Pracowały w IT, dziś prowadzą własną fundację. Mówią o stereotypach w branży
- Pamiętam taką sytuację: mieliśmy ćwiczenia w takich mniejszych grupach, 10-15 osób. I tak się złożyło, że w mojej grupie były akurat 2-3 dziewczyny łącznie ze mną. I podszedł do nas wykładowca, który powiedział, że on się w ogóle dziwi, że siedzą tu panie, bo za jego czasów informatyka nie była zawodem dla kobiet - mówi Wioletta Klimczak, współzałożycielka fundacji ITGirls.
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk, szefowa redakcji WP Kobieta: Na stronie swojej fundacji IT Girls piszecie, że waszą misją jest zwiększanie liczby kobiet w branży IT. Te działania przynoszą efekt?
Wioletta Klimczak: Moja ulubiona odpowiedź, czyli "to zależy". Zakładałyśmy fundację cztery lata temu. I tak naprawdę od samego początku przyświecał nam właśnie ten cel - żeby nas, kobiet, w świecie IT było więcej. Obie studiowałyśmy informatykę, ja na roku miałam siedem dziewczyn na 150 osób. U Ady na roku było dziewięć kobiet, więc dla nas te cyfry były przerażające i zaskakujące.
Osobiście początkowo nie widziałyśmy barier. Z wielu rzeczy w ogóle nie zdawałyśmy sobie sprawy: że często do pomysłu, żeby studiować informatykę, musimy przekonać całą rodzinę, udowodnić, że to jest dobry pomysł. Szczęśliwie tego nie miałyśmy, bo wychowywałyśmy się w domu, który był inkluzywny i w którym panowało podejście, że możemy wszystko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pasja jest kobietą". Kornelia Olkucka to następczyni Kubicy? 22-latka odnosi gigantyczne sukcesy
W momencie, kiedy zakładałyśmy fundację, statystyki były przerażające. Myślę, że nadal są. W zależności od badania procent kobiet w IT kształtuje się od 6 do 15-20 proc. 6 proc. to bardziej zawody techniczne, np. programistki. Nadal to jest bardzo mały odsetek. Potrzebujemy przynajmniej kolejnego dziesięciolecia, żeby zaszła większa zmiana. Aczkolwiek po czterech latach prowadzenia fundacji widzę bardzo duży progres. Widzę, jak kobiety otwierają się, jak dużą społeczność udało nam się zbudować i jak bardzo jest ona zaangażowana.
Na ten moment mamy ponad 200 wolontariuszy i wolontariuszek. W 80 proc. są to kobiety, które w całej Polsce działają, edukują dzieciaki, młodzież, chodzą na warsztaty. Mamy też projekt dla kobiet wracających na rynek pracy po dłuższych przerwach, czy to związanych z urlopem macierzyńskim, czy z wypaleniem zawodowym.
Według waszych obserwacji - co jest największym blokerem dla kobiet?
Adrianna Klimczak: Brak pewności siebie. Brak wiary w siebie i w to, że sobie poradzą, że nie zostaną zdominowane na tym męskim rynku.
Jakie musiałyście rozbrajać stereotypy, pracując w branży IT, i teraz, gdy prowadzicie fundację?
Wiola: Długo pracowałam w zespołach, które wdrażały systemy do wykrywania nadużyć finansowych. To było bardzo techniczne zajęcie. W zespole miałam prawie samych panów. Po latach na terapii uświadomiłam sobie, że ja też zrobiłam się bardzo "męska". Nie nosiłam sukienek, spódnic, zawsze jakiś większy T-shirt. Bałam się pokazać swoją kobiecość. Na studiach, mimo że przez bardzo długi okres miałam stypendium, czyli byłam w 5 proc. najlepszych studentów na roku ze 150 osób, czułam się cały czas gorsza. I to tak naprawdę do końca studiów.
Ada: W pandemii zaczęłyśmy rozmawiać po raz pierwszy o swoich doświadczeniach w IT. Z naszych doświadczeń oraz naszych koleżanek narodziła się fundacja.
