Plan na najbliższy rok – urodzić dziecko
Mają wiele: dobrą pracę, własne mieszkanie, czas na realizowanie życiowych pasji. – To najlepszy okres w moim życiu. Wreszcie wiem, czego chcę, wszystko robię świadomie i stać mnie na to, by realizować to, co zawsze chciałam – mówi 29-letnia Agata, projekt manager w wielkim międzynarodowym koncernie.
09.08.2012 | aktual.: 10.08.2012 15:48
Mają wiele: dobrą pracę, własne mieszkanie, czas na realizowanie życiowych pasji. – To najlepszy okres w moim życiu. Wreszcie wiem, czego chcę, wszystko robię świadomie i stać mnie na to, by realizować to, co zawsze chciałam – mówi 29-letnia Agata, projekt manager w wielkim międzynarodowym koncernie. – Właśnie dostała premię i podwyżkę. Planuje trzytygodniową wyprawę do Azji. – Zawsze chciałam to zrobić, ale wiecznie coś stało na drodze. W tym roku nie odpuszczę – śmieje się Agata.
Ale to nie jedyna rzecz, którą postanowiła zrealizować do końca grudnia. – Na mojej liście jest jeszcze kilka spraw dotyczących życia osobistego. Za mąż już pewnie wyjść nie zdążę, ale zostało mi jeszcze kilka miesięcy na zajście w ciążę. Wracam z wakacji i biorę się do pracy – mówi, a ja wiem, że nie żartuje. Jeśli Agata coś sobie postanowi, to stanie na głowie, by to zrealizować.
Projekt 2012
Agata nie jest jedyną osobą, która wyznaczyła sobie tego typu cele na najbliższy rok. Jola (PR manager -28 lat), Basia (psycholog – 31 lat) i Magda (przedstawiciel handlowy – 33 lata) postanowiły działać w grupie, żeby było raźniej. – Pomysł przyszedł nam do głowy na Balu Sylwestrowym. Spędzałyśmy ten wieczór razem i po kilku drinkach stwierdziłyśmy, że najwyższa pora na zmiany. Nowe mieszkanie? Nie, to już mamy. Praca? Każda z nas jest zadowolona z tego co robi, zarabiamy też całkiem nieźle. Uznałyśmy, że czegoś nam jednak brakuje do pełni szczęścia, dlatego wpadłyśmy na pomysł stworzenia „Projektu 2012” – opowiada Magda.
Na czym polega projekt? – Postanowiłyśmy sobie, że do końca roku mamy zrobić wszystko, żeby wyjść za mąż, urodzić dziecko albo przynajmniej zajść w ciążę. To jest oczywiście lekko przerysowane. Wiadomo, że ciężko byłoby wyjść za mąż przy dzisiejszym ustalaniu daty ślubu na dwa lata przed wydarzeniem, ale miałyśmy na myśli to, by nie wdawać się w bezsensowne romanse czy nie spotykać z kimś, kto i tak nie ma zamiaru zakładać rodziny. Teraz liczą się tylko tacy panowie, którzy chcieliby się ustatkować – mówi Magda i przyznaje, że niedawno wprowadziła się do takiego.
– Poznaliśmy się na początku marca i jestem bardzo szczęśliwa. Mamy wspólne zainteresowania, lubimy razem podróżować. Postanowiliśmy spróbować zamieszkać razem i zobaczyć, czy będzie równie dobrze. Na razie wszystko wskazuje na to, że za kilka miesięcy, gdy skończy nam się umowa, poszukamy większego mieszkania, które będzie odpowiedniejsze dla naszej dwójki, a może nawet trójki…
Mąż na zawołanie
Od dziecka jesteśmy karmione historiami, gdzie w niezwykle romantycznych okolicznościach poznamy tego jednego jedynego i od razu będziemy pewne, że to on. Zaczyna się od bajek, później w ruch idą książki, seriale, filmy. Rzeczywistość często nie jest jednak taka kolorowa i po pierwszej miłości przychodzi czas na drugą, trzecią, czwartą…
Po kilku związkach, które jednak z jakiegoś powodu się rozpadły, stajemy się coraz bardziej zdystansowane, ostrożne, czasem niedostępne. No bo jak wierzyć w miłość, skoro ten ukochany okazał się skończonym frajerem? Mimo wszystko chciałybyśmy mieć kochającą rodzinę jak Kasia czy Marysia z biurka obok, dlatego nie poddajemy się i próbujemy. Jedyna różnica jest taka, że coraz bardziej logicznie podchodzimy do tej kwestii, bo nie chcemy dać się zranić po raz kolejny. Tylko czy „zaplanowany” mąż może nas naprawdę uszczęśliwić?
