Opuściły swoje dzieci. "System nie funkcjonuje tak, jak powinien"
- Wydaje mi się, że z punktu widzenia osób dorosłych i systemu, moje bohaterki w dużej mierze są ofiarami, jednostkami, które nie poradziły sobie w jakiś sposób. Ale nie poradziły sobie dlatego, że były z tym same - mówi Marta Wroniszewska, autorka książki "Matki bez wyboru".
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk, szefowa redakcji WP Kobieta: Gdy dostała pani propozycję napisania książki o kobietach, które porzuciły swoje dzieci, miała pani zawahanie i z tego, co czytałam, pojawiła się myśl: "czy chcę pisać o złych kobietach?". W trakcie tworzenia książki coś się zmieniło?
Marta Wroniszewska: Myślę, że odrobiłam pracę domową w ciągu pierwszych 24 godzin, od kiedy wydawnictwo się do mnie zgłosiło. Bardzo szybko złapałam się na tym, że to niesprawiedliwe i antykobiece myślenie, klisza, którą posiadam w głowie. Zaczęłam się przyglądać sobie, zastanawiać się, dlaczego tak się dzieje. Gdy oddzwaniałam do wydawnictwa, byłam świadoma swoich błędów myślowych. I odpowiadając na pytanie - nie jestem w stanie żadnej z moich bohaterek źle ocenić.
Gdy rozmawiałam z dr Urszulą Sajewicz-Radtke, usłyszałam, że nie spotkała się z kobietami, które po prostu biorą torebkę i wychodzą ze swojego życia i opuszczają dzieci. Decyzja o niewychowywaniu swojego dziecka jest dla nich zawsze ostateczna i wiąże się z ogromnym dramatem.
Proszę też zauważyć, że nie zastanawiamy się równolegle, dlaczego mężczyźni opuszczają swoje dzieci. I to było coś, co do mnie doszło po napisaniu tej książki. Próbowałam też znaleźć generalne odpowiedzi, dlaczego kobiety opuszczają swoje dzieci, a dlaczego mężczyźni.
I gdybyśmy próbowali znaleźć odpowiedź, to kobiety opuszczają je, gdy w grę wchodzą uzależnienia, alkohol, narkotyki, choroby psychiczne, nastoletnie macierzyństwo, szeroki rozpad więzi rodzinnych, brak wsparcia. A w przypadku mężczyzn są to: założenie nowej rodziny, brak czasu, brak kompetencji rodzicielskich, brak wzorców ojcostwa. Jeżeli zważymy te powody, to myślę, że widzimy pewien obraz, którego nie muszę komentować.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pasja jest kobietą". Kornelia Olkucka to następczyni Kubicy? 22-latka odnosi gigantyczne sukcesy
Jakie powody podawały bohaterki, z którymi pani rozmawiała?
Żadna z moich bohaterek nie odpowiada bezpośrednio na pytanie: "Dlaczego opuściła pani swoje dziecko?", a ja też go nie zadaję. Wydaje mi się, że dzięki temu powstała książka, która pokazuje bardzo szeroko problemy współczesnej rodziny. U Jolanty np. dowiadujemy się o przemocy w rodzinie, podobnie u Alicji, do tego doszedł rozpad związku, przemoc ze strony dzieci w wyniku manipulacji. W przypadku Krystyny – i w ogóle osób z niepełnosprawnościami w Polsce - widać niedofinansowanie.
Problemów jest bardzo dużo i myślę, że poprzez brak tego konkretnego pytania, możemy zauważyć całe ich spektrum: że podział obowiązków w rodzinie jest nierówny, że zarobki kobiet na rynku pracy są zdecydowanie niższe, że do trzeciego roku życia dziecka 38 proc. kobiet w ogóle nie pracuje.
Można w takim razie postawić tezę, że to nie matki są złe, a system?
Oczywiście, tak. Wydaje mi się, że to jeden z ważniejszych wniosków płynących z książki: szeroko rozumiany system nie funkcjonuje tak, jak powinien, bo na przestrzeni ostatnich lat zmieniła się zarówno rola matki, jak i rola ojca. Mamy coraz bardziej zaangażowanych ojców, a jednak mimo wszystko wciąż dosyć homeopatycznych.
Zmieniła się też rola dziecka. Mamy dzisiaj erę, nazywaną przez badaczy erą dzieciocentryzmu. Jesteśmy bardziej skupieni na dzieciach, co może prowadzić też do wypalenia rodzicielskiego i do problemów wychowawczych.
