Romans, który pamiętamy do końca życia…
„Pamiętam, że kupiłyśmy te okulary nad morzem” – Justyna zdjęła z Ani nosa duże, przeciwsłoneczne „muchy” i zaczęła je mierzyć przed lustrem. „To było najlepsze lato w moim życiu” – uśmiechnęła się Ania.
23.04.2012 | aktual.: 04.05.2012 15:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
„Pamiętam, że kupiłyśmy te okulary nad morzem” – Justyna zdjęła z Ani nosa duże, przeciwsłoneczne „muchy” i zaczęła je mierzyć przed lustrem. „To było najlepsze lato w moim życiu” – uśmiechnęła się Ania. „Tak, już pamiętam. Wiesz, że nawet po tylu latach, jak o nim rozmawiamy, świecą ci się oczy tak, jak wtedy?” – podsumowała Justyna. „Bo już nigdy potem tak nie było” – dlaczego tak długo rozpamiętujemy gorące romanse?
Niektóre z nich dzieją się latem. Słońce, urlop, zabawowy nastrój – jesteśmy rozluźnieni i pozwalamy sobie na więcej. Po prostu chcemy być szczęśliwi i nie myślimy na każdym kroku o konsekwencjach naszych działań. Ale scenariusz może wyglądać zupełnie inaczej. Jest zima, sporo pracy nad projektami, które trzeba zamknąć do końca roku, nie ma czasu na wytchnienie. Po całym dniu spędzonym w biurze, wychodzicie na drinka, by na moment zapomnieć o problemach życia codziennego i…
Pewne warunki bardziej sprzyjają romansom, inne mniej, jednak w każdej postaci są one bardzo kuszące, dlatego zdarzają się dość często.
„Myślę, że każdy z nas ma na swoim koncie taką historię. Mam na myśli krótką, intensywną relację, która jednak z jakiegoś powodu nie mogła się przerodzić w coś bardziej trwałego. Te przeciwności losu (dawniej brak zgody rodziców, niewłaściwe pochodzenie, dzisiaj to może być np.: wyjazd do innego miasta czy kraju) jeszcze bardziej uatrakcyjniają taką relację, bo zakazany owoc lepiej smakuje” – wyjaśnia seksuolog z poradni MAGO, Arkadiusz Bilejczyk.
Niczego więcej mi nie trzeba
Michał przewijał się w życiu Ani od dawna. Był o kilka lat młodszy, więc nigdy nie patrzyła na niego jak na mężczyznę. Pewnego lata poznała go lepiej, okazało się, że mieli ze sobą wiele wspólnego, potrafili przegadać całą noc o literaturze, fotografii, ale wtedy też do niczego nie doszło. W jej głowie zrodziła się jednak myśl: A gdyby tak...? Następnym razem spotkali się dopiero rok później. Jej fascynacja Michałem nie minęła.
„To teraz zabrzmi mało wiarygodnie, ale już w drodze na tę imprezę, gdzie on miał być, wypiłam kilka drinków, żeby dodać sobie odwagi. Wiedziałam, że jest młodszy i w tym wypadku to ja będę musiała przejąć inicjatywę” – opowiada Ania. Tak też zrobiła. „Nie było łatwo, bo okazało się, że w tym czasie miał dziewczynę. Nie poddałam się. Tak bardzo mi na nim zależało, że nie chciałam odpuścić” – dodaje.
W końcu dopięła swego i rozpoczął się płomienny romans. „To było lato pełne przygód: jak z filmu czy książki. Jeździliśmy na wspólne wypady do znajomych, kochaliśmy się w lesie, na łódce, na polanie. Kiedy wróciliśmy do miasta, chodziliśmy na spacery, czytaliśmy sobie nawzajem książki, piliśmy wino wisząc na drzewach, uprawialiśmy seks wszędzie, gdzie tylko naszła nas na to ochota” – Ani do dziś nie schodzi z twarzy uśmiech, kiedy o tym opowiada, a minęło już ponad osiem lat.
„Nawet nie wiem, kiedy to się tak definitywnie zakończyło. Kilka razy zranił mnie, mówiąc, że już nie może się spotykać, bo jest wciąż zakochany w tamtej dziewczynie, ale potem wracał i przepraszał. O ile dobrze pamiętam, to trwało do zimy, ale potem widywaliśmy się mniej więcej dwa razy do roku. Prawie za każdym razem kończyło się w łóżku” – wspomina Ania.
I choć minęły lata, wspomnienia pozostały żywe i nadal wywołują sporo emocji. „Widziałam go kilka miesięcy temu. Byłam z koleżanką na kawie. Podszedł do nas, wyściskał mnie, chwilę porozmawiał, a kiedy odszedł, usłyszałam tylko: Musisz mi powiedzieć kto to był! Ale chemia!”.
I faktycznie, chemia utrzymała się przez długie lata. Michał i Ania co jakiś czas wpadają na siebie na ulicy, ale już nie umawiają się jak kiedyś. „Niedawno robiłam w domu porządki i znalazłam list od niego. To chyba najpiękniejszy list miłosny, jaki w życiu dostałam, choć wtedy zarzekał się, że nic do mnie nie czuje” – śmieje się Ania. „Kilka lat temu, po wspólnej nocy spojrzał na mnie i powiedział: Wiesz co? Byłem wtedy głupi. Jesteś fantastyczną kobietą, mógłbym się w tobie zakochać. Powiedziałam, że to już nie ten czas, że już nie chcę”.
Ania, zapytana o najpiękniejszą przygodę miłosną jej życia, wciąż umieszcza Michała na pierwszym miejscu. „Ale wiem, że wspominam to tak dobrze tylko dlatego, że nie mogłam go mieć. Wyobrażałam sobie nie wiadomo co, a pewnie w zderzeniu z rzeczywistością byłoby zupełnie inaczej”.
Jest mi najlepiej
Paulina i Tomek poznali się przez przypadek. Obydwoje byli sami, mieli ochotę wyłącznie na zabawę i udało się.
„Jakiś czas temu nawet śmialiśmy się z tego, że podczas kilku naszych pierwszych spotkań zawsze byliśmy wstawieni i mieliśmy zafałszowany obraz rzeczywistości” – śmieje się Paulina. Jednak z czasem pili i imprezowali coraz mniej. Spotykali się u niej lub u niego, coraz więcej rozmawiali. W końcu czysto seksualna relacja przerodziła się w regularny romans.
„Ustaliliśmy na samym początku, że żadne z nas nie chce być w związku i już nigdy nie wracaliśmy do tego tematu. Mam jednak wrażenie, że podświadomie każde z nas wyczuwało pewne zmiany. Coraz chętniej się spotykaliśmy i coraz więcej czasu spędzaliśmy razem. Przytulaliśmy się w nocy, a pocałunki były już inne. Czułam, że jeszcze moment i któreś z nas się zakocha” – opowiada Paulina.
A tego bali się obydwoje… „Do dziś zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam. Powiedziałam, że chcę wrócić do mojego byłego faceta i założyć z nim rodzinę. Przedstawiłam sprawę w taki sposób, bo wiedziałam, że wtedy nie będzie pola do dyskusji. To jednak miało niewiele wspólnego z prawdą” – Paulina przyznaje, że wycofała się wtedy, kiedy zaczęło jej zależeć. „Nie chciałam się już z nikim umawiać, liczył się tylko on. Kiedy się nie widzieliśmy, tęskniłam. Łapałam się na tym, że myślę o nim w ciągu dnia. Wstyd się przyznać, ale najzwyczajniej w świecie sytuacja mnie przerosła” – mówi.
Paulina zakończyła swój romans już rok temu i od tamtej pory jest sama. Mówi, że wychodzi na randki, ale jeszcze nie poznała nikogo takiego, z kim czułaby się na tyle dobrze, żeby umówić się na kolejną. „Nie ma tej chemii, którą mieliśmy z Tomkiem” – wyjaśnia.
Fałszywy obraz
Skoro prawie każdy z nas przeżył podobny romans, który na długo zapada nam w pamięci, dlaczego nie próbowaliśmy zrobić więcej?
„Zazwyczaj są to jakieś przeciwności losu: odległość, partner, niechęć ze strony rodziców, ale w niektórych przypadkach powody są inne, np. lęk przed bliskością” – mówi seksuolog Arkadiusz Bilejczyk. „Pamiętajmy jednak o tym, że obraz, który mamy, jest fałszywy. Taka relacja zatrzymała się w romantycznej fazie i nie było czasu na nudę, rutynę czy kłótnie. We wspomnieniach idealizujemy partnera” – dodaje.
We wspomnieniach zazwyczaj pamiętamy tylko to, co dobre. Negatywne kwestie wymazujemy. Są dwie sytuacje życiowe, w których znacznie chętniej wracamy do przeszłości niż zwykle.
„Najczęściej powracamy do tego typu wspomnień przed podjęciem ważnej decyzji jaką jest ślub czy wspólne zamieszkanie. Zastanawiamy się wtedy: czy aby to na pewno ona? Przecież z Kasią czy Marysią było idealnie. Właściwie dlaczego to się zakończyło? Może się z nią spotkać zanim podejmę ostateczną decyzję” – mówi specjalista. „Drugim przypadkiem jest kryzys w związku. To naturalne, że relacje międzyludzkie przechodzą przez różne fazy. Raz jest idealnie, a chwilę później mamy kilka takich tygodni, kiedy chcielibyśmy pobyć sami, czasem pojawiają się wątpliwości, ale one mijają. To jest jednak ten niebezpieczny moment, kiedy różnego rodzaju myśli mogą nam przyjść do głowy” – dodaje.
Silne emocje, fantastyczny seks tak często, jak tylko się da oraz wyłącznie miłe wspomnienia – tak wygląda romans, który rozpamiętujemy do końca życia i zastanawiamy się, co by było, gdyby… Czy to jednak na pewno była tak wyjątkowa sprawa, skoro nie przetrwała próby czasu, odległości czy innych przeciwności losu? Może warto jednak się skupić na tym, co się dzieje tu i teraz…
(asz/sr)