Nie tylko alkoholizm. Nie ukrywa, od czego był uzależniony
Krzysztof Antkowiak 23 stycznia 2025 roku skończył 52 lata. Kiedy w Opolu zaśpiewał utwór "Zakazany owoc", miał zaledwie 15 lat. Ogromna popularność była dla młodego artysty trudna do udźwignięcia. Najpierw zaczął pić. Później uzależnił się od hazardu.
Krzysztof Antkowiak, nazywany niegdyś "cudownym dzieckiem polskiej sceny muzycznej" w pewnym momencie znikł z życia publicznego. Jak później przyznał, mierzył się z poważnymi nałogami. Wokalista nie mógł sobie poradzić ze sławą i presją związaną ze swoją popularnością - Cała rzeczywistość się wokół mnie zmieniła (...). Chciałem zniknąć, żeby sobie ulżyć, żeby stać się niewidzialnym - wyznał Markowi Sekielskiemu.
Najpierw pojawił się problem z alkoholem, później z hazardem. W pewnym momencie piosenkarz chciał odebrać sobie życie. Nową drogę artysta odnalazł dzięki wierze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Antkowiak: nie poradziłem sobie z popularnością, wpadłem w nałogi
"Byłem weekendowym alkoholikiem"
Krzysztof Antkowiak wyjawił, że jako 17-latek przeżył pierwszy poważny zawód miłosny. Do tego nie radził sobie ze swoją sławą. Wówczas po raz pierwszy sięgnął po alkohol.
- Byłem weekendowym alkoholikiem. W tygodniu byłem w miarę spokojny, ale przychodził weekend, a ja musiałem odreagować. Tylko wtedy było już naprawdę grubo, czyli pijesz po to, aby zapomnieć, aby się zgłuszyć, pijesz do momentu, aż będziesz mógł zasnąć. A że miałem dosyć mocną głowę, to te ilości były dość konkretne. Często było tak, że zamykałem imprezę i jeszcze szedłem po flachę, żeby się dowalić - powiedział "Vivie!".
Alkohol był obecny w życiu artysty przez wiele kolejnych lat. Jako 30-latek po raz pierwszy znalazł się w kasynie. I tak uzależnił się od hazardu.
- Potrafiłem jechać o czwartej, piątej rano, bo ktoś mi dał cynka, że jest jakaś maszyna napakowana. Ja potrafiłem o czwartej w nocy jechać do kasyna i spędzić tam 3 godziny i wracać z takim poczuciem, że jestem totalnym debilem, kretynem i idiotą - przyznał w wywiadzie.
"Chciałem skończyć ze sobą"
W pewnym momencie Krzysztof Antkowiak poczuł, że sięgnął dna. Nie radził sobie z rzeczywistością. U mężczyzny pojawiły się myśli samobójcze.
- Chciałem skończyć ze sobą. Czułem, że osiągnąłem dno i nie jestem w stanie sobie z tym poradzić (...). Pomyślałem sobie: "Jesteś nic niewart. Jesteś kompletnym zerem" (...). Zacząłem czytać jak to zrobić (popełnić samobójstwo - przyp. red.). Miałem wszystko zaplanowane - wyznał artysta Markowi Sekielskimu.
W tej samej rozmowie muzyk wyjawił, że w walce z nałogami pomogła mu wiara. Wspomniał przy tym jedną z imprez sylwestrowych, podczas której, za namową ówczesnej partnerki, zwrócił się do Boga w modlitwie.
- "Panie Boże jeżeli jesteś, to mi pomóż" (...). Zacząłem czuć oczyszczenie, że ja mogę komuś to powiedzieć - dodał Antkowiak.
Następnego dnia wszystko miało wydawać się inne. Wokalista czuł, że jego noga więcej nie stanie w żadnym kasynie.
- Nie miałem już w sobie potrzeby ani by sięgnąć po alkohol, ani by pójść do kasyna. Wszystkie nałogi zostały mi zabrane w jednej chwili. Wiem, że brzmi to przedziwnie. Ktoś może pomyśleć, że zwariowałem. Ale tak naprawdę było - tłumaczył Plejadzie.
W 2020 roku Krzysztof Antkowiak ponownie wystąpił na opolskiej scenie. "Zakazany owoc" wybrzmiał po 32 latach. W tym samym roku wydał płytę, na której pojawiły się piosenki z tekstami ks. Piotra Pawlukiewicza. Mimo trudnych życiowych doświadczeń muzyk nie przerwał kariery. Unika jednak świata show-biznesu i rzadko udziela się w mediach.
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i potrzebujesz rozmowy z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.