Kontrola w domu rodziny pięcioraczków. "Pytali, gdzie reszta dzieci"
Dominika Clarke, matka pięcioraczków z Horyńca, zmaga się z hejtem w mediach społecznościowych. Kobieta relacjonowała także w sieci na temat interwencji, którą podejmowały tajskie służby.
W tym artykule:
Dominika Clarke, która od pewnego czasu mieszka w Tajlandii razem z mężem Vincentem i jedenastką dzieci, dzieli się codziennością swojej rodziny, jednak nie zawsze spotyka się to z pozytywnymi reakcjami. Mamie pięcioraczków zarzucano zaniedbywanie dzieci, co skutkowało zgłoszeniami do władz. O ostatniej kontroli opowiedziała w sieci.
Mama pięcioraczków z Horyńca o kontroli tajskich służb
Półtora roku temu Dominika Clarke zszokowała opinię publiczną decyzją o wyprowadzce z jedenaściorgiem dzieci do Tajlandii. Obecnie cała rodzina mieszka na wyspie Koh-Lanta, gdzie zdaje się budować zupełnie nowe życie. Od pewnego czasu mierzą się oni jednak z kontrolami tajskich służb. Ostatnia z nich wzbudziła wśród mamy pięcioraczków z Horyńca ogromne emocje.
Tak żyje rodzina, której urodziły się pięcioraczki
- Ta kontrola mnie zbulwersowała trochę, mimo że lubię, jak oni przychodzą. Posprawdzali, wszystko przepatrzyli, podpisaliśmy listę obecności. Pytali, gdzie reszta dzieci, odpowiedzieliśmy, że nie trzymamy ich przecież w szafie, ani i w pokojach, tylko że poszły do szkoły - przyznała w sieci kobieta.
Dominika Clarke dowiedziała się od służb, że kontrole związane są z donosami na jej rodzinę. - Było zgłoszenie, zresztą ja je widziałam, tylko nikomu o nim nie mówiłam. Nie chciałam rozpowiadać takich informacji, dopóki nie mamy dowodów - powiedziała.
- Hejterzy wymyślili, że zorganizują się, wejdą na lokalne grupy w naszym kraju i zaczną rozpowiadać nieprawdę, plotki, straszne informacje o nas, by ludzie, którzy tu mieszkają, zaczęli się nas bać i zaczęli nas sprawdzać - tłumaczyła mama pięcioraczków z Horyńca.
Rzecznik Praw Dziecka zainterweniował
Nie tylko tajskie służby zainteresowały się losem dzieci państwa Clarke. Jakiś czas temu mama pięcioraczków z Horyńca otrzymała e-mail od polskiego Rzecznika Praw Dziecka.
"Sprawa, która tyle emocji wywołała, rozwiązała się sama. Okazało się, że to po prostu wiadomość o 'szkodliwości internetu' — wysłana w związku z licznymi donosami o rzekome zaniedbania w naszej rodzinie. Nie mam o to żalu. Uważam, że każdy urząd powinien reagować na zgłoszenia — i to jest dobre" - skomentowała później w sieci całą sprawę Dominika Clarke.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.