Polka obala mit o Albanii. Mówi, jak się tam żyje
Piękne plaże, krystaliczna woda i zapierające dech w piersiach widoki przyciągają do Albanii coraz więcej turystów. Jak jednak wygląda codzienne życie w tym kraju? Zapytaliśmy o to Polki, które wybrały życie właśnie w tym państwie.
W Albanii znalazła miłość
Iwona Rrapaj pierwszy raz odwiedziła Albanię sześć lat temu. - Byłam zmęczona po opóźnionym locie z przesiadkami z Warszawy przez Katowice do Tirany, a potem do Vlory. Mimo wyczerpania, gdy wyszłam na taras i zobaczyłam widok, pomyślałam: "Wow, to jest moje miejsce na ziemi" - mówi Wirtualnej Polsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Europejski kraj rozkochuje w sobie Polaków. "Od kilku lat zyskuje na popularności"
To właśnie podczas tego wyjazdu poznała swojego przyszłego męża, z którym zresztą mieszka dziś w Albanii. - Jestem tu już szósty rok i prowadzę licencjonowaną agencję turystyczną.
- Kiedyś Albania była znana z niskich cen, ale to już przeszłość. W ciągu ostatnich kilku lat, wraz z rosnącą turystyką, ceny w niektórych sektorach wzrosły nawet o 100 proc. Niestety, to nie idzie w parze z zarobkami, co sprawia, że Albańczycy mają trudności z utrzymaniem się. Oficjalne wynagrodzenia wzrosły jedynie o 50-100 euro miesięcznie, co nie wystarcza na pokrycie rosnących kosztów życia - zaznacza.
Polka podkreśla, że wielu turystów nie zauważa tych zmian, ponieważ ceny są dla nich porównywalne do wielu europejskich miast. - Za produkty spożywcze często płaci się więcej niż np. we Włoszech, co jest zaskakujące, biorąc pod uwagę różnice w zarobkach między tymi krajami. Mimo to, ceny w restauracjach w Albanii wciąż zachęcają, zwłaszcza jeśli chodzi o owoce morza i lokalne specjały. Za sałatkę lub inne danie zapłacimy od 12 do 16 zł.
A co w przypadku opłat za mieszkanie? - W Albanii nie ma oficjalnego czynszu, zamiast tego płaci się za korzystanie z budynku, windy i wspólnych przestrzeni, takich jak klatki schodowe i korytarze. Wysokość tej opłaty zależy od wieku budynku – im nowszy, tym wyższa.
- Jeśli chodzi o rachunki, to posiadanie własnego mieszkania oznacza brak kosztów wynajmu, za co we Vlorze płacimy 350 euro miesięcznie. Do tego dochodzą opłaty za prąd i wodę. W Albanii nie ma centralnego ogrzewania, więc korzystamy z klimatyzacji, która działa niemal non-stop, generując rachunki za prąd na poziomie 80 euro miesięcznie. Opłata za wodę wynosi z kolei około 15 do 20 euro. W kontekście lokalnych zarobków jest to spory wydatek, często przekraczający miesięczne wynagrodzenie.
Iwona Rrapaj nie ukrywa, że po przeprowadzce do Albanii musiała nauczyć akceptować się tzw. slow life kultywowany przez mieszkańców tego kraju. - Nawet w urzędach, gdy próbujemy coś załatwić, czasem słyszymy, że ktoś właśnie pije kawę. To już dla nas normalne. Ten kraj nie lubi narzucania sobie reguł i chce działać na własnych zasadach.
Nie można jednak zapomnieć, że Albania ma za sobą bardzo burzliwą historię spowodowaną m.in. wojną domową. - Kiedy tu przyjechałam, byłam pełna obaw, myśląc, że to kraj muzułmański z surowymi zasadami. Szybko jednak przekonałam się, że rzeczywistość jest inna. Jestem niską blondynką mieszkającą w Albanii i czuję się tu bezpieczniej niż w Polsce. Mieszkańcy są otwarci, a stereotypy o muzułmańskim rygorze są przesadzone. Tutaj prędzej spotkamy Albankę w stringach niż w burce.
- Muszę obalić mit, że Albania to kraj, gdzie kobiety są ograniczone do tradycyjnych ról. Choć w wielu rodzinach takie podejście może jeszcze istnieć, młode pokolenie odchodzi od podziału zawodów na męskie i żeńskie. Mężczyźni często opiekują się dziś dziećmi lub pracują w restauracjach, a kobiety chętnie podejmują się zawodów tradycyjnie męskich - dodaje.
To nie oznacza jednak, że płeć w tym kraju nie ma zupełnie znaczenia. - Dla kobiety prowadzenie biznesu w Albanii może być wyzwaniem, ponieważ starsze pokolenie Albańczyków często niechętnie chce z nami rozmawiać. W takich sytuacjach wspiera mnie mąż. Kiedy mam podpisać nowy kontrakt, mówię mu, co jest potrzebne i on to po prostu załatwia.