Skoro decyzja o opuszczeniu dziecka często jest podejmowana w dramatycznych okolicznościach, to możemy w ogóle mówić o moralnej ocenie tego zjawiska?
Wydaje mi się, że w ogóle ocena cudzych wyborów i decyzji jest absolutnie nie na miejscu. Nie mamy do tego prawa, dlatego że nie przeżyliśmy cudzego życia, nie mamy pojęcia, dlaczego ostatecznie ktoś podjął daną decyzję, co czuł, kiedy znalazł się w konkretnym miejscu. Tym bardziej mężczyźni nie mają prawa do oceny zachowań kobiet, dlatego, że to oni mają przyzwolenie na wymiksowanie się z życia rodzinnego.
Oczywiście teraz generalizuję, bo ile historii, tyle przypadków, ale łatwo jest powiedzieć: "nie poradziłaś sobie". A chyba nie na tym polega partnerstwo i wydaje mi się, że to jest też książka o niedziałającym partnerstwie.
Zastanawiała się pani lub pytała, czy tym historiom dało się zapobiec?
To jest bardzo trudne pytanie. Myślę, że ciężko tu o generalizację. Z rozmów ze specjalistami, wynikało, że obraz macierzyństwa nie jest urealniony i role społeczne, w których tkwimy jako społeczeństwo, są zbyt silne, aby się z nich wyłamać.
Idealizujemy matkę Polkę, rodzinę. Jesteśmy socjalizowani w społeczeństwie, w którym rodzina jest podstawową komórką funkcjonującą dookoła nas. Wszystko jest zbudowane wokół tych ról.
Doktorka socjologii Małgorzata Sikorska, mówiła mi, że z jej badań na dużej próbie wynikało, że rodziny dzielą czas na przed dziećmi i po dzieciach, a te opisywane realia diametralnie się różnią. Ten czas przed dziećmi jest opisywany jako beztroski, pełen radości, pełen życia, kolorowy. W momencie urodzenia dziecka zaczynamy mówić o szarej rzeczywistości, o tym jak trudne bywają obowiązki rodzicielskie. Konrad Piotrowski zauważył, że posiadanie dzieci i macierzyństwo są bardzo często stawiane niemal za nasz obowiązek patriotyczny.
Tytuł książki to "Matki bez wyboru". Czy te kobiety faktycznie nie miały wyboru?
To jest oczywiście moja próba spojrzenia na decyzje tych kobiet ich oczami. Widzę tylko tyle, ile moi bohaterowie mi pokazują i tyle, ile mi mówią. Zawsze - w ocenie moich bohaterek – to była absolutnie dramatyczna decyzja. I z ich perspektywy w tamtym czasie to była decyzja ostateczna. Otwarcie mówiły, że to było najtrudniejsze w ich całym życiu.
Jolanta, z którą rozmowa otwiera książkę, to mocno starsza pani. Miałam wrażenie, że ona potrzebuje tego, żeby jej głos został powszechnie usłyszany, żeby inni zobaczyli, z czym się mierzyła, jak dramatyczną podjęła decyzję i jakie konsekwencje tej decyzji towarzyszyły. Ona nie jest w stanie do dzisiaj się z tym pogodzić. Na tamten moment ucieczka z domu to było dla niej najlepsze rozwiązanie. Wypowiadając się w tej książce chciała pokazać, jak wielki dramat za tym stał.
W jakim stopniu te kobiety stały się ofiarami systemu, a w jakim winowajczyniami z perspektywy społeczeństwa?
Oczywiście zależy od tego, jaką przyjmiemy perspektywę. Jeżeli spojrzymy na problem z perspektywy dziecka, które jest najbardziej bezbronne w tym wszystkim i nie można jego perspektywy pominąć, to dziecko zawsze jest ofiarą, ofiarą decyzji swoich rodziców.
Natomiast wydaje mi się, że z punktu widzenia osób dorosłych i systemu, moje bohaterki w dużej mierze też są ofiarami, jednostkami, które nie poradziły sobie w jakiś sposób. Ale nie poradziły sobie dlatego, że były z tym same.
Nikt ich nie wsparł i wydaje mi się, że mężczyźni albo inne osoby, które nie udzieliły pomocy, w jakimś sensie są również za to odpowiedzialni. W związku z czym nie da się odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie.