Julia Kamińska: Wolność ma też swoją ciemną stronę
- Nie lubię zazdrości i nie chcę być w relacji, gdzie ona się pojawia. Nie chcę być kontrolowana. Chcę czuć się wolna i akceptowana taka, jaka jestem - mówi Julia Kamińska. Artystka niedawno wydała singiel "Jedna noc", utwór o mocnym, nowoczesnym brzmieniu, który niesie za sobą poważny przekaz.
Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Zacznijmy od "Jednej nocy". Usłyszałam ją pierwszy raz i od razu pomyślałam: wakacyjny vibe, lekkość, ale też oryginalny przekaz.
Julia Kamińska: Dziękuję! Dokładnie tak to czuję, ta melodia jest ulotna, lekka. Kiedy Claysteer, autor kompozycji, puścił mi ją po raz pierwszy, to przyszła do mnie właśnie taka myśl: "To jest o czymś, co się wydarza i już nie wraca. O czymś na chwilę". I ta "jedna noc" stała się symbolem tych doświadczeń, które są szybkie, intensywne, ale powierzchowne – i nie zostają z nami na dłużej. Mam wrażenie, że dziś takie sytuacje towarzyszą nam często – albo nie towarzyszą, my je tworzymy. Rzadko chcemy budować coś trwałego.
Cierpimy na głód bliskości?
Zdecydowanie. Myślę, że w pewnym sensie jesteśmy na rozdrożu – z jednej strony mamy narrację: "życie jest krótkie, baw się, korzystaj, nie przywiązuj się". I to jest wspaniałe – szczególnie dla dziewczyn, którym tego rodzaju podejście do życia przez lata było zabraniane. Chłopcy mogli szaleć, żeby się "wyszumieć", a dziewczyny miały być "cnotliwe". To strasznie niesprawiedliwe i krzywdzące, dlatego cieszę się, że dziś jest większa otwartość na swobodę, dla wszystkich.
Z drugiej strony taki tryb życia może męczyć, a powierzchowne relacje - ranić. I bardzo trudno znaleźć w tym balans. Bo przecież nigdy nie wiesz, czy ktoś się zaangażuje, czy nie. I co gorsze – bardzo trudno o szczerą komunikację. Nie wiadomo kiedy lekka przygoda zmienia się w złamane serce. To nie znaczy, że wszyscy tak mają – niektórzy funkcjonują świetnie w takich układach. Ale mam wrażenie, że jest też sporo osób, które pragną czegoś głębszego, ale boją się do tego przyznać, nawet sami przed sobą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Julia Kamińska o małżeństwach par jednopłciowych. "Jest mi niezwykle przykro, że nie ma tej równości"
Relacje bez etykiet, czyli tzw. "situationships", to znak naszych czasów. Co twoim zdaniem za tym stoi?
Kiedyś relacje były bardziej formalne, często zamknięte w sztywnych ramach. Czasem były więzieniem. Rozwód był niedopuszczalny, później nieakceptowany – dziś to standard. Mamy więcej wolności i to jest ogromna wartość, możemy wybierać, nie musimy trwać w czymś, co nas krzywdzi. Ale ta wolność ma też swoją ciemną stronę, bo łatwo się w takiej mnogości opcji zgubić. Aplikacje randkowe tylko to wzmacniają – one działają jak maszynka do dopaminy. Znaleźć kogoś, kto nas kręci – to żaden wyczyn. Ale zbudować coś, co przetrwa, wymaga ogromnego wysiłku. Zdecydowanie łatwiej jest to olać.
Czy w tej piosence ukryłaś własną historię?
W moich utworach jest trochę mnie, a trochę obserwacji świata. Przeżyłam sporo rozczarowań, byłam traktowana przedmiotowo i też kogoś tak potraktowałam, jak chyba każdy. Ta piosenka to miks osobistych doświadczeń i rozmów z bliskimi mi osobami. Dużo słyszę o ghostingu, o emocjonalnej pustce, o tym, że relacje dziś są szybkie, kruche, często bez zaangażowania. Miałam poczucie, że wiele osób tego doświadcza i chciałam o tym opowiedzieć.
