W Maroku zatrzymała ją żandarmeria. Oto co usłyszała Polka
Oliwia Dudalska ma 28 lat. Młoda Polka wyznaczyła sobie nie lada cel - postanowiła pojechać na rowerze aż do Maroka. Po drodze spotkały ją różne, niekiedy trudne, sytuacje. - Moja głowa zaczęła snuć bardzo złe scenariusze - przyznała w wywiadzie.
Oliwia postanowiła dostać się do Maroka poprzez jedną z najbardziej wymagających tras w Europie, prowadzącą przez górskie łańcuchy. 28-latka przemierzyła Karpaty, Alpy, Pireneje, Sierra Nevadę, aż w końcu dotarła do marokańskich gór Atlas. W 70 dni na rowerze pokonała tysiące kilometrów - i to z obciążeniem: w sakwach przy rowerze miała zapakowane wyposażenie oraz namiot.
W podróż Oliwia Dudalska wyruszyła sama, często nocując "na dziko". Jak przyznała w rozmowie z "Faktem" zdarzyły się jej w tym czasie mniej przyjemne sytuacje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co przywieźć z Maroka? Wybór jest ogromny
Zobacz też: "Litości". Pasażerowie mają dość takich widoków
Nagle ją zatrzymali. "Sprawdzili paszport, pytali, dokąd jadę"
Dudalska wyznała, że w trakcie podróży już w Maroku w pewnym momencie musiała okazać swoje dokumenty i powiedzieć, jakie ma plany.
- Zatrzymała mnie żandarmeria. W Maroku bardzo dbają o bezpieczeństwo turystów i tam po prostu mnie zatrzymali, sprawdzili paszport, pytali, dokąd jadę, upewnili się, czy znam numer do żandarmerii, tak, żeby w razie jakiejkolwiek niebezpiecznej sytuacji zadzwonić - wyjawiła "Faktowi" 28-latka.
Choć kontrola mogła wywołać dreszczyk emocji, zdecydowanie więcej strachu Polka doświadczyła niedługo później, gdy zauważyła, że śledzi ją samochód.
- No i jadę sobie dalej 10 km, nagle jest wioska i jedzie za mną samochód. Ten samochód jedzie bezpośrednio za mną. Ja przyspieszam – samochód przyspiesza. Ja zwalniam – i on zwalnia. Wtedy moja głowa zaczęła snuć bardzo złe scenariusze. Zdążyłam jeszcze nagrać głosówkę do mojego przyjaciela: że jeśli za 10 minut się nie odezwę, to niech dzwoni na żandarmerię, bo już naprawdę miałam czarne myśli - mówiła Oliwia.
"Bardzo się bałam"
Podróżniczka relacjonowała, że cała sytuacja trwała kilkanaście minut, budząc w niej coraz większe napięcie. - Bardzo się bałam, że to jest jakiś przypadkowy samochód, że ktoś mnie zaraz porwie czy coś takiego. I już miałam takie: "Okej, nie, dobra, to trwa za długo". To było jakieś 15 minut - mówiła.
- Wiedziałam, że nie ucieknę, bo przecież nigdy nie przegonię samochodu, więc po prostu się zatrzymałam, już w takim bojowym nastroju. Samochód podjeżdża, patrzę – a to ten sam żandarm, który zatrzymał mnie chwilę wcześniej - dodała w "Fakcie".
Podróżniczka przyznała, że w tamtym momencie popłakała się z nagromadzonych emocji oraz ulgi. - Naprawdę dawno nie czułam takiego strachu, stworzonego właściwie tylko przez moją głowę. On mnie zaczął przepraszać, mówił, że był pewien, iż wiem, że to on, bo od razu to powinno być jasne.
Stresujący dzień zakończył się jednak dla Oliwii miłym akcentem. Po dotarciu do niewielkiej wioski 28-latka zatrzymała się w domku gościnnym, gdzie były same kobiety.
- Wszystkie zaczęły mnie uspokajać, przytulać, tłumaczyć, że to kompletnie normalne. Zawsze w Maroku tak jest: jeśli zagraniczny turysta nocuje w górach, trzeba powiadomić żandarmerię i tak dalej. U nich to była absolutna norma, tylko ja tego nie wiedziałam - dodała.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Znasz kobiety, które robią coś bezinteresownie dla innych? Zgłoś ją w plebiscycie #Wszechmocne