Trzykrotny wzrost małżeństw polsko-ukraińskich. "Najważniejsze zjawisko integracyjne ostatnich lat"
W 2024 roku zawarto rekordowe 2556 małżeństw polsko-ukraińskich. O swoich historiach, ale i o tym, czy dwie narodowości i religie są dla związku wyzwaniem, opowiedziały nam dwie pary. - Rodzina jest miejscem, w którym kultura naprawdę się zmienia - mówi socjolożka dr Anna Pluskota.
Rekord ślubów polsko-ukraińskich. Co mówią najnowsze dane?
Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, w 2024 r. w Polsce zawarto 5359 małżeństw z udziałem obywatela lub obywatelki Ukrainy, z czego rekordowe 2556 to związki polsko-ukraińskie - czyli sytuacje, w których jedna osoba ma polskie, a druga ukraińskie obywatelstwo.
Dla porównania: w 2023 r. było 2213, w 2022 r. - 2089, a jeszcze dekadę wcześniej, w 2015 r., zaledwie 715 takich ślubów. To oznacza ponad trzykrotny wzrost w ciągu dziesięciu lat.
Te liczby przytacza demograf prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego w opracowaniu "Małżeństwa obywateli Ukrainy zawierane w Polsce". Według badacza małżeństwa polsko-ukraińskie stanowiły w 2024 r. ok. 2 proc. wszystkich związków zawartych w Polsce (136,5 tys.).
Agnieszka Hyży mówi o kulisach ślubu Cichopek i Kurzajewskiego. Goście usłyszeli prośbę od pary młodej
Jak w takich małżeństwach żyje się na co dzień? Czy różne narodowości, kwestie polityczne i inne wyznania bywają wyzwaniem w takich relacjach – czy może nie grają większej roli, kiedy pary kochają się i szanują?
Za każdą parą stoi inna historia
Indeks Nieufności Polaków zmierzony przez SW Research w 2024 wykazał, że co piąty badany deklarował, że z radością zaakceptowałby Ukraińca lub Ukrainkę jako męża/żonę lub członka najbliższej rodziny, a kolejnych ok. 30 proc. "raczej by ten wybór zaakceptowało". Zdecydowanie przeciwnych takim małżeństwom było ok. 14 proc. ankietowanych.
Warto podkreślić, że aż ok. 80 proc. małżeństw polsko-ukraińskich z najnowszych statystyk stanowiły te zawierane pomiędzy polskimi mężczyznami a ukraińskimi kobietami. Ta tendencja jest solą w oku dla pewnych grup społecznych.
- To niestety nie jest zaskakujące z perspektywy psychologii społecznej i socjologii. W sytuacjach dużych zmian społecznych - a przyjazd do Polski setek tysięcy Ukrainek i Ukraińców jest właśnie taką zmianą - część osób reaguje lękiem. Taki lęk łatwo przybiera formę niechęci czy podejrzliwości wobec grupy postrzeganej jako "nowa" albo "konkurencyjna" - wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta dr Anna Pluskota, psycholożka, psychotraumatolożka i socjolożka. Podkreśla, że za tymi reakcjami stoją mechanizmy takie jak poczucie zagrożenia statusu, utrwalone stereotypy płciowe, zjawisko protekcji emocji i dynamika internetu, sprzyjająca radykalizacji emocji.
Sama fraza "małżeństwo polsko-ukraińskie" potrafi budzić w społeczeństwie skrajne emocje. Za każdym z nich stoi jednak inna historia – często niepowiązana z migracją wojenną, pełna ciepła, w której różnice narodowościowe przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Taka jest między innymi ta, którą opowiada mi warszawianka Vladyslava Minina.
- Poznaliśmy się na Tinderze w 2016 roku, kiedy ta aplikacja dopiero raczkowała. Ani ja nie szukałam męża, ani mój mąż żony. Ja traktowałam tę aplikację jako możliwość poszerzenia grona znajomych po przeprowadzce z Krakowa do Warszawy. Obydwoje pracowaliśmy w branży kreatywnej, połączyły nas wspólne zainteresowania. Narodowość nie grała tu żadnej roli: po prostu znaleźliśmy bratnie dusze o podobnych poglądach i wartościach - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Vladyslava podkreśla jednak, że to z Polską czuje się bardziej związana niż z ojczyzną, bo emigrowała z Sewastopola (Krym) w wieku 17 lat - kilkanaście lat temu. - Kiedy się poznaliśmy, to już od sześciu lat mieszkałam w Polsce i muszę przyznać, że dziś czuję się bardziej Polką niż Ukrainką, bo to tutaj kształtowało się moje całe dorosłe życie. Myślę, że to po części dlatego różnice w narodowościach nie stanowiły nigdy żadnego wyzwania w naszym związku. Jedynym zapalnikiem bywa mój akcent i intonacja: mam wrażenie, że Ukraińcy mówią bardziej emocjonalnie, wielotonowo, dlatego mojemu mężowi czasem wydaje się, że jestem zła albo na niego krzyczę, a to nieprawda.
Opowiada także o tym, czy polityka jest w ich rodzinie tematem do sporu. - Polityka nie stanowi w naszym związku problemu, bo oboje patrzymy w jedną stronę. To bardzo przykre, kiedy zewnętrzne manipulacje rozbijają rodziny. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie czuję wpływu polityki na moje życie. Nie rozmawiam na przykład ze swoim dzieckiem w moim ojczystym języku, bo boję się, że usłyszy, że "ma wracać na Ukrainę" albo że ktoś uzna ją za "obcą". A przecież jest Polką. Poza tym, tam, skąd pochodzę, dawno nie ma już Ukrainy, więc niby gdzie mielibyśmy wracać? - pyta retorycznie.
"Polityka nas nie dzieli"
Inną perspektywę pary z nieco krótszym stażem - zarówno w związku, jak i życiu w Polsce – przedstawia mi Viktoriia Malyshka. - W Polsce mieszkam od 10 lat. Przeprowadziłam się tutaj z powodu ówczesnego chłopaka, który studiował w Polsce, ale nasze drogi się rozeszły. Michała poznałam podczas spacerów z psami. Z czasem te wspólne spacery stały się codziennym rytuałem, szczególnie wczesnym rankiem. W końcu umówiliśmy się już bez psów… i od tego momentu wszystko potoczyło się dalej - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Bariery komunikacyjnej nigdy nie było, bo Viktoria bardzo dobrze mówi po polsku. A polityczna? - Rzadko poruszamy tematy dotyczące narodowości czy polityki, ale one nigdy nas nie dzieliły i nie stanowiły dla nas żadnego problemu - wyjaśnia.
Viktoria podkreśla także, że odmienne wyznania również nie są punktem spornym, ani przeszkodą - nawet w kontekście ślubu, o którym myślą. Zwyczaje, które wprowadzili wzajemnie do swojego życia, dotyczą najbardziej kwestii kulinarnych, ale i okazywania uczuć w związku.
"Najważniejsze zjawisko integracyjne ostatnich lat"
Masowa emigracja związana z wojną znacznie zwiększyła grono społeczności ukraińskiej w Polsce. Nie dziwi więc, że i dwunarodowościowych związków jest coraz więcej. - Z socjologicznego punktu widzenia wzrost liczby małżeństw polsko-ukraińskich to jedno z najważniejszych zjawisk integracyjnych ostatnich lat. Rodzina jest miejscem, w którym kultura naprawdę się zmienia - oddolnie w "mikroskali". Jest to zjawisko, które bardziej nas otwiera. Łatwo jest mówić o tolerancji czy jej braku, kiedy mówimy teoretycznie i nie mamy realnej styczności z daną mniejszością. Posiadanie takiej osoby w rodzinie lub w gronie bliskich znajomych czy współpracowników wymusza bliższe poznanie, nawiązanie relacji - wyjaśnia dr Anna Pluskota.
- Tworzy się nam model polskiej rodziny - nie dlatego, że pojawia się w niej jedna konkretna narodowość, ale dlatego, że rodzin dwujęzycznych i dwukulturowych jest po prostu coraz więcej. Wychowujemy pokolenie dzieci, które często dorasta, poruszając się swobodnie między dwoma językami, dwoma zestawami norm i dwoma wrażliwościami kulturowymi. Coraz rzadziej żyją one w tych światach w sposób konkurencyjny; dużo częściej - równoległy i komplementarny. Dlatego tak ważne jest, by rodzice wspierali dzieci w naturalnym korzystaniu z obu kultur, bez ustawiania ich w hierarchii czy sugerowania, że jedna jest "lepsza" albo "ważniejsza" - dodaje.
Socjolożka wyjaśnia, że zderzenie dwóch kultur i religii potrafi być wyzwaniem, ale warto podkreślić, że rozbieżności pomiędzy katolicyzmem i prawosławiem nie są duże, bo nadal poruszamy się w obrębie chrześcijaństwa. - W tym przypadku różnice religijne częściej pozostają tłem relacji niż realnym źródłem napięć - podsumowuje.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.