Jej mężem był znany aktor. "Ręce mi opadały, gdy znów pił"
Ewa Złotowska to aktorka filmowa, teatralna i dubbingowa, doskonale znana wszystkim jako głos pszczółki Mai. Prywatnie musiała zmierzyć się z wieloma przeszkodami życiowymi, w tym z operacją mózgu oraz poważną chorobą i śmiercią męża. 8 lutego 2025 roku skończyła 80 lat.
Przeszła operację
Ewa Frąckawiak w ostatnich latach musiała zmagać się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Postępujące drżenie samoistne postresowe wpływało negatywnie nie tylko na jej pracę, ale także na codzienne życie.
- Od ponad 20 lat choruję na drżenie samoistne postresowe, które powoduje, że drżą mi dłonie i miewam problemy z mówieniem. Przez to porzuciłam pracę w dubbingu oraz moje ukochane aktorstwo - wyznała artystka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlaczego Piotr Mróz nie gra w filmach? Padły wymowne słowa. "Czasami castingi skierowane są do ULUBIEŃCÓW"
Dopiero po śmierci męża Ewa Złotowska poddała się operacji, dzięki której w końcu zaczyna panować nad swoim ciałem. Operacja mózgu, którą przeszła w Klinice Neurochirurgii Szpitala Bródnowskiego, była dla niej jedynym ratunkiem.
"Kiedy grzebano mi w głowie, byłam w pełni świadoma i nawet żartowałam, ale to pewnie efekt środków, kt óre mi podano," opowiadała Złotowska w rozmowie z "Twoim Imperium". Zabieg przyniósł pozytywne efekty, pozwalając artystce nie tylko na powrót do zdrowia, ale i do ukochanej pracy w teatrze.
Jej mąż zmarł przez nowotwór
Ewa i Marek Frąckowiak pobrali się w 1992 roku. Aktor, znany z wielu ról filmowych, serialowych i teatralnych, miał nadzieję, że miłość pomoże mu uporać się z chorobą alkoholową, która rujnowała mu życie i karierę. Przez pewien czas po ślubie udawało mu się trzymać z daleka od butelki, ale nie trwało to zbyt długo.
- Marek opiekował się mną, jak leżałam. Miał naprawdę dużo zalet. Był inteligentny, błyskotliwy, odważny, mądry. Ale widziałam też jego wady. Nasza miłość była trudna, ale na pewno dawaliśmy sobie ciepło i zawsze graliśmy do jednej bramki - opowiadała "Dobremu Tygodniowi".
Choć bardzo się kochali, nigdy nie zdecydowali się na dziecko. Aktor nie ukrywał także, że żona była dla niego wszystkim. - Bez Ewy moje życie miałoby inny smak, inny zapach i inną wartość - podkreślił niegdyś w "Gazecie Olsztyńskiej".
Choroba alkoholowa aktora okazała się jednak poważną przeszkodą. - Ten problem okazał się nie do przezwyciężenia - stwierdziła Ewa Złotowska w wywiadzie dla "Faktu".
Za wszelką cenę starała się wyciągnąć go z nałogu. - Próbowałam wszystkiego, ale niewiele z tego wychodziło. Były okresy, że nie pił, ale zawsze do tego wracał. Czasami myślałam, że już dalej tego nie uciągnę. Ręce mi opadały, gdy znowu pił... - mówiła "Dobremu Tygodniowi".
Najtrudniejszy moment nadszedł jednak w 2013 roku, kiedy u Marka Frąckowiaka zdiagnozowano nowotwór kręgosłupa. Musiał poruszać się na wózku inwalidzkim.
- Miał nowotwór, nie chciał się leczyć. Od czasu do czasu "leczył się" procentami. Myślę, że mógłby jeszcze pożyć, gdyby nie pił - skomentowała Złotowska. Jej mąż zmarł w 2017 roku. Aktorka nie zdążyła się nawet z nim pożegnać.
- O godzinie ósmej rano dostałam telefon: "Przepraszam, czy to mieszkanie pana Marka Frąckowiaka? Rozmawiam z żoną? Pan Frąckowiak umarł" — powiedział pan drewnianym głosem, a ja wykrzyczałam: "Co?!", usłyszałam: "Niech się pani skupi! Nie zrozumiała pani? Umarł 6.20 rano". Zero empatii. Straszne! Jak zapowiedź, że pociąg odjeżdża o 6.20 rano. Nawet nie zdążyłam się z Markiem pożegnać – dodała w "Dobrym Tygodniu".
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!