"Znak" po śmierci. Koledzy z kabaretu mówią, co ich spotkało
Po kilkumiesięcznej przerwie Kabaret Hrabi wraca na scenę po śmierci Joanny Kołaczkowskiej. Artyści opowiedzieli o trudnej drodze po stracie i niezwykłym wydarzeniu, które utwierdziło ich w przekonaniu, że powrót do występów był właściwą decyzją.
30 kwietnia 2025 roku Kabaret Hrabi ogłosił, że do końca sierpnia zawiesza działalność. Powodem była choroba Joanny Kołaczkowskiej. Niestety, 17 lipca 2025 roku media podały smutną wiadomość - aktorka odeszła po walce z chorobą. W konsekwencji planowana przerwa się wydłużyła. We wrześniu bieżącego roku Kabaret Hrabi ogłosił, że wraca na scenę w składzie: Dariusz Kamys, Tomasz Majer i Łukasz Pietsch. Jednocześnie poinformowano, że do zespołu nie dołączy żadna nowa osoba.
"To trochę wygląda, jakby Aśka nas przygotowywała"
Członkowie Kabaretu Hrabi pojawili się w programie "Dzień Dobry TVN", gdzie opowiedzieli o trudnych chwilach po stracie Joanny Kołaczkowskiej i o swoim powrocie po długiej przerwie. Jak wyjaśnili, byli częściowo przygotowani na sytuację, w której zabrakłoby jednej osoby z czteroosobowego składu. - Dużo rozmawialiśmy i to ciekawe, że Aśka prowokowała takie rozmowy na zasadzie: "Co by było, gdyby kogoś zabrakło". Zawsze, naprawdę zawsze kończyło się stwierdzeniem, że jeżeli kogokolwiek zabraknie, robimy dalej, tak że to mieliśmy przegadane. To trochę wygląda, jakby Aśka nas przygotowywała. (...) Kabaret to nasza pasja, nasze życie, więc dla mnie było jasne, że będziemy to kontynuować - opowiedział Dariusz Kamys w programie. Artyści wspólnie uznali, że choć scena już nigdy nie będzie taka sama, to właśnie tam czują się najbliżej zmarłej aktorki.
Piotr Żyła wystąpił w kabarecie
Niezwykła sytuacja
Członkowie Kabaretu Hrabi wspomnieli także o pewnym wydarzeniu, które ostatecznie utwierdziło ich w przekonaniu, że powinni wrócić do pracy. Pomysł, by wspólnie wyjechać w góry, podsunął ich przyjaciel i realizator dźwięku. - On wymyślił, żebyśmy pojechali w góry. Przeszliśmy razem 50 km na piechotę po Karkonoszach - wyjaśnił Tomasz Majer. - Dopiero jak ruszyliśmy w drogę, na pierwszym postoju w takiej fajnej przemowie Mateusz powiedział: "Słuchajcie, tutaj śpimy w Samotni, przechodzimy z Samotni do Odrodzenia. Geograficznie lepiej byłoby inaczej, ale specjalnie chciałem, żeby to tak wyglądało" - dodał Łukasz Pietsch.
Na końcu wyjazdu wydarzyło się coś, co odebrali jako symboliczny znak. - Musieliśmy się przemieścić na koniec do Karpacza, żeby zabrać nasze samochody ze Szklarskiej Poręby i w Szklarskiej Porębie zamówiliśmy taksówkę. Po prostu zamówiliśmy pierwszą z brzegu, jakąkolwiek taksówkę i przyjechała Taxi Pączek – opowiedział Majer. Słowo "Pączek" ma dla aktorów wyjątkowe znaczenie - to właśnie tak na scenie nazywano Joannę Kołaczkowską, znaną publiczności jako "Hrabina Pączek".
Czytaj także: Wystąpiły razem na scenie. Piosenkarka wrzuciła nagranie
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!