- Mam na swoim koncie różne przejścia. Zabawiłam się, spróbowałam w życiu wielu rzeczy. Dzięki temu dzisiaj jestem spokojniejsza i nie mam już w sobie tak silnej potrzeby, by każdy dzień był jak prawdziwa przygoda. Silne emocje są fantastyczne, ale prawda jest taka, że na dłuższą metę stają się bardzo męczące. W pewnym momencie człowiek jest wypalony – Basia wyjaśnia swoją decyzję o wprowadzeniu w życie „Projektu 2012”.
– Dzięki poprzednim doświadczeniom wiem, czego chcę, co lubię, a czego nie zaakceptuję, dlatego dużo bardziej świadomie mogę wybrać partnera. Czuję, że już mam dość chodzenia na randki i poznawania kolejnych facetów. To było fajne, ale już mi się znudziło. Odzywają się we mnie instynkty macierzyńskie, więc postanowiłam znaleźć kogoś, z kim powoli będę mogła myśleć o tym, by założyć rodzinę. Wiem, czego szukam, więc czemu miałabym to odkładać na później? Dałam sobie ten rok – mówi Basia.
Czas na nas troje
Jola jest najmłodszą dziewczyną, jeśli chodzi o projekt. Ma 28 lat i stałego partnera, z którym mieszka od roku.
- Marek czasem coś przebąkuje na temat małżeństwa, ale nigdy jeszcze nie rozmawialiśmy o tym na poważanie. Na razie to są jakieś pojedyncze żarty na zasadzie: w którym kościele będzie nasz ślub i jak nazwiemy nasze dzieci. Powiem szczerze: chciałabym kiedyś wyjść za mąż, ale to nie jest dla mnie aż tak ważne. Dużo bardziej zależy mi na tym, by mieć dzieci. Gdybym wiedziała, że Marek już teraz jest gotowy, nie zastanawiałabym się ani chwili.
- Jestem pewna, że to z nim chcę spędzić resztę życia. Po raz pierwszy w związku czuję się tak bardzo bezpiecznie i mam wrażenie, że to dlatego te instynkty zaczęły się odzywać. Nie rozmawiałam z nim jeszcze o tym. Jakoś nie mam odwagi, nie chcę go wystraszyć. Nie zrobię też niczego takiego, by zajść w ciążę bez jego wiedzy. Owszem, mogłabym odstawić pigułki, ale nie chcę niczego takiego robić. Chcę, żeby ta decyzja wyszła od nas obydwojga – mówi Jola.
– Rozmawiałam jednak z wieloma kolegami, którzy dziś są szczęśliwymi tatusiami i mówią, że nie warto za dużo o tym myśleć, bo zawsze będzie „niewłaściwy moment”. Daje sobie czas do końca roku. Obserwuję Marka, będę mu to delikatnie sugerować, a jak nic się w tej kwestii nie zmieni, to powiem mu wprost, że chciałabym mieć z nim dziecko. Jeśli się ucieszy – fantastycznie, jeśli nie – trudno, to w takim razie i tak nie miałoby to sensu, skoro mijamy się w potrzebach.
Niczego nie planować i bez ciśnienia czekać na to, że pewnego dnia miłość sama tak po prostu się wydarzy, czy logicznie podejść do sprawy i zastanowić się, jaki partner odpowiadałby nam najbardziej? A jeśli już jesteśmy w szczęśliwym związku, czekać z poważnymi decyzjami jak wspólne mieszkanie, ślub, dzieci, czy dać się ponieść życiu? Na te pytania nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Każdemu z nas inne rozwiązanie będzie bardziej odpowiadać.
- Pewnie cię zaskoczę, ale z własnego doświadczenia wiem, że czasem jednak warto nie myśleć zbyt wiele, tylko po prostu żyć. Moje pierwsze dziecko nie było planowane. Można powiedzieć, że wróciło z nami do domu z wakacji – śmieje się psycholog Arkadiusz Bilejczyk. – Gdyby to była świadoma decyzja, na pewno obydwoje z żoną odłożylibyśmy to w czasie na później, a tak po prostu się stało i nie było czasu na to, by się zastanawiać. Wszystko dobrze się ułożyło, więc pomyśleliśmy o drugim dziecku, a tak może do dziś jeszcze byśmy czekali na właściwy moment. Czasem naprawdę nie warto – dodaje.
(asz/sr)