Ale w trakcie tych rozmów wyszło np., że Wiola – nazwijmy rzeczy po imieniu – miała bardzo chamskich wykładowców, którzy na zajęciach zwracali się do całej grupy per "panowie". A jak dziewczyny zgłaszały sprzeciw i podkreślały swoją obecność, to odpowiadali, że "panie powinny się do tego przyzwyczaić". To jest jawna dyskryminacja.
Wiola: Pamiętam też taką sytuację: mieliśmy ćwiczenia w mniejszych grupach, 10-15 osób. I tak się złożyło, że w mojej grupie były akurat 2-3 dziewczyny łącznie ze mną. Podszedł do nas wykładowca, który powiedział, że on się w ogóle dziwi, że siedzą tu panie, bo za jego czasów informatyka nie była zawodem dla kobiet.
Przecież informatyka była tworzona przez kobiety.
Wiola: Dokładnie. I tak siedzisz na tych ćwiczeniach, masz trzeci rok studiów i zastanawiasz się, co ty tak naprawdę robisz. Czy ty powinnaś tu być, czy nie? Z jednej strony zachęca się dziewczyny do politechniki, a potem, jak już idziesz na nią, to pytają cię, co ty tutaj robisz.
Ada: Stereotypów jest dużo. Na studiach śmiałam się z Wiolą i znajomymi, że powinnam zacząć liczyć, ile razy usłyszę ten sam "żart". Jak studiowałam i pracowałam w IT, to była taka typowa sytuacja na imprezie: ktoś mnie pyta, czym się zajmuję, odpowiadam, że jestem data scientistką i studiuję informatykę. Wtedy otwierali szeroko oczy i mówili: "O, a nie wyglądasz".
Branża technologiczna – podobnie jak większość branż – gorzej opłaca kobiety niż mężczyzn?
Wiola: Myślę, że luka płacowa jest mniejsza.
Ada: To prawda, ale niestety im wyższe stanowisko, tym bardziej się zwiększa. I wynika to z tego, że dziewczyny nie znają swojej wartości, nie potrafią negocjować, zgadzają się na gorsze warunki, nie aplikują na lepsze prace z mniejszym doświadczeniem, co robią ich koledzy z takim samym doświadczeniem.
Wiola: Ale jak spojrzymy na formy zatrudnienia, to już jest problem, bo najczęściej zatrudnia się na b2b. I kiedy miałam 26 lat, zaczęłam starać się o umowę o pracę, żeby poczuć się bardziej stabilnie. Nawet nie planowałam wtedy zakładania rodziny. I wszyscy koledzy dostali umowę o pracę, a ja nie.
Czy jakieś historie z doświadczenia fundacyjnego szczególnie zapamiętałyście?
Ada: Opowiem taką, która wydarzyła się całkiem niedawno. Mamy szkółki z Accenture, gdzie z różnymi działami tworzymy akademie zarówno dla dziewczyn, jak i dla chłopaków, którzy chcą rozpocząć działania w danym dziale, np. w cybersecurity, SAP-ie. Ostatnio byłam na zakończeniu kolejnej akademii i jedną z osób wewnątrz Accenture, która była na zakończeniu i która współtworzyła w tej edycji program, była Patrycja. Ona rok temu dostała się do Accenture po naszym programie, a w tym roku go współtworzyła. To było tak cudowne doświadczenie! Dlatego to robimy.
Wiola: Ponad rok temu prowadziłyśmy z Adą warsztaty dla ósmej klasy. I po ich zakończeniu napisał do mnie na LinkedInie mój kolega, od którego dowiedziałam się, że na tych zajęciach był jego syn. Gdy wrócił do domu, powiedział: "Tato, ja jednak pójdę na polibudę". "Nie wiem, jak ty to zrobiłaś, bo od czterech lat próbuję z nim rozmawiać na ten temat, żeby jednak poszedł w kierunku technicznym i żeby wybrał liceum, które mu to umożliwi. A po jednych warsztatach on sam stwierdził, że w sumie to jest ciekawe" – napisał mój znajomy w wiadomości. Technologia to nie tylko programowanie, ale wiele innych rzeczy i każdy może znaleźć coś dla siebie.
Widzę, że z dużą pasją mówicie o tym, co robicie. A co ta działalność daje wam tak prywatnie?
Ada: Poczucie, że niesiemy jakąś dobrą zmianę, że pomagamy innym osobom odkryć ścieżkę, wejść na nią, dodajemy im pewności siebie. Miałam w liceum bardzo zdolne koleżanki, a na informatykę poszłam ja i mój kolega z klasy. Nikt więcej. Po paru latach, jak już kończyłam studia, na spotkaniu dowiedziałam się, że koleżanki mi zazdrościły, że poszłam na informatykę.
Gdy doszłyśmy do clou, to okazało się, że one zazdrościły mi pewności siebie i poczucia, że sobie poradzę. Po latach dowiedziałam się, że też chciały skończyć informatykę, ale myślały, że sobie nie poradzą. Słysząc takie historie, wiem, że pomagamy dziewczynom i chłopakom uwierzyć w siebie.
Wiola: Robimy coś dobrego, zostawiamy ten świat trochę lepszym, niż go zastałyśmy. Przynajmniej w ramach naszych możliwości. Dla mnie to na pewno jest narzędzie do tego, żeby też samą siebie rozwijać, żeby mierzyć się z nowymi wyzwaniami, iść do przodu. Czujemy też ogromną wolność. Możemy robić to, co chcemy, wstajemy rano, chcemy zrobić nowy projekt i go robimy.
Ada: Na podstawie tych wszystkich projektów, które dowiozłyśmy i różnych osiągnięć, które mamy na przestrzeni trzech lat, po prostu mamy poczucie, że naprawdę wszystko jest możliwe. Możesz sobie coś wymyślić, a potem wystarczy trochę determinacji oraz szczęścia.
A jak wspólna praca wpłynęła na waszą relację?
Wiola: Myślę, że nasza relacja z dnia na dzień jest coraz mocniejsza. Obracamy się w świecie co-founderów i nawet ostatnio miałyśmy taką dyskusję, że naprawdę dziesiątki, setki przykładów pokazują, że wielu co-founderów upada, bo na koniec dnia to relacje zawodzą i one rozkładają biznesy. Nasza relacja jest niestandardowa, bo nie dość, że przede wszystkim jesteśmy siostrami, to też przyjaciółkami.
Spędzamy ze sobą wakacje, urlopy i to nie dlatego, że musimy, ale dlatego, że chcemy. Wiadomo, że są sytuacje konfliktowe, ale one też nas rozwijają.
Każda z nas rozwija się też niezależnie, co na pewno bardzo pomaga. Mamy do siebie naprawdę bezgraniczne zaufanie i wiemy, że możemy sobie powiedzieć wszystko, dać sobie feedback, możemy na sobie polegać.
Trochę tych szklanych sufitów jeszcze jest do przebicia. Jakie macie plany?
Wiola: Chcemy rozwijać fundację, dalej budować społeczność. Bardzo bym chciała, żeby ta społeczność rosła. Na ten moment mamy ponad 200 osób, które działają z nami przy organizacji chociażby warsztatów. Być może w przyszłości wyjdziemy też na rynki zagraniczne, bo to, co my proponujemy, jeśli chodzi o rozwój dzieciaków, jest unikalne na skalę światową. W Polsce jesteśmy jedyną działającą fundacją stricte w obszarze IT.
Ada: Chciałybyśmy też robić ciekawe projekty takie jak np. aplikacja HomeGirl dla SEXED, którą stworzyłyśmy. A także budować inne biznesy związane np. z rozwijaniem pewności siebie. Na razie wypuściłyśmy dzienniki wdzięczności do pracy własnej, ale też chcemy podzielić się narzędziami, które nam się sprawdziły.
Wiola: Jesteśmy z tych osób, którym pomysłów nie brakuje i czasami się śmiejemy, że jak ktoś nie ma pomysłu na biznes, to niech coś weźmie od nas i robi.
Adrianna i Wioletta Klimczak są nominowane w plebiscycie #Wszechmocne w kategorii #Wszechmocne w nauce. Możesz na nie zagłosować poniżej.