Czy jest jednak coś, co jeszcze Rrapaj nie podoba się w Albanii? - Służba zdrowia jest tu tragiczna. Zdecydowałam się na poród w prywatnej klinice w Warszawie. Gdybym chciała rodzić tutaj, w szpitalu publicznym, koszty związane z łapówkarstwem przewyższyłyby wydatki na prywatny poród i opiekę w Polsce. Nawet sprzątaczce trzeba dać łapówkę, by posprzątała salę. Podczas USG dawano mi szmatkę zamiast papieru do wytarcia brzucha, a w toaletach brakowało niemal wszystkiego. Gdy podawano mi kroplówkę, pielęgniarki żartowały o braku rękawiczek. Zastanawiałam się, co by się stało podczas cesarki, gdyby musiały decydować, kto je założy, a kto nie. To było straszne.
Tak wygląda jej życie w Albanii
Krystyna Mrugalska od siedmiu lat mieszka w "Kraju Orłów". - Przyjeżdżając na pierwszy sezon do Albanii, miałam w głowie wiele stereotypów. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że ten kraj stanie się moim domem, pewnie bym w to nie uwierzyła - mówi Wirtualnej Polsce.
Choć znalazła tu swoje miejsce na ziemi, nie ukrywa, że codzienność w Albanii nie jest prosta. - To kraj pełen absurdów, gdzie wiele rzeczy jest naprawdę drogich. Trudno jest o dobrze płatną pracę. Średnie zarobki wynoszą około 600-700 euro, co jest niewystarczające, by żyć na poziomie europejskim – zaznacza.
Polka wspomina także o różnicach społecznych, które w Albanii są odczuwalne niemal na każdym kroku. - Podobnie jak w innych rozwijających się krajach, klasa średnia jest niewielka. Występują tu duże skrajności - od bardzo bogatych osób po tych, którzy żyją w ubóstwie. Dzieci często mają trudny start, a ich przyszłość zależy od rodziny, w której się urodzą. Młody Albańczyk, jeśli nie ma wsparcia finansowego od bliskich, może mieć problem z uzyskaniem, chociażby wykształcenia, ponieważ edukacja na wyższych poziomach nie jest darmowa.
Również ceny podstawowych produktów potrafią zdziwić przyjezdnych. - Zakupy w sklepach mogą być zaskakująco drogie, mimo że koszyk wydaje się pusty. Wszystko przez to, że produkty, które w większości są importowane do Albanii, są droższe niż w Polsce, ze względu na dodatkowe podatki i cła. Na przykład puszka 200 g kawy rozpuszczalnej kosztuje około 10 euro, czyli ponad 40 zł. Podobnie jest z pieluchami i kosmetykami dla dzieci, które są nawet dwa razy droższe.
Trudności mogą pojawić się również przy wynajmie mieszkania. To, co w wielu europejskich krajach wydaje się być standardem, w Albanii wcale nie musi być oczywiste.
- Kiedy szukaliśmy odpowiedniego lokum, zależało nam na tym, aby w bloku była winda. W jednym z nich faktycznie była, ale nie działała od pół roku i nie wiadomo, kiedy zostałaby naprawiona. Ponieważ nie funkcjonują tu spółdzielnie mieszkaniowe, w takich sytuacjach to sami mieszkańcy muszą pokryć koszt naprawy – w tym przypadku kilkanaście tysięcy euro. Oczywiście wszystkim trudno dojść do porozumienia.
Krystyna Mrugalska nie ukrywa też, że rodzinne zwyczaje Albańczyków mogą zaskoczyć Europejczyków. - Obie siostry mojego partnera, które są w wieku zbliżonym do mojego, miały aranżowane małżeństwa. Choć się od tego coraz częściej odchodzi, zjawisko to wciąż nie jest odosobnione.
To nie oznacza jednak, że rodzina ukochanego Polki nie przyjęła jej z otwartymi ramionami. - Sprawę ułatwiło to, że już wtedy mówiłam po albańsku, dlatego nie miałam żadnego problemu, by się z nimi dogadać. Wiele kwestii związanych z wychowaniem dziecka też uchodzi mi na sucho, ponieważ jestem z zagranicy, podczas gdy Albanki muszą bardziej przestrzegać tradycji. Ogólnie uważam, że Albańczycy są otwarci i bardzo życzliwi wobec turystów. W każdej wiosce, nawet w górach, przybysze są traktowani jak błogosławieństwo, a gospodarze wystawiają na stół to, co mają najlepszego.
Miejscowi zresztą podobnie podchodzą do kwestii związanych z bezpieczeństwem. - Albańczycy traktują swój kraj jak dom i byłoby dla nich wstydem i ujmą, gdyby coś złego przytrafiło się przybyszowi.
Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Znasz kobiety, które robią coś bezinteresownie dla innych? Zgłoś ją w plebiscycie #Wszechmocne
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.