Dwa lata nie spała. "Nic już mi nie mogło pomóc, żaden wybitny lekarz"
Weronika Marczuk i Cezary Pazura byli razem przez blisko 13 lat. Niedawno prawniczka wróciła wspomnieniami do tamtego okresu. W nowym wywiadzie opowiedziała o wyjątkowej relacji, jaka łączyła ją z córką aktora, oraz o tym, jak w trakcie związku z aktorem jej stan zdrowia zaczął się znacząco pogarszać.
Weronika Marczuk, producentka filmowa i prawniczka, a także była żona Cezarego Pazury, po latach zdecydowała się opowiedzieć o swojej roli w rodzinie aktora. W podcaście "Po macoszemu" podzieliła się nieznanymi wcześniej szczegółami wspólnego życia oraz relacji z córką Pazury - Anastazją. Jej szczere wyznania spotkały się z dużym zainteresowaniem, ponieważ poruszyła tematy, o których dotąd nie mówiła publicznie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cezary Pazura mówi o wychowaniu trójki dzieci, wywiadówkach, europejskiej szkole i zdrowiu Edyty
Opiekowała się córką aktora
Weronika Marczuk i Cezary Pazura poznali się w 1994 roku, a rok później wzięli ślub. Przez kolejne lata tworzyli rodzinę, wspólnie opiekując się córką aktora z jego pierwszego małżeństwa. Jak wspomina Marczuk, od początku było wiadomo, że dziewczynka zamieszka z ojcem.
– Wiadomo było, że to dziecko zostanie z nim, bo matki nie było z różnych powodów i dłużej miało nie być. Ostatecznie sąd rozstrzygnął, że prawa należą tylko do niego. Stałam się nie tylko macochą w rozumieniu prawa, ale także prawdziwą mamą" – mówiła w rozmowie z Hanną Jewsiewicką.
Choć miała już spakowane walizki i planowała powrót do Ukrainy, zmieniła decyzję. – Miałam wyjechać do Ukrainy, poważna praca, poważna osoba, jestem bardzo odpowiedzialna, ale ta miłość i odpowiedzialność za dziecko była jeszcze większa – dodała.
Odpowiedzialność ponad wszystko
Z biegiem lat Weronika Marczuk coraz więcej czasu i energii poświęcała rodzinie, zwłaszcza opiece nad córką swojego męża. Jak przyznała, z czasem zaczęła zauważać, jak bardzo jej życie podporządkowało się trosce o innych. – Myślałam, że to jest okej do pewnego czasu – mówiła.
Po jakimś czasie jej zdrowie zaczęło się pogarszać. – Było już za późno, zbyt wiele się poświęciłam (…) kiedy doszło do tego, że zdrowie już się upomniało, dwa lata nie spałam, nic już mi nie mogło pomóc, żaden wybitny lekarz, to przyszło się zastanowić, co ja robię. Z jakiego powodu mam wycieńczenie? – wspominała.
Dodała, że w tym czasie zmagała się z bezsennością, wyczerpaniem i brakiem sił. – Dlaczego mam 48 kg, a nie więcej? Dlaczego nie sypiam, płaczę po kątach i dlaczego się boję, a jestem najśmielszą dziewczyną na świecie? – opowiadała.
Decyzja o terapii i dalsze zmiany
Marczuk podjęła decyzję o terapii. Z rozmowy wynika, że nie była to łatwa droga. – To zaczęło być problemem, nie było mile widziane – mówiła o reakcji najbliższych.
Jednym z zaleceń terapeuty była konieczność oddzielenia się emocjonalnie od córki męża, z którą łączyła ją wyjątkowo silna więź. – Byłam z nią tak związana, że moja nadodpowiedzialność przekraczała wszelkie granice – wyznała.
W tym czasie pojawiła się także potrzeba powrotu do korzeni i własnej rodziny. – Wiedziałam, że tylko ucieczka może mnie uratować i taka była decyzja. 36 lat miałam, to było ryzykowne – przyznała.
Więź, która nie zniknęła
Pomimo upływu lat i różnych zmian w życiu, Marczuk zaznaczyła, że relacja z Anastazją była dla niej czymś wyjątkowym. – Nie mogę zmienić tego w swoim życiu. (...) Dla mnie nadal jest moją córeczką, niezależnie od tego, że dziś ma już 36 lat – zaznaczyła.
– Byliśmy razem 13 lat, potem przez wiele lat jeszcze bardzo blisko, a później z wiekiem już wiadomo, to się zmienia – podsumowała.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.