Trudno jest kobietom obecnie znaleźć odpowiedniego partnera?
Cóż... wystarczy, że chłopak zagłosował na Konfederację – to wystarczy, żeby nie było drugiej randki! (śmiech). Wiele kobiet dziś wie, że nie musi godzić się na minimum. Chcemy szacunku, uważności, słuchania naszych potrzeb. Są mężczyźni mądrzy, empatyczni, którzy to rozumieją, są też jednak tacy, którzy podchodzą do kobiet w sposób uprzedmiotawiający, co jest dla kobiet wyemancypowanych absolutnie nie do przyjęcia. Są nawet całe kursy w internecie, przedstawiające kobiety jak obiekty do poderwania i wykorzystania. To obrzydliwe. Jeśli ktoś tak traktuje drugą osobę, to jak ma zbudować relację opartą na szacunku i zaufaniu?
W jednym z wywiadów przyznałaś, że jesteś szczęśliwa, ale unikasz mówienia o swoim partnerze. To efekt wcześniejszych doświadczeń?
Poniekąd tak i to była jedna z lepszych decyzji. Nie kryłam poprzednich relacji, dlatego bywały one publicznie komentowane. Póki jest dobrze, miło jest dzielić się swoją historią z ludźmi, ale kiedy coś się psuje, sytuacja się zmienia. Kryzysy i rozstania ciężko jest przeżywać w prywatności, a co dopiero, kiedy obcy ludzie takie sytuacje komentują. Dlatego teraz moje najbliższe relacje zostawiam dla siebie.
To trudne? Naturalnym odruchem jest przecież chcieć powiedzieć światu: "jest mi dobrze"...
Wiele par dzieli się publicznie uczuciami i to jest totalnie okej - każdy wybór jest okej, jeśli wynika z autentycznej potrzeby. A ja teraz po prostu nie czuję, że chcę się tym dzielić publicznie. To tylko moje.
Co dziś jest dla ciebie najważniejsze w związku?
Zaufanie. Wsparcie. Brak kontroli i – co dla mnie bardzo ważne – brak zazdrości. Niezależnie, czy chodzi o życie zawodowe, czy po prostu relacyjne. Nie lubię zazdrości i nie chcę być w relacji, gdzie ona się pojawia. Nie chcę być kontrolowana. Chcę czuć się wolna i akceptowana taka, jaka jestem.
Wróćmy jeszcze do tematu twojej twórczości. Wcześniej było w niej sporo złości. A jak jest teraz?
W "Sublimacji" wyrzuciłam z siebie chyba wszystko. Tam było dużo gniewu, walki, niezgody na świat. A teraz… jest lekkość. "Jedna noc" powstała inaczej – najpierw melodia, dopiero potem tekst. I to był dla mnie sygnał, że mogę już tworzyć z innego miejsca, bardziej pogodnego. Odkryłam też, że sprawia mi radość pisanie rzeczy z nutką komediowo-romantyczną. I chcę sobie na to pozwolić.
Jakie jest twoje muzyczne marzenie?
Nie mam konkretnego celu oprócz tego, żeby tworzyć rzeczy, które mi się podobają. Nie chcę się też ograniczać w kwestii gatunku – to czy coś wyląduje w radiu, czy na jakimś offowym festiwalu, nie jest najważniejsze. Najważniejsze, że to moje. Że jeśli zechcę, mogę napisać scenariusz teledysku, wyreżyserować go, mieć twórczą kontrolę nad całością. W aktorstwie często gram coś, co ktoś wymyślił. A tu – jestem autorką i to jest wspaniałe.
Możemy się spodziewać kolejnych nowości?
Tak! Jeszcze przed wakacjami pojawi się kolejny singiel, już się nie mogę doczekać! Na razie nie planuję całej płyty, ale jeśli trafia się dobra okazja do nagrania piosenki – robię to! Nie chcę się ograniczać. Tworzę, kiedy czuję, że mam coś do powiedzenia. I to jest fantastyczne uczucie.
Rozmawiała Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl