Setki kochanek, jedna żona. Alain Delon złamał serce słynnej gwieździe
Alain Delon to legenda europejskiego ekranu. Tytułowano go diabłem o twarzy anioła, a wymowne miano potęgowały doniesienia o miłosnych perypetiach amanta. Wiele jego wyborów prowadziło do tragedii. Gdy podczas narzeczeństwa z Romy Schneider niespodziewanie poślubił Nathalie Barthelemy, pierwsza z kobiet z rozpaczy próbowała popełnić samobójstwo.
W tym artykule:
Alain Delon był nie tylko legendarnie utalentowanym aktorem uwielbianym przez mistrzów reżyserii pokroju Luchino Viscontiego ("Rocco i jego bracia") czy Jeana-Pierre Melville’a ("Samuraj"), ale też bożyszczem kobiet. Fanki miały spać przed jego rezydencją i koczować w hotelowych wejściach, aby choć przez chwilę ujrzeć najpiękniejszego mężczyznę Francji.
Jego młodzieńczy urok, hipnotyzujące, błękitne spojrzenie i cyniczny uśmiech w połączeniu z ponadprzeciętnymi zdolnościami stanowił ponadto wybuchową mieszankę, której pragnęły liczne koleżanki po fachu. Jeanne Moreau stwierdziła, że "Marlon Brando mógłby mu czyścić buty".
"Pasja jest kobietą". Kayah ze wzruszeniem w oczach wspomina mamę: "Doznałam wielkiej straty"
Choć na ekranie Alain Delon słynął z portretów skrytych wrażliwców, a w życiu prywatnym dowodził szczodrości serca m.in. jako aktywista na rzecz ochrony zwierząt, to wielu kobietom złamał serce. Na początku lat 60. XX wieku Delon był zaręczony z ekranową cesarzową Sissi, Romy Schneider, ale mimo to nie zerwał z uwodzicielską praktyką. Z dnia na dzień porzucił jednak (jak miało się okazać później) kobietę własnego życia, aby poślubić aktorkę Nathalie Barthelemy. Jedyna pani Delon w trakcie czteroletniego małżeństwa szybko poznała jednak cienie życia u boku najbardziej pożądanego człowieka na świecie…
Smutne dzieciństwo zrodziło jego trudną naturę
Po takim wstępie mogłoby się wydawać, że Alain Delon był mężczyzną z piekła rodem. Dla wielu fanów jego dorobku prawda nie jest jednak tak czarno-biała. Francuski amant był przede wszystkim człowiekiem o ogromnych pokładach wrażliwości, którego rodzinne dramaty przerodziły się w późniejsze frustracje.
Nie krzywdził z premedytacją. Wielokrotnie nawiedzały go wyrzuty sumienia związane z niemożnością dochowania wierności stałym partnerkom – romanse pozwalały mu chwilowo zapomnieć o wewnętrznych demonach. Tak wpadał jednak w błędne koło, do którego wciągał postronne osoby – na ich nieszczęście.
Alain Delon przyszedł na świat 8 listopada 1935 roku w skromnej rodzinie kinooperatora i bileterki. Nikt wówczas nie przewidywał, że rodzice na swój sposób związani z X muzą zaszczepią w synu pasję, która z czasem zaprowadzi go na aktorski szczyt. Chłopiec od początku wyróżniał się ponadprzeciętną uczuciowością oraz wrażliwością na otaczający świat.
Gdy w wieku 4 lat jego rodzice się rozwiedli, z trudem przeżył kryzys. Został u boku matki, która wkrótce ponownie wyszła za mąż. Alain nie dogadywał się z ojczymem, dla którego matka kompletnie straciła głowę. Czuł się niczym piąte koło u wozu, nikt nie poświęcał mu większej uwagi. Przez kolejne lata narastał w nim żal i poczucie bycia nieważnym, które zdaniem licznych biografów przeobraziło się później w maskę playboya oraz buntownika.
Romy Schneider - naiwnie uwierzyła, że zazna prawdziwej miłości
Alain Delon zadebiutował na wielkim ekranie w drugiej połowie lat 50. i niemal natychmiast stał się wzorem męskości. Inne sławne artystki traciły dla niego głowę: od Ann-Margret do Dalidy. W trakcie zdjęć do "Christine" (1958) spotkał jednak kobietę, która miała okazać się jego największą miłością – niestety i w tym przypadku zakończoną bez happy endu.
Mowa o Romy Schneider, która pracowało ciężko na zerwanie łatki słodkiej i niewinnej cesarzowej Sissi, roli, która przyniosła jej rozpoznawalność. Z czasem odsłoniła przed widownią potencjał dramatyczny oraz psychologię postaci. W tamtym okresie Delon miał już ugruntowaną pozycję w świecie filmu. Tak, jak tytuł łamacza damskich serc. Romy naiwnie uwierzyła, że u jego boku zazna prawdziwej miłości i spokoju.
Jej dzieciństwo podobnie należało do traumatycznych. Rodzice szybko się rozwiedli, a matka bardziej interesowała się robieniem kariery (do tego stopnia, że przystała nawet na współpracę z nazistami przy produkcji propagandowych filmów) niż okazaniem córce uczuć. Z Delonem rozumieli się zatem niczym dwie bratnie dusze. Dzieliła ich jednak wizja wspólnej przyszłości…
Nathalie Barthelemy - porzuciła rodzinę dla filmu
Inaczej sprawy miały się z Nathalie Barthelemy. Świeża rozwódka, która porzuciła rodzinę dla filmu, gdyż dusiła się w roli matki, tak jak Alain pozostawała stałą bywalczynią klubów. Oficjalnie poznała się z Delonem na planie wspólnej produkcji spod znaku płaszcza i szpady "Czarny tulipan" (1964), jednak wiele wskazuje na to, że para wpadła na siebie wcześniej w jednym z paryskich barów. Koniec końców znajomość bardzo szybko przerodziła się w płomienny romans.
Jednocześnie świat z niemal wstrzymanym oddechem wyczekiwał ślubu Delona z Romy Schneider, która była przecież jego narzeczoną. Aktorka wypłakiwała oczy, oglądając zdjęcia ukochanego w objęciach innych kobiet, które obiegały prasę. Wciąż jednak wierzyła, że mimo skoków w bok to ona zostanie jego żoną, a romanse z czasem wygasną. Nie mogła pomylić się mocniej – Nathalie nosiła pierworodne dziecko Delona, a to zmieniło wszystko.
W sierpniu 1964 roku Alain Delon poślubił Nathalie, a ta w kolejnym miesiącu urodziła syna Anthony’ego. Nie ma pewności co do tego, jak Alain poinformował Romy Schneider o zerwaniu zaręczyn z powodu… żony. Niektórzy wskazują na szybką rozmowę przez telefon, inni na list, ale są również głosy sugerujące, że Romy dowiedziała się o wszystkim z mediów. W wyniku dramatycznego obrotu spraw artystka próbowała popełnić samobójstwo. Jej stan był krytyczny, ale szczęśliwie została odratowana. W kolejnych latach los jej nie oszczędzał – popadała w kolejne toksyczne związki, a latem 1981 roku w tragicznym wypadku straciła 14-letniego syna.
Krótkie małżeństwo amanta
Tymczasem Alain Delon zaklinał rzeczywistość. Jego małżeństwo doczekało się tytułu najpiękniejszej pary Francji, a prasa rozpisywała się o rzekomym oddaniu oraz szczęściu Delonów. W 1967 roku wystąpili we wspólnym filmie "Samuraj", arcydziele kryminału. Rzeczywistość poza blaskiem fleszy była zupełnie inna. Z Nathalie kłócili się w iście spektakularny sposób. Ich namiętne chwile przeplatały się z atakami furii. Podczas jednej z awantur pani Delon miała ostrzelać drzwi wspólnej sypialni.
Wciąż docierały do niej informacje o niewierności męża. Jej złość sięgnęła zenitu, gdy Alain związał się z Mireille Darc, z którą grał w filmie "Jeff". Co ciekawe, ich romans przetrwa aż do 1984 roku. Wcześniej jednak Nathalie Delon przerwie toksyczny układ. Rozwód sfinalizowano w 1968 roku, nieco ponad cztery lata od głośnego ślubu. Nathalie nigdy więcej nie wyszła za mąż i przez kolejne lata walczyła z etykietą "żony wielkiego aktora". Nigdy nie powtórzyła kinowego sukcesu Delona.
Miłość życia odkryta za późno
W 1969 roku rozwiedziony Alain Delon wytypował Romy Schneider jako ekranową partnerkę przy okazji psychologicznego thrillera "Basen". Pasja łącząca ich bohaterów zelektryzowała kino. Zdaje się, że w późniejszych latach Alain żałował tego, jak potraktował Schneider. Gdy ta zmarła tragicznie w 1982 roku (prawdopodobnie w wyniku odebrania sobie życia) kilka miesięcy po odejściu własnego synka, Alain Delon zadbał o wszelkie formalności związane z pochówkiem dawnej miłości. Romy pozostawiła bowiem po sobie ogromne długi. Alain opłacił pogrzeb i zadbał o przeniesienie trumny jej syna do wspólnej mogiły.
Delon w dalszym ciągu szukał kobiecej troski. Jedną z najdłuższych relacji zbudował z modelką Rosalie van Breemen, z którą doczekał się syna Alaina-Fabiena oraz córki Anouchki. W dojrzałym wieku spokorniał i pielęgnował pamięć o Romy, której utraty nie mógł przeboleć. To jej fotografię nosił przy sercu do ostatnich dni.
Gdy w 2008 roku Romy Schneider przyznano pośmiertnie honorowego Cezara, na scenie przemawiał Alain: "Poproszono mnie o przekazanie jej honorowego Cezara, zgodziłem się. Dlaczego? Bo w tym roku miałabyś siedemdziesiąt lat i tak strasznie mi ciebie brakuje. Bo byliśmy zaręczeni przed pięćdziesięciu laty, bo przed czterdziestu pływaliśmy razem w Basenie, bo kochaliśmy się, byliśmy razem szczęśliwi – i nieszczęśliwi, kiedy odszedł od nas David. Bo to byłaś ty, bo to byłem ja. Dlatego. Tego wieczoru chciałbym państwa prosić o rzecz prostą, ale symboliczną: byście wstali i razem ze mną uczcili aplauzem jej siedemdziesięciolecie… Dla ciebie, moja Puppele, dla ciebie, moja miłości".
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.