"Skala nas poraziła". Oto co spotyka dzieci w szkole
Osoby neuroatypowe cztery razy częściej niż ich rówieśnicy doświadczają przemocy fizycznej i wykluczenia z grupy. – Kondycja psychiczna neuroatypowych uczniów jest dramatyczna: doświadczają lęku, objawów depresyjnych, samotności, braku chęci do życia – wymienia dr Piotr Rycielski, psycholog z Uniwersytetu SWPS.
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Kogo dotyczy wasz raport?
Dr Piotr Rycielski: To kluczowe pytanie, bo definicja neuroróżnorodności jest nie tylko podstawą naszych badań, ale też punktem wyjścia do dyskusji o tym, jak wygląda życie uczniów, którzy odbiegają od przyjętej "normy". W debacie publicznej najczęściej mówimy o dwóch kategoriach: osobach ze spektrum autyzmu oraz osobach z ADHD.
To są rzeczywiście najczęściej przywoływane przykłady, kiedy słyszymy termin "neuroatypowość". Ale katalog nie kończy się na nich. Do osób neuroatypowych zaliczamy także osoby z dysleksją, dyskalkulią, dyspraksją czy zespołem Tourette’a. Jest to termin parasolowy obejmujący różne sposoby funkcjonowania układu nerwowego i przetwarzania informacji z otoczenia. Innymi słowy, chodzi o osoby, których układ nerwowy działa w odmienny sposób niż u większości populacji.
Groźby śmierci, hejt i izolacja. Meghan i Harry płacą wysoką cenę. Anna Senkara w rozmowie z Karoliną Motylewską komentuje.
W raporcie "Bullying – perspektywa osób neuroatypowych" przyjęliście jednak inną metodologię niż klasyczna diagnoza kliniczna. Dlaczego?
Nasze badanie obejmowało ponad 12 tys. uczniów szkół ponadpodstawowych w kilkudziesięciu placówkach w Polsce. Postawienie każdemu z nich klinicznej diagnozy byłoby nie tylko niemożliwe finansowo i organizacyjnie, ale również nieetyczne. Wyobraźmy sobie kilkanaście tygodni pracy wielu psychologów, pełne diagnozy opracowane dla tysięcy osób. To niewykonalne.
Dlatego oparliśmy się na autodiagnozie uczniów. Pytaliśmy: czy podejrzewasz, że możesz być osobą neuroatypową? Czy czujesz, że twój układ nerwowy przetwarza informacje inaczej niż u rówieśników? Uczniowie odpowiadali od "zdecydowanie tak" po "zdecydowanie nie". Okazało się, że te deklaracje pokrywają się z danymi modelowymi dotyczącymi populacji; ok. 8 proc. uczniów odpowiedziało, że zdecydowanie przetwarza świat inaczej, a jeśli dodamy tych, którzy mieli wątpliwości, uzyskujemy 22 proc. – czyli co ok. czwartego ucznia.
To bardzo dużo.
Tak, choć mieści się w tym, czego spodziewają się badacze różnic indywidualnych.
Dlaczego zdecydowaliście się skupić właśnie na tej grupie?
Raporty o bullyingu przygotowujemy co roku. Monitorujemy przemoc, klimat szkoły i klasy. Jednak w ostatnich miesiącach podczas naszych wizyt w szkołach oraz pracy warsztatowej z nauczycielami i uczniami temat neuroróżnorodności pojawiał się wyjątkowo często. Pedagodzy pytali, jak wspierać uczniów neuroatypowych, uczniowie dzielili się swoimi doświadczeniami, a szkoły zgłaszały, że jest to palący problem. Postanowiliśmy przyjrzeć się temu bliżej. Tegoroczny raport ma charakter tematyczny – nie zrezygnowaliśmy z monitorowania bullyingu, ale dodaliśmy nową perspektywę: jak wygląda sytuacja osób neuroatypowych.
Wyniki pana zaskoczyły?
Muszę przyznać, że tak. Spodziewałem się, co prawda, że sytuacja osób neuroatypowych będzie gorsza niż osób neurotypowych, jednak skala wyników nas poraziła. To rzadkie w badaniach, aby w każdym wskaźniku, w każdej analizie, niezależnie od tego, jak spojrzymy na dane, obraz był tak jednoznaczny i negatywny. A tutaj właśnie tak jest – wszystkie dane wskazują, że uczniowie neuroatypowi funkcjonują gorzej w szkole niż ich rówieśnicy. Doświadczają więcej bullyingu, mają gorsze relacje z rówieśnikami, czują się mniej wspierani przez nauczycieli.
Ich kondycja psychiczna jest dramatyczna: doświadczają bardzo wysokiego poziomu lęku, objawów depresyjnych, samotności, znacznego spadku energii i braku chęci do życia. Do tego dochodzą objawy psychosomatyczne – bóle brzucha, głowy, napięcia mięśniowe. Wszystko to pokazuje, że ci uczniowie żyją w permanentnym stresie.
A jeśli spojrzeć na liczby?
Wskaźniki są jednoznaczne. Przemoc fizyczna – codziennie lub prawie codziennie doświadcza jej 8 proc. uczniów neuroatypowych. Dla porównania, wśród uczniów neurotypowych to mniej niż 2 proc. Wykluczanie z grupy – ponad 15 proc. wobec 4 proc. Gdy podzieliliśmy uczniów na trzy grupy – tych, którzy przemocy nie doświadczają nigdy, tych, którzy spotykają się z nią czasem, i tych, którzy doświadczają jej regularnie – okazało się, że w tej ostatniej grupie aż połowa to osoby neuroatypowe. To mówi samo za siebie.
Mnie chyba najbardziej zdumiał fakt, że osoby neuroatypowe – jak twierdzą – nie tylko nie otrzymują pomocy od pedagogów, ale wręcz doświadczają z ich strony przemocy…
Ten wniosek jest zgodny z psychologiczną wiedzą: problemy społeczne nie ograniczają się do jednej grupy, lecz rozlewają się na różne poziomy – w tym na kontakty z dorosłymi. Dla uczniów neuroatypowych to podwójne obciążenie: brak wsparcia od rówieśników i jednocześnie poczucie braku bezpieczeństwa ze strony nauczycieli.
Co w takiej sytuacji można zrobić? Jakie są wasze rekomendacje?
Podstawowa zasada brzmi: nie działamy wyłącznie interwencyjnie. Takie rozwiązania jak łapanie agresora za rękę i zmuszanie do przeprosin nie tylko nie działają, ale czasami wzmacniają bullyingu, bo sprawca zyskuje publiczność i "punkty" w oczach rówieśników. Dlatego rekomendujemy rozwiązania systemowe obejmujące całą społeczność szkolną. Potrzebne są jasne procedury, które znają kadra i uczniowie. Wtedy reakcja na przemoc jest szybka, przewidywalna i spójna.
Tu pojawia się system RESQL, którego jest pan współautorem. Na czym polega?
RESQL to kompleksowe narzędzie, które opiera się na kilku filarach. Pierwszy to szkolenia dla pedagogów oraz uczniów, których uczymy, czym jest bullying, jak go rozpoznać, jakie ma konsekwencje. Drugi filar to konkretne ścieżki postępowania w sytuacji przemocy, scenariusze działania, programy warsztatów grupowych. Trzeci to aplikacja mobilna, która daje uczniom możliwość szybkiego i bezpiecznego zgłaszania incydentów, także anonimowo. To bardzo ważne, bo uczniom często brakuje odwagi, aby zareagować, a aplikacja daje im narzędzie, które pozwala szybko zwrócić uwagę dorosłych. Natomiast najlepsze interwencje to takie, które obejmują całą grupę i nie są dla uczniów widoczne.
To znaczy?
Podam przykład: szkoła otrzymała zgłoszenie, że w szatni po południu dochodzi do pobić. Nie zorganizowano apelu ani rozmów dyscyplinujących. Zamiast tego zadbano, aby w godzinach popołudniowych w szatni był obecny dorosły. Przemoc ustała, a uczniowie nie mieli poczucia, że ktoś został napiętnowany. To są właśnie najbardziej skuteczne działania – ciche, systemowe, dotyczące całej społeczności.
Takich interwencji jest więcej. Mogą to być działania psychoedukacyjne, np. rozmowy o emocjach czy zajęcia z pracy zespołowej, które uczą uczniów współpracy i kreatywnego działania. Mogą to być też drobne zmiany organizacyjne, które sprawią, że szkoła stanie się bezpieczniejszą przestrzenią. Ważne jest, żeby nie sprowadzać interwencji do prostego: "ofiara-sprawca", bo to nie działa.
Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska