się na kawie. Mówił jej o tym, badając jakby jednocześnie, czy wyrazi sprzeciw. Nigdy nie chciała mu tych kontaktów zabronić, bo bała się, że zacznie wychodzić ukradkiem, a wtedy byłoby jeszcze gorzej.
Któregoś razu sama zaproponowała, by zaprosił tę Kasię do nich do domu (wtedy mieszkali już razem od około dwóch miesięcy). „Chyba był w lekkim szoku – uśmiecha się Sandra – ale może doszedł do wniosku, że to uzdrowi wzajemne relacje i przekazał jej zaproszenie. Przyjęła, przyszła… Muszę przyznać, że było nawet miło. Zachowywała się w porządku, zupełnie neutralnie, starała się nawiązać ze mną kontakt. A Michał cały czas praktycznie trzymał mnie za rękę, z nią rozmawiał bardziej po kumpelsku.”
Sandra przyznaje, że wtedy przekonała się, że ich związek ma przyszłość. To był pierwszy raz, kiedy tak mocno utwierdził ją w swoich uczuciach. Wcześniej jego wyznania odbierała tylko jako słowa, które mogą nie mieć żadnego pokrycia w rzeczywistości. Po wizycie jego byłej uwierzyła, że to nowy etap, zarówno dla niej, jak i dla niego. „Powiedział mi potem coś ważnego: że nie ma wątpliwości, z kim chce być, że to mnie kocha i ze mną chce stworzyć rodzinę – wspomina Sandra. – Ale też dodał uczciwie, że Kasia nie będzie mu nigdy zupełnie obojętna przez to, co ich przez tyle lat łączyło. Tyle, że teraz żywi do niej zupełnie inne uczucia, bardziej przyjaźń i troskę o to, żeby jej się dobrze ułożyło życie.”
We troje spotkali się tylko raz. Sandra twierdzi, że gdyby teraz próbowali zostać dobrymi znajomymi, byłaby w tym jakaś sztuczność. Nie ma jednak nic przeciwko, kiedy Michał umawia się z Kasią na kawę. „Jest wtedy najwyżej o godzinę później w domu, po przyjściu nigdy nie zachowuje się inaczej względem mnie, myślę, że nie mam być o co zazdrosna” – podsumowuje.
(ios/sr)