Matka oszpecała ją latami. Sąsiedzi mówią, jak teraz wygląda 10-latka
Sprawa Moniki B., która przez lata miała znęcać się nad córką, smarując jej twarz, szyję i uszy żrącymi substancjami, wstrząsnęła Polską. Kobieta właśnie stanęła przed sądem, a sąsiedzi rodziny zdradzili, jak teraz wygląda i zachowuje się 10-letnia Julka.
Dziewczynka miał cierpieć na rzadką chorobę skóry – pęcherzycę. Tak przez lata twierdziła jej matka, która zbierała pieniądze na leczenie dziewczynki, np. poprzez oficjalne zbiórki. Jak się okazało, 44-letnia Monika B. przeznaczała środki na własne potrzeby, a córkę miała okaleczać.
Twarz, szyja i uszy Julii były smarowane przez kobietę żrącymi substancjami, które wywoływały rozległe rany na skórze. Teraz w Siedlcach ruszył proces Moniki B., która została oskarżona o znęcanie się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem. Kobieta nie przyznaje się do winy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przemoc domowa wobec dzieci. Niebezpieczne zjawisko nasila się w Polsce
Sąsiedzi mówią, że trzymała córkę "pod kluczem"
Jak wyglądało życie dziewczynki pod opieką matki? O tym opowiedzieli "Faktowi" sąsiedzi rodziny z Sięciaszki Drugiej pod Łukowem.
– Wtedy mała Julka prawie nie wychodziła z domu. Jej matka mówiła, że nie była w stanie ruszyć się nigdzie dalej. Nie dość, że miała te paskudne rany i strupy na twarzy, szyi, głowie, to w dodatku miało być coś nie tak z jej zdrowiem psychicznym. Taką wersję wszystkim dokoła wmawiała Monika B. – powiedział jeden z sąsiadów
– Kiedyś u nich brama była zamknięta na cztery spusty przez cały czas. Nikogo nie wpuszczali. Nawet listonosz awizo musiał zostawiać. Tylko czasem słychać było piski Julki. Teraz podobnie jak inni mieszkańcy wsi mają otwarte i każdy może ich odwiedzić – dodał drugi.
10-letnia dziewczynka "wyzdrowiała"
Dziewczynka w momencie zatrzymania matki trafiła pod opiekę rodziny. Dla prokuratury najważniejsze było wtedy zapewnienie dziecku bezpieczeństwa i zabezpieczenie materiałów dowodowych. Co dziś dzieje się z 10-letnią Julią?
– To nie to samo dziecko. Wyładniała, wszystkie rany jej się zabliźniły. Ma niewielkie ślady na buzi, ale wygląda pięknie. I taka rezolutna jest. Zaczęła do szkoły chodzić, nawet sama jeździ, nie potrzebuje odprowadzania. Teraz ludzie widzą, jaka jest prawda. Z Julką jest wszystko w porządku, to matka wmawiała jej i wszystkim innym choroby i zarabiała na tym – zdradził mieszkaniec Sięciaszki w rozmowie z "Faktem"
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl